You're mine, honey: Rozdział 40

157 6 5
                                    

- Co do kurwy nędzy?

Wyswobodziłam się z objęć Jack'a i ruszyłam w kierunku Luke'a. Blondyn zatrzymał mnie gestem dłoni i ruszył w stronę schodów. Wbiegłam na pierwsze schodki tuż za nim. Chwyciłam go za ramię odwracając twarzą do siebie

- Czemu tu przyszłaś? Przecież mówiłem ci, że masz iść do domu

- Alisson nie musi robić tego czego ty sobie żądasz- odezwał się Jack

O niee, proszę siedź cicho.

- Słucham? W ogóle jakim prawem wpierdalasz się między mnie, a Alisson?- warknął Luke schodząc o jeden stopień w dół

- A takim, że zachowujesz się niewłaściwie w stosunku do niej. Serio? Wołałeś szlajać się z Arzaleyą, niż pójść ze swoją dziewczyną na spacer, który sam wymusiłeś?- prychnął

Jack... prosisz się o śmierć

- To po to tu przyszłaś? Żeby zwierzyć się swojego byłemu? Wypłakać mu się w ramię? Powiedz- podszedł do mnie bliżej- Zdążył ci się już dobrać do gardła? Czy może przeszkodziłem?

Jak on może podejrzewać mnie o coś takiego?

- Luke!- krzyknęłam

On jedynie prychnął i wszedł do swojego pokoju głośno trzaskając drzwiami. Spojrzałam na Jack'a. On jedynie wzruszył ramionami. Pobiegłam do pokoju Luke'a. Uchyliłam lekko drzwi. Mój chłopak wpadł w furię. Podszedł do biurka i zrzucił z niego wszystko co tylko było można. Następnie chwycił ramkę ze zdjęciem. Zamachnął się, lecz odłożył je z powrotem na miejsce. Usiadł na łóżku, przeczesał włosy dłońmi lekko ciągnąć za końcówki. Podeszłam bliżej. Nawet na mnie nie spojrzał

- Dlaczego kazałeś mi wracać?- zapytałam

- Co?- teraz w jego oczach widziałam już tylko smutek

- Dlaczego to mi kazałeś sobie pójść, a nie jej? Upokorzyłeś mnie. Wyglądało to jakbym nie była dla ciebie nikim ważnym, a... myślałam że jest inaczej...- nerwowo wykręcałam sobie palce u rąk

- Wiesz, że jesteś dla mnie ważna. W chuj ważna. Po prostu- westchnął- Nie spodziewałem się jej. Chciałem porozmawiać z nią i ostatecznie to zakończyć, ale...

Moje serce momentalnie przestało bić. Zajęłam miejsce obok Luke'a, w razie gdybym naprawdę źle się poczuła.

- Ale wciąż ją kochasz?- zapytałam nawet na niego nie patrząc

- Słucham? Nie!- uniósł ręce jakby chciał się obronić- Alisson... Arz była dla mnie ważna. Bardzo- złapał mnie za dłonie- Ale jestem pewien, że to już minęło. Kocham ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Arzaleya nie jest dla mnie obojętna, bo jakby nie patrzeć wywarła dosyć duże znaczenie w moim życiu, ale- pokręcił głową- Jeśli mam sobie wyobrazić swoją przyszłość, to tylko z tobą. Dlatego kiedy zobaczyłem cię tutaj. Z nim- westchnął i odwrócił się ode mnie

- Do niczego między nami nie doszło. Przyszłam tutaj, bo potrzebowałam towarzystwa. No i może troszeczkę byłam na ciebie zła- zapanowała cisza- Jack wie, że cię kocham, a on nigdy nie zrobiłby niczego żeby mi zaszkodzić

Luke się skrzywił. Wstał z łóżka i podszedł do okna

- W tym rzecz. Jack jest miły, opiekuńczy, dobry. Kurwa, idealny dla ciebie- odwrócił się do mnie- Dba o ciebie tak, jak ja nigdy nie będę potrafił. Nie znam się na serduszkach i romansidłach. Jeśli kogoś lubię to tego nie okazuje, a jeśli kimś gardzę to mieszam go z błotem. Taki już jestem. Nie potrafię tego zmienić

Between Brothers || You're mine, honey {L. H.} Donde viven las historias. Descúbrelo ahora