Dzisiejsza noc.

166 9 5
                                    


Oczami Laury.

Wiedziałam, że to właśnie dzisiejszej nocy ma dojść do „ ucieczki" Daryla, Negana i Amber. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a mimo to bardzo się bałam. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca, kręciłam się bez sensownie po całej Alexandri. Chodziłam wzdłuż ogrodzenia, udając, że to zwykły dzień. Atmosfera w całej osadzie była strasznie sztuczna. Wszyscy na siłę próbowali zachowywać się normalnie. Ze względów bezpieczeństwa musieliśmy poinformować wszystkich mieszkańców o tym, co ma się wydarzyć. Nie chcieliśmy, żeby ktoś próbował powstrzymać naszych uciekinierów, bo to mogłoby skończyć się tragedią. Moją wędrówkę zauważyła Rosita, która przyłączyła się do mnie.

-Każdy zachowuje się tak jakby miał kij w tyłku.-Wymamrotała.

-A dziwisz się?

-Nie. Jak się trzymasz?

-W ogóle się nie trzymam. Najchętniej zrobiłabym ogromną awanturę i nie puściła Daryla. Położyłabym ten plan i już.

-Dlaczego nie powiedziałaś na naradzie, że ci się to nie podoba? Cały czas wydawało mi się, że ten plan ci odpowiada.

-A co ja mogę? - Spojrzałam na nią z bezsilnością, którą miałam wymalowaną na twarzy.- Sama mówiłaś, że to Daryl wymyślił ten plan.- Tak dowiedziałam się o tym jakiś czas temu. Ponieważ nie wiedziałam, kto wpadł na ten „cudowny" pomysł. Po prostu oznajmiono mi jak to będzie wyglądać i tyle. Dopiero moja rozmówczyni, któregoś wieczoru opowiedziała mi o tym, jak doszło do powstania tego pomysłu. Kusznik miał rozważać z Rickiem różne możliwości. Stali we dwoje obok Altany, a Rosita podsłuchała ich podobno przez przypadek. Nie chciała,ale kiedy do jej uszu dotarło, o czym rozmawiają nie mogła po prostu pójść dalej. Wiem, że podsłuchiwanie jest niegrzeczne, ale gdyby nie ona to nie wiedziałabym pewnie jak do tego wszystkiego doszło. Rozmawiali o tym, żeby wypuścić Amber i pomóc jej uciec. Później mieli ją śledzić, jednak to okazało się za bardzo ryzykowne. Jeśli jej grupa jest tak liczna, jak mówi to pewnie bardzo szybko ktoś by ich zauważył. Mieli ją zabić, ale to do niczego by nie doprowadziło. Dlatego Daryl powiedział jej, że z nią ucieknie.

-Rozmawiałaś z nim? Powiedziałaś co czujesz?

-Sama wiesz jaki on jest. Doprowadza sprawy do końca, zawsze. Muszę się z tym pogodzić. Żyjemy w takim świecie, w którym musimy być o krok przed wszystkim. Unikamy śmierci, zagrożeń i tak już to będzie wyglądało. Nie stanę na środku i nie zacznę tupać nogą. Bo być może to jedyna szansa, żeby dowiedzieć się czegokolwiek o tej grupie. Amber może kłamać, wymyślać, że jej ekipa liczy nie wiem ile osób. Oczywiście liczę się z tym, że może się okazać to ściemą. Zaprowadzi Negana i Daryla do psychiatryka i to tyle. Liczę się też z tym, że mówi prawdę. Jeśli tego nie sprawdzimy to możemy tylko spekulować.

-Daryl i Ty robicie to dla nas wszystkich. Rozumiem, że nie chcecie mieć naszej krwi na rękach. Zastanowiłaś się chociaż przez chwilę czy to wszystko jest tego warte?

-Trzymamy się razem. Zawsze tak było. Poza tym zabili Glenna, są bezwzględni.

-Źle to zabrzmiało. Chodzi mi o to, że podziwiam to, co chce zrobić Daryl. Jestem w szoku, że jest taki odważny. Wiem, że zawsze był, ale myślałam, że to dlatego, że nie ma dziewczyny. Wiesz koleś, któremu żadna dupa nie zawróciła w głowie może robić co chce. Tylko że teraz jesteś ty, a mimo to on się poświęca.

-Rosita on już taki jest. Odda życie za każdego z nas. Mam tylko nadzieję, że tym razem śmierć również mu odpuści.- Westchnęłam smutno.- Zaczynając z nim cokolwiek wiedziałam, jaki on jest, wiedziałam, na co się piszę. Ty i Gabriell nie wiedzieliście? Zakochiwanie się w tym świecie jest irracjonalne.

-Nie wiedziałam. Z nami było inaczej. Cała sytuacja z Abrahamem i Shasha sprawiła, że nie chciałam już nikogo kochać. Mimo to on był przy mnie znosił mój płacz, wyzwiska, wrzaski po prostu był. To mnie ujęło i chociaż broniłam się przed tym to miłość była silniejsza. Wiem, że najlepiej nie mieć uczuć, ale tak się nie da. Dlaczego trupy czy ludzie mają nam to odbierać? Rozumiem jak jest ci ciężko. Próbowałam sobie wyobrazić to, jak się czujesz i ciebie również podziwiam. Jesteś silną dziewczyną i wiesz co?

-Tak?

-Pójdą tam. Dowiedzą się wszystkiego i wrócą i nic im się nie stanie. Daryl to najtwardszy koleś, jakiego znam. I co by nie mówić o Neganie to również typ, który nie da sobie w kaszę dmuchać. A teraz nie udawaj, że sprawdzasz, czy ogrodzenie stoi tylko zmykaj do niego. Macie jeszcze kilka godzin i musicie je spędzić razem. Zrozumiano?

-Zrozumiano. Dziękuję ci.- Uścisnęłam moją towarzyszkę i pognałam do domu. Wiedziałam, że on tam jest. Powiedział Amber, że uciekają dzisiaj więc musi uśpić czujność wszystkich. Rzecz jasna ona nie miała pojęcia o tym, że mieszkam z nim. Powiedział, że pomieszkuje u Aarona. Zachowaliśmy wszystkie środki ostrożności i przeniósł swoje ciuchy oraz inne rzeczy do jego domu. To tak na wszelki wypadek, gdyby chciała to sprawdzić. Małe prawdopodobieństwo, że tak się stanie,ale trzeba dmuchać na zimne.

Weszłam do domu i usłyszałam rozmowę, którą prowadził Daryl z Michonne. Przystanęłam, żeby posłuchać, o czym rozmawiają. Zrobiłam to, bo usłyszałam jak kobieta wypowiada moje imię.

-Laura sobie poradzi. Zrozum muszę to sprawdzić.

-Zostawisz na jej głowie całą osadę? Nie możesz obarczyć tym Shashy?

-Daryl dobrze wiesz, że ludzie nabrali do niej szacunku. Będą jej słuchać, a my musimy to zrobić. Rosita i Gabriell będą jej pomagać. Poza tym chcemy, żeby Shasha i Abraham udali się tam z nami.

-Gdzie?- Stanęłam w progi drzwi, które prowadziły do salonu.

-Michonne i Rick trafili na jakieś dziwne miejsce. Moim zdaniem to była kiedyś dziupla jakiś gangusów.

-I co tam jest?

-Wszystko, masa broni, która jest nam potrzebna. Leki, ciuchy dosłownie wszystko.

-No i gdzie to jest?

-Dość daleko. Trafiliśmy na to jakiś czas temu, ale nie było czasu, żeby to sprawdzić. Chcemy zrobić to na dniach. Dlatego chciałam cię prosić, żebyś zajęła się Alexandrią pod naszą nieobecność.

-A grupa Amber? Co, jeśli na nich traficie?

-Wątpię. Widzieliśmy ich w lasach, a my jedziemy w zupełnie odwrotną stronę. Tam jest wszystko, czego nam brakuje. Masa rzeczy, którymi możemy się podzielić ze Wzgórzem i Królestwem.

-Skąd wiecie, że nikogo tam nie ma? Skąd pewność, że nie ma tam żadnych ludzi?

-Miejsce wyglądało na opuszczone od dawna, poza tym jest tak ukryte, że ktoś musiałby się bardzo postarać, żeby je odkryć.

-Dlaczego akurat teraz?

-To najlepszy moment. Grupa Amber będzie zainteresowana Darylem i Neganem.

-Podobno jest ich więcej. Michonne, jeśli na nich traficie to może się źle skończyć.

-Laura to miejsce to dar od Boga. Cała masa zapasów.

-Chcesz to zrobić dla Alexandri czy dla Królestwa?- Michonne miała duże wyrzuty sumienia za to, jak traktowała tamtą osadę. Dlatego wiedziałam, że chce zdobyć te rzeczy właśnie dla nich.

-Musimy to zrobić. Proszę cię, zajmij się Alexandrią. Wrócimy najszybciej jak się da.

-Jeśli taki macie plan to nie będę protestować. Ostatnio i tak przytakuje wszystkiemu, co wymyślicie.

-Dziękuję.- Kobieta posłała mi ciepły uśmiech, a ja go odwzajemniłam.

-Ta uszczypliwość nie była potrzebna.

-Nie byłam uszczypliwa. Po prostu stwierdziłam jak jest. Nie chcę się kłócić to chyba nie najlepszy moment.

-Nie chciałem być niemiły. Po prostu martwię się, że Michonne za dużo na ciebie nakłada.

-Wcale nie.- Usiadłam na kolanach mężczyzny.- Rosita i Gabriell będą mi pomagać. Poradzimy sobie. Nie myśl o tym. Musisz się skupić na Amber i jej grupie. I obiecaj mi coś.

-Co takiego?- Nasze oczy spotkały się.

-Jeżeli będzie zbyt niebezpiecznie to odpuść. Nie staraj się na siłę doprowadzić sprawy do końca. - W odpowiedzi dostałam tylko kiwanie głową.- Obiecaj mi to.-Nalegałam.

-Dobrze, obiecuje.- Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Nim się obejrzałam leżałam na stole, a ubrania znajdowały się na podłodze..

I gotta go my own wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz