List od nieznajomego.

71 5 1
                                        


Oczami Laury.

Negan wyruszył na Wzgórze i przysiągł, że dowie się kto stoi za wpuszczeniem sztywnych i napisami. Powiedział, że nie wróci dopóki nie doprowadzi sprawy do końca. Aaron pojechał z nim, ponieważ uznał, że za grosz mu nie ufa i jeśli tamten spróbuje coś knuć to go zabije. Nasze tłumaczenia zdały się na nic. Oczywiście Negan się nie źle wkurzył. Od razu powiedział, że Aaron może jechać, ale pod warunkiem, że nie będzie wchodził mu w drogę. Kiedy odjeżdżali sytuacji między nimi była napięta. Obawiałam się, że dojdzie do bójki.

Dzisiejszy dzień był ciężki dla każdego z nas. To właśnie dzisiaj urodziny obchodziła Enid. Carl od rana snuł się niczym zombie. Co niestety odbiło się na Lydi. Dziewczyna znów zaczęła się obwiniać.

-Żałuje, że nie mogę cofnąć czasu.- Zerknęłam na Lydie, która ze smętną miną usiadła przy stole.

-Kochanie każdy chciałby cofnąć czas. Niestety nie mamy takiej mocy i musimy żyć z tym, co się stało.

-Kiedy patrzę na Carla jak chodzi taki smutny to mam wrażenie, że on mnie nienawidzi.

-Ciebie? Co ty wygadujesz. Przecież to nie ty zabiłaś Enid.

-Ale Alfa to zrobiła. Tak czy inaczej, jest moją matką. Mam nadzieje, że ona już nie żyje i nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi. I oby Beta żył. On tak naprawdę jest dobry. Zastanawiam się tylko dlaczego Alfa zwlekała z przysłaniem Gammy. Przecież mogła to zrobić i tym samym przyspieszyć atak na Alexandrię. I jeszcze teraz ta sytuacja na Wzgórzu, ja już nic z tego nie rozumiem.

-Lydia nie tylko ty. Nikt nie rozumie co się dzieje. Ostatnio dzieją się pokręcone rzeczy. Negan na pewno dojdzie do tego, kto za tym wszystkim stoi. A ty moja droga nie obwiniaj się i nie myśl, że Carl cię nienawidzi. On tęskni za Enid tak jak my wszyscy.

-A za mną byście tęsknili?- Zdziwiło mnie to pytanie, ale zaraz pomyślałam, że ona czuje się odrzucona. Potrzebuje się upewnić, że nadal jest dla nas ważna.

-Oczywiście, że tak. Przecież każde z nas wskoczyłoby za tobą w ogień. Carl bardzo cię kocha z resztą wszyscy bardzo cię kochamy.

-Powiedz mi coś o niej.

-Wiem to od Ricka. Enid straciła rodziców podczas apokalipsy. Podobno zostali pożarci przez sztywnych, kiedy próbowali naprawić samochód. Ona to wszystko widziała. Błąkała się długi czas, aż dotarła do Alexandrii. Podobno nie odzywała się przez dwa miesiące, wymykała się stąd. Dzięki Carlowi otworzyła się na ludzi. Później ja i Siddiq uczyliśmy ją zawodu lekarza. I tak stała się jedną z lepszych lekarek u nas. Taka była Enid.

-Nie dziwie się, że Carl ją pokochał.

-A ja się nie dziwie, że kocha ciebie. Ty też wiele przeszłaś. Musiałaś wiele udowadniać ludziom.-Przerwało nam pukanie do drzwi. Przeprosiłam Lydie i poszłam je otworzyć. W drzwiach stał Carl. Chłopak od razu przytulił smutną dziewczynę.

-Przepraszam Lydia. Nie chciałem, żebyś przeze mnie poczuła się źle.

- To nie przez ciebie jest mi smutno. Jest tak, bo wiem, że to przez Alfę Enid nie żyje.

-Zostawię was. Muszę coś załatwić.- Wyszłam z domu. Nie chciałam im przeszkadzać. Uznałam, że muszą sobie sami wszystko wyjaśnić a ja nie muszę robić im za adwokata. To ich sprawy i powinni załatwić to między sobą.

Zobaczyłam Daryla, który palił papierosa oparty o jeden z domów. Podeszłam do niego. Opowiedziałam o Lydi i o Carlu. Oczywiście z początku kusznik się zdenerwował. W końcu, jakim prawem ktokolwiek może przyczynić się do łez Lydi. To zawsze działało na niego jak czerwona płachta na byka. Kiedy skończyłam historię jego złość minęła. Stanęłam obok niego, a on objął mnie ramieniem.

-Jakoś w ostatnim czasie spokojnie w tej osadzie.- Mężczyzna spoglądał na ludzi, którzy byli zajęci swoimi sprawami.

-To źle?

-Sam nie wiem. Życie nauczyło mnie, że jeżeli jest za spokojnie to coś się święci. Problem w tym, że święci się już od Bóg wie jakiego czasu.

-Nie znalazłeś ciał?

-Nie. Mam taką zasadę, że jeżeli nie znajdę ciał, albo kogoś przemienionego w sztywnego to znaczy, że ta osoba żyje. Sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć.

-Nie wszystkich udaje się znaleźć. Aaron do tej pory nie odnalazł Ericka. Poszukiwanie ciał jest utrudnione, bo zmarli wstają i łażą. Poradzimy sobie ze wszystkim. - Pocałowałam go w policzek wywołując uśmiech na ustach Daryla. Zauważyliśmy, że Lydia i Carl opuszczają Alexandrię. Pewnie szli do lasu z tego, co wiem mieli jakąś swoją miejscówkę do randkowania.

- No to będzie pogodzenie.- Daryl roześmiał się głośno.

-Miałeś mi nie mówić takich rzeczy.- Klepnęłam go lekko w ramię.

Oczami Lydi.

Udaliśmy się z Carlem w nasze miejsce. Znajdowało się ono nie daleko Alexandrii. W lesie przy powalonym drzewie. Wiedziałam, że on wcześniej przychodził tu z Enid. Mimo wszystko to miejsce miało swój urok. Gromadziliśmy tutaj różne rzeczy. Od komiksów po listy w butelce. Cindy nam je dała. Ocean często wyrzucał takie znaleziska. Mieliśmy spory ubaw, kiedy próbowaliśmy rozczytać te listy. Większość z nich była wyblakłych i rozszyfrowanie ich zajmowało nam sporo czasu. Nie raz wyczytywaliśmy jakieś niestworzone słowa i śmialiśmy się do rozpuku.

-To który teraz?- Carl otworzył metalowe pudełko.

-Może ten?- Wskazałam na jedną z butelek. Była większa niż wszystkie, które mieliśmy w kolekcji.

-Może być i ten.- Chłopak wyjął i otworzył butelkę.- Ten jest chyba najświeższy. Ewentualnie chodzi o szkło. Jest ciemniejsze niż pozostałe butelki, które mamy. Da się go rozczytać bez problemu.

-Czytaj.- Rozsiadłam się wygodnie na trawie, a Carl zaczął czytać list.

I gotta go my own wayTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang