"Mamo"

127 9 2
                                    


Oczami Laury.

Daryl musiał wyjść, żeby pomóc Rickowi. Chyba chodziło o sztywnego, który przymarzł do ramy i strasznie hałasował. Niepokojąc przy tym mieszkańców i nie dając im spać. Ja zostałam w domu razem z Lydią. Zrobiłam jej śniadanie, które zaniosłam do pokoju. Dziewczyna szybko otarła łzy, kiedy mnie zobaczyła. Serce mi pękało jak na nią patrzyłam. Wcześniej była taka wesoła,a teraz stała się cieniem samej siebie.

-Wyjdziemy gdzieś po śniadaniu?

-Wolałabym nie.

-Dlaczego? Boisz się czegoś tak?

-Mówiłam, że nie mogę ci nic powiedzieć. To dla twojego i mojego dobra i dla bezpieczeństwa.

-Lydia widzę co się dzieje. Ciągle płaczesz, jesteś smutna. Wiem, że chcesz mnie chronić za wszelką cenę, ale tym razem powinnaś powiedzieć co się stało. Obiecuje ci, że to załatwię.- Wiedziałam, że ona zaraz pęknie. Jej usta zaczęły drżeć, do oczu napłynęły łzy.

-Ja już nie mam siły.- Dziewczyna wybuchnęła płaczem, a ja ją przytuliłam.- To ja zabrałam twój łuk.

-Nic nie szkodzi. - Byłam na nią zła, ale przecież nie tędy droga. Nie mogę zacząć się na nią wydzierać, bo do niczego dobrego to nie doprowadzi.

-Liam mi kazał. Musiałam go zabrać. To zaczęło się tamtej nocy, kiedy przyszłam pijana. Szłam do Carla, bo mieliśmy się spotkać. Wtedy podszedł do mnie Liam i Frank. Powiedzieli, że Carl ma dla mnie niespodziankę i prosił, żeby mnie przyprowadzili. Nie widziałam w tym nic złego, bo on robił czasami takie rzeczy. No i rozmawiał z nimi więc pomyślałam, że mówią prawdę. Wyszliśmy za mury Alexandrii. Poszliśmy do lasu zobaczyłam, że Pam tam jest. Mówili, że Carl zaraz przyjdzie, ale nie przychodził. Zaczęłam się domyślać, że coś jest nie tak, chciałam sobie pójść, ale mi nie pozwolili. Stąd miałam te siniaki, zmusili mnie do picia ja. Dosłownie wlewał mi to do buzi. Urwał mi się film, mam tylko przebłyski, że wrzucili moją kurtkę do ogniska. Zostawili mnie tam samą, obudziłam się było mi strasznie zimno, wróciłam do Alexandrii.- Słyszałam, że Daryl zdążył wrócić, wiedziałam, że jest pod drzwiami i wszystko słyszy. - Później Liam pokazał mi zdjęcia.

-Jakie zdjęcia?

-On ukradł aparat Ricka. No zdjęcia takie... wiesz jakie? Powiedział, że jeżeli nie będę robić tego, co chce to pokaże je wszystkim. Próbowałam się stawiać, ale to było na nic. Później było jeszcze gorzej. Kazał mi zabrać twój łuk, zrobiłam to. Oni ciągle chcieli więcej i więcej. Groził, że zabije ciebie i Daryla i zrzuci winę na mnie. Bałam się nie wiedziałam co mam robić. Kiedy kazał zerwać mi z Carlem poczułam się całkowicie bezsilna.

-Ubieraj się.- Daryl wparował do pokoju.- Idziemy do nich. Ja im kurwa dam zdjęcia. Wpierdole im.

-Nie chcę tam iść.

-Zostań tu, a my to załatwimy.- Pocałowałam ją w czoło. Byłam wściekła i nie zamierzałam powstrzymywać Daryla. Im należy się porządne obicie ryja. Nie obchodzi mnie nawet to, że to dzieciaki. Zobaczyłam Pam, która rozmawiała z Carlem szybkim krokiem podeszłam do nich.

-Cześć Laura.- Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.

-Idziemy.- Złapałam ją za kaptur i pociągnęłam za sobą. Zrobiłam to dość mocno, bo materiał,aż zatrzeszczał.

-Ej co robisz? Puść ją?- Młody Grimmes był wyraźnie zaskoczony zaistniałą sytuacją.

-Carl ty też chodź.

-Puść mnie co w ciebie wstąpiło ?!

-Ja ci zaraz powiem co we mnie wstąpiło. Gdzie Liam i Frank?

-W domu u Aarona, a gdzie mają być.- Ludzie patrzyli się na nas. Pewnie zastanawiali się co my wyprawiamy, ale to nie miało żadnego znaczenia. Daryl wszedł do domu Aarona bez pukania. Liam, Frank, Aaron i Jesus siedzieli przy stole.

-Dawaj aparat i zdjęcia.

-E! Spokojnie.- Jesus stanął przed Darylem. - O co chodzi? Jaki aparat? Jakie zdjęcia? Dlaczego ją szarpiesz?- Zwrócił się do mnie.

-On wie, o co chodzi.. Nie mam nic do ciebie, więc zejdź mi z drogi. Młody dawaj ten aparat dopóki jestem miły.- Głos Dixona był podniesiony. Wiedziałam, że nie jeżeli Jesusu nie zejdzie mu z drogi to może dojść do bójki.

-Jaki aparat? Jakie zdjęcia? Nie wiem, o co chodzi! Weźcie ich oni oszaleli!- Liam zaczął udawać niewinnego przestraszonego dzieciaka. Nie mogłam uwierzyć, że można,aż tak manipulować ludźmi. Przecież ten chłopak miał jakieś cholerne dwie twarze.

-Lubisz bić dziewczyny? Chcesz, żebym zrobił z ciebie worek treningowy?! Kurwa dawaj aparat i zdjęcia !

-Nie mam aparatu!- Chłopak walnął otwartą ręką w stół.

-Uspokójcie się!- Wtrącił Aaron,ale nikt go nie słuchał.

-Nie? Przysięgam ci, że jak go znajdę stracisz wszystkie zęby.- Daryl pociągnął Liam'a za przednią część koszulki. Zrobił to tak mocno, że ją rozerwał.

-Daj mu ten pieprzony aparat!- Frank zwrócił się do brata. Myślę, że albo wystraszył się agresywnym zachowaniem Daryla,albo miał trochę więcej oleju w głowie.

-Wszystko jest w pokoju na górze.- Chłopak wskazał gestem ręki na schody prowadzące na górę.

-Pójdę po niego.- Aaron był zmieszany,ale poszedł po aparat i zdjęcia. - Proszę.- Wręczył sprzęt Darylowi.- Powiecie, o co chodzi?

- Ta trójka zrobiła upokarzające zdjęcia Lydi. Szantażowali ją, kazali jej zerwać z Carlem. - Zobaczyłam te zdjęcia. Nie umiałam nawet tego skomentować to było po prostu podłe.

-Co takiego?- Carl w jednej chwili rzucił się na Liama, który spadł z krzesła. Musieliśmy ich rozdzielić. Chociaż nie specjalnie chciałam to robić. Temu dupkowi należał się porządny wpierdziel.

-Macie się do niej nie zbliżać, nie macie prawa nawet na nią spojrzeć. A jeżeli dowiem się, że coś jeszcze jej zrobiliście zabije was jasne? - Dixon wrzucił zdjęcia do rozpalonego kominka. Nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek jeszcze je zobaczył.

-Przepraszamy.- Wymamrotała Pam.

-Nie interesują mnie wasze przeprosiny. Kara też was nie ominie.- Frank wstał od stołu i przyniósł mi mój łuk.

-To twoje.

-Dobra chodźmy stąd. Idziemy do Ricka, zwołamy naradę zastanowimy się co z nimi zrobić. - Razem z Carlem opuściliśmy mieszkanie Aarona. Chłopak chciał iść z nami do Lydi,a my wyraziliśmy na to zgodę.

-Poczekajcie chwilę.- Carl nie zwolnił, a my zatrzymaliśmy się. Jesus wziął głęboki oddech, po czym powiedział-Jak chcecie ich ukarać? Mogę z nimi porozmawiać.

-Rozmowa tutaj nic nie da. To, co zrobiło było naprawdę podłe. Skoro potrafią szantażować i upokarzać ludzi to zasługują na porządną karę.

-Zamkniecie ich w celi? Zlinczujecie? To jeszcze dzieciaki.

-Stary co ty pierdolisz? Dzieciaki zachowują się w ten sposób? Zbierzemy radę i ustalimy co z nimi zrobić.

-Wiem, że jesteście wściekli. Ja i Aaron wcale nie popieramy takiego zachowania,ale chcę wam przypomnieć, że to jeszcze młodzi ludzie. Każdy popełnia błędy.

-Ja nie nazwałbym tego błędem tylko wyrachowaniem. A co gdyby przez nich Lydia targnęła się na swoje życie? Broniłbyś ich tak samo, jak teraz? Bo gdyby tak było to oni również nie dożyliby jutra. Mają pierdolone szczęście, że skończyło się to inaczej.

- Czego od nas oczekujesz? O co chcesz nas prosić?- Skrzyżowałam ręce na piersiach.

-Żebyście ukarali ich sprawiedliwie.

-Jesus nie jesteśmy jakimiś barbarzyńcami. Nie powiesimy ich przy wszystkich.- Odeszliśmy zostawiając mężczyznę z tymi słowami.

-Daryl nie zabijemy ich.- Wyszeptałam. - Jestem na nich wściekła za to, co zrobili,ale on ma racje. Nie możemy odebrać życia tak młodym osobom.

-Wiem. Powiedziałem to tylko po to,żeby poważnie z nimi porozmawiali. Niech ich nastraszą.

-Idę do Lydi i Carla, ty idź do Ricka , zwołajcie zebranie i przyjdź po mnie.- Pobiegłam truchtem do domu. Kamień spadł mi z serca, kiedy usłyszałam,że dziewczyna się śmieje. Siedzieli na kanapie w salonie, Carl ją obejmował.

-Powiedziałem jej, że mogła mi powiedzieć. Nie zostawiłbym jej ,a Liam na pewno straciłby zęby.

-Nie źle mu przywaliłeś.

-Uderzyłeś go?- Zapytała zaskoczona Lydia.

-Trochę go poturbowałem. Odciągnęli mnie.

-Gdyby to ode mnie zależało jeszcze bym ci pomogła.-Puściłam mu oczko.- Daryl pewnie też,ale rozumiesz, że nie mogliśmy tak postąpić?

-Wiem. Nie wyglądałoby to za dobrze. Jeszcze jakby powiedzieli na Wzgórzu to byłoby nieciekawie. Pomyśleliby, że znęcamy się nad ludźmi,albo coś takiego.

-Lydia już nie będą cię dręczyć. Zniszczyliśmy zdjęcia i zwołamy naradę. Kara ich nie ominie. Chodzi o ciebie więc powiedz mi jaka kara by ciebie usatysfakcjonowała?

-Niech stąd znikną. Nie chcę ich nigdy więcej tutaj widzieć. I tak w ogóle to przez to wszystko zapomniałam cię przeprosić.- Dziewczyna podeszła do mnie.- Przepraszam, że zabrałam twój łuk.

-Chodź tu.- Przytuliłam ją.- Nic się nie stało. Już wszystko dobrze nie mam żalu.

-Przepraszam , że źle cię traktowałam. Daryla też przeproszę, kiedy przyjdzie.

-Już po wszystkim kochana.

-Dziękuję, że mi pomogłaś mamo.- Poczułam przypływ ciepła i łezka zakręciła mi się w oku. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ktoś nazwie mnie mamą, a jednak tak się stało. Chyba mam córkę.

I gotta go my own wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz