Cenny czas, którego nie ma.

103 6 1
                                    


Oczami Laury.

Daryl odwalił kawał dobrej roboty. Namówił Idę, żeby ściągnęła Eugena do nas. Rosita idealnie zagrała rolę stęsknionej za kochankiem i wszystko poszło gładko. Robiliśmy wszystko, żeby nie domyśliła się, że wiemy o wiele więcej niż jej się wydaje. Słowa Danny'ego również się sprawdziły. Tak jak mówił zostaliśmy wyznaczeni do szkolenia dzieciaków. Cały ten ośrodek był dla mnie czymś nierealnym, takie budynki nie powinny istnieć w świecie opanowanym przez zombie. Marnowali na to masę prądu i nie mam pojęcia skąd go czerpali. Wszystko tutaj było zautomatyzowane. Od drzwi poprzez sprzęt, aż do okien. Nie wiem, czy uznać ich za idiotów, bo marnują prąd na takie coś, czy ich podziwiać, że to stworzyli. Kiedy rozmawiałam z Idą powiedziała, że nie muszę brać swojego łuku, ponieważ mają taki w ośrodku. Pytałam jej, dlaczego to ja mam ich szkolić i czy naprawdę nie mają tu nikogo kto umiałby posługiwać się taką bronią. Uznała, że po raz pierwszy ma styczność z osobami, które posługują się kuszą i łukiem. To było dla mnie dość dziwne, przecież nie każdy na lądzie miał dostęp do broni palnej, więc prędzej czy później powinien nauczyć się władać mieczem, czy strzelać z czegoś. Nie chciałam jednak zadawać zbyt wielu pytań.

Weszliśmy do ośrodka przez samo przesuwające się drzwi. Jakaś kobieta pokazała nam wszystkie pomieszczenia zaczynając od stołówki. Właściwie nie było w niej nic niezwykłego podobna do stołówek, jakie kiedyś były w szkołach. Jedyne co zwracało moją uwagę to masa świeżego żarcia. Później przeszliśmy do sektora A gdzie znajdowały się sypialnie dla dziewcząt. Kilka pokoi, w których znajdowały się po cztery łóżka jakieś szafki na ubrania i inne rzeczy oraz łazienka. Tutaj moją uwagę zwrócił idealny porządek. Zero kurzu, ubrania poukładane w kostkę w równym rzędzie, a same łózka były pościelone równo jak w wojsku. Następnie udaliśmy się do sektora B tutaj mieszkali chłopcy. Układ pokoi taki sam jak u dziewcząt, porządek i ubrania ułożone w kostkę. Windą zjechaliśmy na niższy poziom tam odbywały się szkolenia. Zaczynając od nauki surwiwalu gdzie opowiadali im jak znajdować jedzenie jak się kamuflować i takie tam. Nie rozumiałam tej kwestii, bo po co im to wiedzieć skoro żyją na tej cholernej wyspie? I nie wydaje mi się, żeby chciały stąd uciec. Kolejne szkolenie dotyczyło opatrywania ran, co robić, kiedy zostanie się ugryzionym w kończynę. Ku mojemu zdziwieniu wykładowcą był Siddiq. Nie mówił, że tu będzie może dowiedział się nie dawno. W końcu doszliśmy do sal gdzie odbywały się szkolenia z walki. Strzelanie z broni palnej, władanie mieczem, walka wręcz, użytkowanie maczet, siekier, toporków, noży. Do głowy wpadł mi pomysł, że Rosita mogłaby uczyć te dzieciaki, dobrze by było, gdybyśmy byli w większej grupie tutaj. Ze względów bezpieczeństwa. Zostaliśmy rozdzieleni z Darylem on poszedł z jakimś gościem, który przedstawił się jako Tim, a ja udałam się do innego pomieszczenia z kobietą o imieniu Rue. Jak zwykle weszłyśmy przez samo otwierające się drzwi. Ona wcisnęła jakiś guzik i pojawiło się światło.

-Tutaj będziesz pracowała.-Powiedziała z uśmiechem na ustach. - Dzieciaki nigdy nie miały styczności z tą bronią więc zacznij od podstaw. Opisz co do czego służy jak to się nazywa jak zrobić łuk własnoręcznie. Damy ci do tego przybory niech każdy zrobi swój własny, jak nauczą się takim posługiwać dostaną lepsze. Ty umiesz strzelać więc damy ci jeden z naszych. Chodź.- Podeszłyśmy do blatu, kolejny guzik i wysunęła się szuflada. Wbiło mnie w ziemię, kiedy zobaczyłam jaki mają sprzęt. Mój łuk przy tym to zwykły śmieć.

-Skąd macie takie cudo?- Od razu widać było, że to nie byle jaki sprzęt. Takimi łukami posługiwali się zawodowcy. Myśliwi lub ludzie startujący w zawodach strzeleckich.

-Właściwie to nie mam pojęcia. Pewnie ktoś od nas zdobył na wyprawie.

-Raczej musieliście trafić na sklep z takimi rzeczami, bo w lesie to tego nie znalazł.

-Możliwe. Nie podoba Ci się? Mogę zaproponować ci inny.

-Podoba się po prostu jestem w szoku od dawna nie widziałam takiego łuku. To majstersztyk.- Zawsze podziwiałam ludzi, którzy strzelali z takich sprzętów. Kiedyś trzeba by było wyłożyć na to grubą kasę.

-Dobra teraz strzały. Te są zwykłe- Wskazała na zwykłe czarne strzały.- Te wybuchające,a te zapalają się, kiedy wbiją się w cel. Nie radzę ci ich tutaj używać, bo albo wylecicie w powietrze, albo spłoniecie. Używaj zwykłych, a te są dla ciebie, gdyby Ida wysłała cię na jakiś wypad.- Podejrzewam, że Daryl właśnie jest w takim samym szoku jak ja. Jeżeli mają takie łuki to kusze pewnie też z najwyższej półki.

-Skąd macie takie strzały?

-Danny je kiedyś skonstruował.

-Po co skoro nikt nie strzelał z łuku?

-Na wszelki wypadek, gdyby ktoś taki się trafił. Dobra teraz cel. Zaczniesz od tego- Kolejny przycisk i z sufitu wysunęły się tarcze.- Zaczniesz od tego,a jak już załapią to przejdziesz do kolejnych etapów.

-Coś skomputeryzowanego?

-Tak, ale nie martw się ja będę wszystko obsługiwać. Nie będziesz musiała zawracać sobie tym głowy. A co do lekcji to dziewczyny i chłopaki uczą się oddzielnie. Nie powinni ci sprawiać, żadnych problemów. Jeżeli jednak zdarzy się, że ktoś jest niegrzeczny ja się tym zajmę. Wątpię, żeby tak się stało, ale lepiej dmuchać na zimne. Jesteś gotowa?

-Jestem.

-A jeszcze strój. Wiesz no każdy tu ma odpowiedni ubiór. -Podeszłyśmy do szafy, z której Rue wyciągnęła czarny kombinezon. Ubrałam go bez zbędnych pytań.- Dobra to do dzieła.- Stałam na środku sali,a przez drzwi weszły dziewczynki. Wszystkie w podobnych kombinezonach do mojego, każda miała włosy spięte w kucyk. Wyglądały jakby ktoś nimi sterował. Szły równym krokiem,a później ustawiły się w rzędzie. Przedział wiekowy był dość duży, bo zaczynał się mniej więcej od ośmiolatków, a kończył na szesnastolatkach. Ciekawe gdzie były starsze dziewczyny, co się z nimi stało? Skoro szkoli ich na zabójców to raczej nie potrzebne są jej do rodzenia. Czułam się dziwnie, kiedy wszystkie wlepiały wzrok w moją osobę, ale musiałam podołać zadaniu.

-Witam na pierwszym szkoleniu z łucznictwa. Dzisiaj dowiecie się, z czego składa się łuk oraz jak własnoręcznie go wykonać. Nauczę was również jak zrobić strzały.- Rue musiała coś nacisnąć, bo z sufitu wysunęły się przybory do zrobienia łuku. Powiedziałam im co i jak mają zrobić. Załapały bardzo szybko i już po godzinie każda miała własną broń w ręku. Następnie zrobiły strzały, zostało jeszcze trochę czasu więc rozpoczęłam naukę strzelania. Później przyszli chłopcy i powtórzyłam to, co z dziewczynami.

Wieczorem wróciliśmy do domu, gdzie przebywał Eugen. Zapomniałam, że dzisiaj kończy się jego kwarantanna. Siedzieli w kuchni z Rositą i rozmawiali o czymś. Przerwali, gdy zobaczyli, że ja i Daryl już wróciliśmy.

-I co? Jak szkolenie?- Zapytała z entuzjazmem.

-Cały ośrodek jest skomputeryzowany. Te dzieciaki wyglądają jak roboty. - Zaczął Daryl.

-Wiecie kogo przypominają? Kiedyś oglądałam w telewizji program coś o reżimie w Korei i pokazywali wojsko szli jak roboty. Te dzieciaki zachowują się tak samo. Są też plusy tego, że tam pracujemy. Nie wiem jak Daryl, ale ja mam pod dostatkiem strzał wybuchających i zapalających, przeszmugluje je.

-W mojej kuszy też coś takiego jest. W życiu nie widziałem takiego sprzętu na oczy.

-Eugen nie chciałabym podważać twojej inteligencji, ale dasz radę ogarnąć te wszystkie urządzenia?

-Oczywiście, że tak. Rosita mówiła mi o humanoidach. Jeżeli uda nam się dostać do środka musimy uważać. Podejrzewam, że ta cała Ida może je włączyć.

-Jak to zabić? Da się to zabić skoro to roboty?

-Laura.- Eugen roześmiał się jakbym powiedziała największą życiową głupotę.- To nie do końca roboty. Gdyby tak było wystarczyłoby oblać je wodą, doszłoby do zwarcia i już. Wyższa technologia nie będę wam tłumaczyć. Jeżeli dojdzie do tego, że je włączy musicie próbować metodą prób i błędów. Podejrzewam, że strzał w łeb wystarczy. Nie mam jednak pewności, bo ich nie widziałem. Chciałbym się tam dostać za jej przyzwoleniem. Wtedy mógłbym zobaczyć, z czym możemy mieć styczność.

-Mógłbym ją przekonać.

-Lepiej nie. Przekonałeś ją, żeby go tu ściągnęła, jeżeli zaczniesz przekonywać do tego, żeby go zatrudniła może zacząć coś podejrzewać.

-Więc co zrobimy?

-Eugen wykaż się. Weźmie cię na rozmowę to pewne powiedz jej jakąś swoją mądrość, zaimponuj jej. Być może wtedy sama wystąpi z propozycją zatrudnienia cię.

-Dobra zrobię to.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o tym, co dzieje się w Alexandrii. Doszliśmy do wniosku, że Ida specjalnie utrudnia nam kontakt. Potwierdziły się również słowa Danny'ego. Gabriell i reszta chcieli przylecieć, ale to pilot ich nie wziął. Opowiedzieliśmy Eugen'owi również o ludziach, którzy z nami współpracują i jakie jeszcze informacje posiadamy.

-Nie zastanawia was, dlaczego nie chciała wam zrobić prania mózgu? Powinna, żeby was kontrolować, a nie zrobiła tego. Wydaje mi się, że jesteście jej potrzebni do czegoś tylko nie wiem do czego.

-Leci na Daryla. Gdyby go zmieniła może straciłby to coś, co jej się podoba?- Wypaliłam, a kusznik,pokręcił głową.

-Ma nas za idiotów. Mówię wam. Wzięła garstkę umiejących walczyć, ale głupich osób. Tak nas widzi i niech tak zostanie. -Roześmialiśmy się, ale nasza radość nie trwała długo, bo do domu wpadł spanikowany Carl.

-Lydia zniknęła.

-Jak to? Jak zniknęła?

-Wyszedłem na chwilę z domu, bo usłyszałem czyjś krzyk. Okazało się, że to ta cała Nadia. Podbiegła do mnie, błagała o pomoc. Mówiła, że nie wytrzyma już dłużej, że chce odnaleźć dziecko, że zabrali je i, że ją zabiją. Podlecieli żołnierze zabrali ją. Wracając do domu zobaczyłem, że drzwi są otwarte, a w środku nie ma Lydi. Szukałem jej wszędzie i nie mogę jej znaleźć.

-Siddiq wrócił?

-Nie. Nie widziałem go dzisiaj, Tary też nie, ale podobno Ida znalazła jej jakąś fuchę. Myślałem, że jeszcze pracują.

-Zmiana planów Eugen, nie będziesz jej imponował. Musimy zacząć działać już teraz. Wiem gdzie zabrała Lydie.

-Jak się tam dostaniemy?

-Rozpierdolimy wszystko i wszystkich. Carl dostań się do Danny'ego. Przyprowadź go tu musi nam pomóc dostać się do ośrodka. Musimy działać i to zaraz.

-Dobra idę.

-Młody.- Wtrącił Daryl.- Uważaj, żeby nikt was nie zauważył.

Carl wybiegł z domu. Spojrzeliśmy na siebie i wiedzieliśmy, że nie mamy już więcej czasu. Jeżeli Tara i Lydia zniknęły to znaczy, że musimy działać natychmiast. Miałam nadzieję, że Eugen będzie wiedział co robić i że wyjdziemy z tego cało.

I gotta go my own wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz