Kocham Cię i nigdy nie przestanę.

131 7 2
                                    


Oczami Laury.

Sprawdziliśmy wszystko to, co mieliśmy sprawdzić, ale niczego niepokojącego nie znaleźliśmy i niestety hordy również nie znaleźliśmy. Dante zaproponował, że będziemy chodzić codziennie i coraz dalej i być może wtedy coś znajdziemy. Obiecał również dotrzymać tajemnicy. Nikt nie dowie się, w jakim celu tak naprawdę opuszczamy Alexandrię. Wiem, że nie powinnam tego zatajać, ale jeśli komuś powiem to Daryl zacznie wybijać mi ten pomysł z głowy inni mogą chcieć się przyłączyć. Nie zamierzam ryzykować życiem innych osób. Nie chciałam też, żeby Dante zginął, gdybyśmy wpadli w jakąś zasadzkę, ale on się uparł, że będzie ze mną chodził i koniec. Powiedział, że co dwie pary oczu to nie jedna. Przystałam na to poza tym dobrze mi się z nim rozmawiało. Czułam, że on mnie rozumie. Chociaż nie otworzyłam się przed nim jakoś bardzo, ale on nie naciskał.

Ledwo przekroczyliśmy bramę Alexandrii, a Daryl rzucił się na mojego towarzysza. Ten upuścił jutowy worek, z którego wysypał się czarny bez.

-Co ty robisz!-Chwyciłam Daryla za rękaw, ale szarpnął rękę, a tkanina została w mojej dłoni.- Daryl co z tobą?! Puść go!

-Dlaczego masz wyłączoną krótkofalówkę! Co zrobiłeś?!

-Co tu się dzieje?- Rick podbiegł do nas i rozdzielił mężczyzn.

-Jak to jest wyłączona?- Wyjęłam urządzenie zza paska i faktycznie było wyłączone.- Daryl to nie jego wina. Zaliczyłam glebę, wtedy musiała się wyłączyć.

-Wywaliłaś się?

-Tak. Głupia sprawa, ale...

-Pędy sosny. Chciała zerwać pędy sosny. -Wtrącił Dante.- Myśleliśmy, że mamy jeszcze jeden wolny worek. Z pędów można zrobić nalewki, napary więc Laura chciała je zerwać. Kiedy wspięła się na odpowiednią wysokość okazało się, że nie ma wolnego worka, a do tych już nic nie upchniemy. Schodziła, a kiedy była już dość nisko skoczyła. Niestety pod jej nogą była gałąź, a ona zaliczyła glebę.

-Tak. Dante pomógł mi wstać. Wtedy urządzenie musiało się wyłączyć.

-Nie przyszło ci do głowy, żeby sprawdzić? Od kilku godzin próbowałem się z tobą połączyć. Już miałem iść cię szukać.

- Co z tym?- Dante wskazał na wysypany bez.

-Zdeptaliście to. Nie nadaje się już do niczego. - Złapałam za worki i zaniosłam do jednej z piwnic. To, że upadłam było prawdą, ale wcale nie wchodziłam na drzewo po żadne pędy. Chciałam sprawdzić, czy w okolicy nie widać hordy. Gałąź pode mną się złamała, a ja runęłam na dół. Na całe szczęście Dante mnie złapał. Wtedy urządzenie musiało się wyłączyć. Daryl wszedł z pozostałymi workami.- Czyś ty oszalał?

-Nie podoba mi się ten koleś. Jedyne co przychodziło mi do głowy to to, że leżysz gdzieś martwa.

-Jak widać żyję. Nie możesz rzucać się do niego z łapami. Niczego złego nie zrobił, a potraktowałeś go tak jakby był winny wszystkiemu.

- Nie ufam mu i nie podoba mi się to, że ty się z nim pałętasz po lesie. Nie zadawaj się z nim więcej.

-Tobie się coś pomyliło? Kim ty niby jesteś, żeby mówić mi z kim mam się zadawać, a z kim nie?

-Twoim mężem?

-A teraz to sobie uświadomiłeś? Szkoda, że nie zachowałeś się jak mój mąż, kiedy mówiłeś, że to ja powinnam być na palu! Przy odrobinie szczęścia dorwą mnie szeptacze i może tak skończę. Spełni się twoje największe marzenie!

-Powiedziałem to w złości po tym, jak uświadomiłem sobie, że zakręciłaś się obok mnie, żeby przetrwać!

-Tak i jestem z tobą do tej pory? Żeby przetrwać? Radzę sobie sama jakbyś nie zauważył.

-Laura martwię się o ciebie zrozum to.

-Dam ci radę. Przestań się o mnie martwić. Wiesz co? Ja potrafię zrozumieć i wybaczyć wiele, ale to, co powiedziałeś siedzi w mojej głowie do tej pory. I nie wiem, czy kiedykolwiek to zniknie, czy jeszcze kiedyś będę w stanie spojrzeć na ciebie tak samo. A to wszystko dlatego, że nie wysłuchałeś mnie. Nie zapytałeś, dlaczego wtedy to powiedziałam. Wymyśliłeś sobie swoją wersję i potraktowałeś mnie jakbym była ci całkiem obca. Później wyjechałeś i nagle zjawiasz się w Alexandrii i rzucasz się do gościa, bo krótkofalówka się wyłączyła.

-Więc powiedz teraz. Powiedz, dlaczego to wszystko powiedziałaś.

-Chcesz to wiedzieć teraz?- Nie wiem dlaczego, ale ta sytuacja zaczęła mnie śmieszyć. Jesteśmy w ciemnej piwnicy i zamierzamy gadać o życiu?

-Chce wiedzieć.

-Dobrze. To, że mamy się ciebie trzymać powiedziałam po ataku na obóz. Kiedy sztywni weszli tam jakby wszystko, co mamy im się należało jakby byli panami świata, którzy decydują o tym, kto zginie, a kto nie. Andrea płacząca nad siostrą, ugryziony Jim, chaos, płacz dzieciaków. Masa krwi na ziemi i na nas. Nie wiadomo było czy ta krew jest nasza, naszych przyjaciół czy sztywnych. Ja byłam przerażona. Widziałam, że doskonale sobie radzisz dlatego tak powiedziałam. W tym wszystkim chodziło o to, żeby stworzyć z tobą i Merle'm sojusz. Nie zamierzałam być z tobą tylko dlatego, żeby przeżyć. O miłości również to powiedziałam. I to też zaraz po ataku na obóz, kiedy zobaczyłam co dzieje się z Andreą. Nie wyobrażałam sobie co ja bym zrobiła, gdyby to mnie spotkało. Obawiałam się miłości bardziej niż sztywnych. Później coś między nami zaczęło się tworzyć. Przestraszyłam się tego, bo nie wiedziałam co przyniesie los. Moim największym koszmarem było to, że cię tracę, że rozrywają cię sztywni. Próbowałam z tym walczyć, ale nie umiałam.

-A z tym, że mnie nie kochasz?- Zobaczyłam w jego oczach to, co widziałam kiedyś. Ponownie patrzył na mnie z troską i zrozumieniem.

-To było w więzieniu. Zauważyłam, że Amber się obok ciebie kręci, uznałam, że również jej się podobasz, albo, że się droczy. Miała to w swojej naturze. Lubiła odbijać facetów. Zdążyłam również zauważyć, że nie jest do końca zdrowa na umyśle. Domyślałam się, że może mieć jakieś zaburzenia. Poszłyśmy się przejść, ona wyciągnęła nóż tak po prostu niby się nim bawiła i nagle skierowała ostrze w moją stronę, po czym zapytała mnie, czy cię kocham. Miała pustkę w oczach, a ja nie byłabym zdolna jej zabić. Powiedziałam, że nie, a ona się roześmiała i powiedziała, że to tylko żarty i, że nie przeszkadza jej to, że coś jest między nami.

-Dlaczego wtedy o tym nie powiedziałaś?

-Daryl po takim czymś pewnie byście ją wywalili, a ona nie przeżyłaby sama. Nie chciałam mieć jej krwi na rękach. Dlatego o niczym wam nie wspomniałam. Taka była prawda.

-Laura.- Mężczyzna złapał moją dłoń. Cała wściekłość, żal i ból, jaki do niego czułam w tym momencie zniknęło. Powinnam zabrać rękę, ale nie mogłam.- Wiem, że cokolwiek bym nie powiedział to i tak nie wiele zmieni. Wtedy wypiłem, byłem załamany, zmęczony tym, co robią nam szeptacze. Sam nie wiem jak ci to wynagrodzić, bo słów nie cofnę, chociaż bardzo bym chciał. Uwierz mi, że nie przeżyłbym, gdybyś zginęła. Jesteś całym moim życiem dlatego tak szaleje, kiedy nie wiem gdzie jesteś i czy jesteś cała. Kocham cię i nawet jeśli nie chcesz już ze mną być, nawet jeśli mnie nienawidzisz to nigdy nie przestanę i zawsze będę cię chronił.

-Chcę z tobą być, bo cię kocham tylko musimy się postarać, żeby odbudować naszą relację. Potrzebujemy czasu i proszę cię następnym razem mów mi o takich rzeczach. Chociaż rozumiem cię miałeś prawo być wściekły. Gdybym to ja takie coś przeczytała wszczęłabym pewnie awanturę na całą osadę.- Daryl pocałował mnie, a ja odwzajemniłam pocałunek.

-Co wy liczy....-Oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy głos Rosity.- Przepraszam. Czekałam na zewnątrz, ale długo was nie było, a ja zrobiłam jedzenie i pomyślałam, że wpadniecie.

-Zaraz przyjdziemy.- Uśmiechnęłam się do niej.

-Jak to zaraz będzie tyle trwało to będziecie jeść zimne.- Kobieta wyszła śmiejąc się po cichu.


I gotta go my own wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz