You're mine, honey: Rozdział 41

148 9 4
                                    

Zapanowała cisza, a bynajmniej dla mnie. Teraz czułam jedynie ból i rozczarowanie. Dotknęłam dwoma palcami skroni, właśnie wtedy wróciłam do rzeczywistości. Głośna muzyka, śmiech Rachel oraz Arz i Luke, który trzymał mnie za rękę patrząc mi prosto w oczy

- Alisson... ja...- po raz pierwszy słyszę jak ten pełen nienawiści oraz gniewu chłopak nie potrafi się wysłowić

Odwróciłam wzrok i zapytałam ledwie słyszalnym szeptem

- Dlaczego?

- Wytłumaczę ci to, tylko wyjdźmy stąd

- A co? Nie chcesz żeby usłyszała jak było naprawdę? Wiem, że wciąż za mną tęsknisz. Wczoraj mi to jasno pokazałeś

- Byłem pijany, okej? Z resztą dobrze wiem, że to był twój plan. Upić mnie i nagadać mi tych wszystkich rzeczy... o nas- warknął

Nie chce tego wszystkiego słuchać, muszę się stąd wydostać. Wstałam z kanapy, zabrałam torebkę i sukienkę, którą uprzednio z siebie zdjęłam. Ruszyłam w stronę drzwi, po drodze założyłam sukienkę z powrotem. Jednym mocnym pchnięciem otworzyłam drzwi. Moją twarz owiał chłodny wieczorny wiatr, który momentalnie mnie orzeźwił

- Czekaj!- Luke złapał mnie za rękę

Stanęłam w miejscu. Wzięłam głęboki wdech. Muszę się uspokoić, bo jeśli tego nie zrobię, obawiam się że blondyn dla którego straciłam głowę, może ucierpieć

- To wydarzyło się niedługo przed tym jak wróciłem do domu. Poszedłem z nią, żeby wszystko wyjaśnić, żeby powiedzieć jej jasno, że nie ma już dla nas szans. Poszliśmy do baru. Miałem wypić tylko jednego shota. Nie powiem, dobrze nam się rozmawiało. Zanim zdążyłem się zorientować, wypiłem już piątą kolejkę. Kiedy Arz zaczęła opowiadać...- przełknął ślinę i spojrzał przed siebie martwym wzrokiem- kiedy zaczęła opowiadać o tym, jak było kiedyś. Wtedy kiedy ze sobą chodziliśmy. Poczułem...- zaczął kręcić głowę- Poczułem się dziwnie. Tak jakby nigdy mnie nie zdradziła i nie wyjechała do Nowego Yorku. Potem zasuwała mi kolejne kieliszki

- Nie mogłeś powiedzieć, że już ci wystarczy?- w końcu się do niego odwróciłam- Nie masz własnego rozumu?- zacisnęłam szczękę

- Wtedy kompletnie nie myślałem...

- Też mi nowość- mruknęłam pod nosem

- To stało się tak szybko, ale już kiedy jej usta znalazły się na moich, poczułem że coś jest nie tak... a gdy jej język połączył się z moim...- zamknęłam oczy, silnie powstrzymując łzy- Miałem przed oczami ciebie. To nie było to samo. To nie było to, czego bym chciał. Teraz już wiem, że nikt, nawet Arz, nie dorówna tobie... bo to ciebie kocham- złapał mnie po obu stronach mojej twarzy 

Chciałabym mu wybaczyć. Chciałabym go teraz przytulić i już nigdy nie puszczać, ale jak na razie to dla mnie za dużo. Nie mogę wymazać obrazu jego i Arz, razem. Złapałam go za dłonie i odciągnęłam je od mojej twarzy

- Porozmawiamy później. Muszę trochę ochłonąć. Na razie Luke- długo wstrzymywane przeze mnie łzy w końcu wypłynęły. Odwróciłam się i włożyłam dłonie we własne włosy

- Kurwaa!- usłyszałam za sobą dźwięk przywracającego się kosza na śmierci

Przymknęłam przez to oczy, ale nie obróciłam się. Przeszłam parę domów dalej i usiadłam na wolnej ławce. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Wzięłam pare głębokich wdechów. On mnie kocha... Nie raz mi to pokazał, a z nią już skończył. Nie mogę pozwolić, by moja zazdrość zwyciężyła. Ale... Czy Luke by mi wybaczył, gdyby pocałowała Jack'a pod wpływem alkoholu?

Between Brothers || You're mine, honey {L. H.} Where stories live. Discover now