Daleko od czegoś co było kiedyś domem.

348 12 2
                                    


  Oczami Laury.

Od naszej ucieczki z Sanktuarium minęło kilka tygodni. Mia twierdzi, że miesiąc, ale ja pogubiłam się w liczeniu. Trafiłyśmy na ślad Amber, zaczęłyśmy ją tropić. Szłyśmy coraz dalej i dalej, aż znalazłyśmy się mniej więcej 100 km od siedziby, którą kiedyś rządził Negan. W tym też nie zgadzamy się z Mią, bo ona twierdzi, że jesteśmy dużo dalej. Przyznam szczerze, że przestałam liczyć.

Mamy schronienie. Trafiłyśmy do domku na skraju lasu. Z jednej strony mamy rzekę, jest rwąca wiec sztywni nie przejdą. Od strony lasu ustawiłyśmy sporo pułapek. Na zwierzynę, sztywnych i ewentualnych intruzów. Niestety nasz trop się urwał ok. 3 km stąd. Starałyśmy się znaleźć jakikolwiek ślad, ale bez skutecznie. Sądzę, że Amber może nie żyć. Na pewno żyła, kiedy ją śledziłyśmy, ale nagle ślad po niej się urwał. To było dość dziwne. Jeszcze przed wojną z Neganem starałam się znaleźć jej ślad, ale na próżno. A kiedy uciekłyśmy o jej obecności dowiedziałyśmy się praktycznie od razu. Raz ją widziałam, to też było niezrozumiałe. Szłyśmy lasem, a ona stała między drzewami. Gdybym wierzyła w zjawiska paranormalne stwierdziłabym, że to jej duch. Widziałam ją patrzyła na mnie. Wymierzyłam do niej, chciałam strzelić, ale zaczęła uciekać. Biegłyśmy za nią bardzo długo. Niestety uciekła nam.

-Zobacz co znalazłam. Niedoszła Pani Dixon.-Siedziałam przed domem, na drewnianych, trochę spróchniałych schodach. Spojrzałam na Mię, która trzymała zakurzony karton.

-Znowu gorzała? Ten, kto tu mieszkał chyba uwielbiał procenty.-Przeszukałyśmy dom na samym początku. Zabezpieczyłyśmy go, a mimo to gdzieś po kątach znajdowałyśmy masę alkoholu.

-Alkoholik z dobrym gustem?- Mia miała na myśli to, że domek był naprawdę ładny. Miał dwa piętra, piwnicę i strych. Kiedyś miał biały kolor, ale farba zaczęła już odpadać. Meble w większości były skórzane co świadczyło o majętności naszego poprzednika. Dodatkowo było tutaj dużo obrazów. Nie znałam się na sztuce, ale wydawały się drogie. W kuchni były nowoczesne meble, w sypialniach duże łóżka. Nie wiem kto tu mieszkał i dlaczego temu komuś się nie udało. Kiedy tutaj dotarłyśmy znalazłyśmy duży zapas wody, puszkowego i suchego żarcia. Nie znalazłyśmy tutaj, żadnego trupa. Drzwi były zamknięte, ale nie na klucz. Wyglądało to tak jakby ktoś wyszedł na chwilę i zaraz miał wrócić. Jednak nie wrócił. Stwierdziłam to po kurzu i zaduchu, który opanował cały dom.

-Wiem, że nie chcesz o tym gadać, ale musimy mieć jakiś plan. Zostajemy tutaj czy ruszamy dalej? I co z Amber?

-Zgubiłyśmy jej trop. Możliwe, że nie żyje, albo żyje i to ona znajdzie nas.Tak czy siak, była nie daleko i było to niedawno.

-Może coś ominęłyśmy?- Dziewczyna usiadła obok mnie i otworzyła butelkę z ciemną cieczą. To musiało być wino.

-Serio? Będziesz pić?

-A co mam robić? Mamy jakby mini wakacje więc możemy. A tak na poważnie zostajemy czy ruszamy dalej?

-Musimy trochę odpocząć. Nie wiemy, czy gdzieś indziej znajdziemy równie bezpieczne.

-A jeśli.. Daryl poszedł za nami? Jeśli się tutaj zjawi. Co wtedy? Wracamy?

-Nie po to odeszłyśmy, żeby wracać tak? Poza tym zacierałyśmy za sobą ślady.

-Dobrze wiesz, że nie wszystkie.-To prawda. Kiedy trafiłyśmy na ślad Amber przestałyśmy zacierać swoje.

-Myślę, że Daryl nie będzie, aż tak zdeterminowany, żeby nas znaleźć.

-A jeśli się tu zjawi.Powiedz mi co zrobisz?

-Wygonie go. Każę mu wracać.

-Laura. Odeszłyśmy, bo było tak jak było, ale ty zrobiłaś to dla mnie nie dla siebie.

-Co ty pleciesz?-Spojrzałam na jej posmutniałą minę.

-Taka prawda. Gdyby nie ja to siedziałabyś w tym Sanktuarium. Słyszę twój płacz w nocy. Twoje ciało jest tutaj ze mną, ale serce zostało tam przy Darylu.

-To nie tak. Chciałam odejść. Mia dobrze wiem, że ja i Dixon nigdy nie będziemy razem. Niepotrzebnie cokolwiek zaczęliśmy i dobrze, że to się tak skończyło. Cieszę się, że wygraliśmy z Neganem. Nie podoba mi się to, że on żyje, ale już sobie z tym poradziłam. Żałuję tylko, że Rick tego nie zdążył zauważyć.

-Zawsze możemy wrócić prawda?

-Nie możemy. To już za nami. Musimy znaleźć jakąś inną osadę albo żyć same. Jak wolisz?

-W innych osadach możesz się znów zakochać.

-Daj spokój. Ja nie chcę wchodzić w żadne romanse. Zróbmy tak. Mamy tutaj sporo jedzenia i wody.

-I wina.-Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i wzięła kolejny łyk.

-I wina. Posiedźmy tutaj jakiś czas. Jeśli Amber żyje, znajdzie nas tutaj. Jeśli nie to mamy gdzie chwilowo mieszkać. Jak wypoczniemy, a twoja noga się wygoi pójdziemy dalej.

-Nie przypominaj mi o nodze. To był pech nad pechem. Jak podczas apokalipsy zombie,uciekając przed dziką świnią z bachorami można stanąć na gwóźdź? Gwóźdź w środku lasu? Serio?-Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.-Myślisz, że są jeszcze jakieś osady?

-Na pewno są. Mam nadzieję, że będą lepsze od Sanktuarium i, że nie trafimy na żadnego świra.

-Jak trafimy to go zabijemy i już. Idziemy sprawdzić wnyki?

-Jasne,że tak.-Poszłam do domu po łuk, zabezpieczyłyśmy wejście i udałyśmy się do lasu.




Przeszukiwałyśmy pułapki, udało nam się upolować dwa, duże króliki. Na nas dwie to i tak wystarczy. Jedzenie w domu było dobre, ale mięso to mięso. Cały czas rozglądałam się w poszukiwaniu śladów, które świadczyłyby o obecności innej osoby.

-Sztywni w dołku.-Mia podeszła do dołu, który wykopałyśmy właśnie po to, żeby zombie tam wpadały.

-Niech siedzą. Nie wydostaną się.-Z dwoma królikami wróciłyśmy do domku. Rozpaliłyśmy ognisko i upiekłyśmy zwierzynę. W lesie i teraz nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś nas obserwuje. Rozglądałam się,wypatrywałam kogokolwiek. Niestety nie widziałam nikogo. Możliwe, że miałam w ostatnim czasie za dużo wrażeń i dlatego mój mózg teraz szwankuje.  


I gotta go my own wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz