Between Brothers: Rozdział 5

426 6 2
                                    

Poniedziałek, 6:30
Ugh... przeklęty budzik. Dziś wyjątkowo nie chce mi się wstawać, ponieważ jestem świadoma, że w szkole spotkam... Luke'a. Tak... to potwierdzone, będzie chodzić ze mną do szkoły. Co prawda klasę wyżej, ale mimo wszystko cała ta sytuacja nie jest zadawalają. Muszę się wsiąść w garść. Tym razem mu się nie dam, jestem starsza i pewniejsza siebie... prawda?
***

W czarnej bluzce z wycięciami na ramionach i krótkich jeansowych spodenkach zeszłam na dół w celu przygotowania sobie jakiegoś śniadania.

Otworzyłam lodówkę wyjmując z niej sałatę, ser żółty, szynkę oraz masło. Z wymienionych składników przygotowałam sobie dwie bułki, a jedną z nich zapakowałam sobie do szkoły.
Podczas jedzenia postanowiłam przejrzeć social media. Wyciągnęłam telefon i włączyłam Facebook'a... nie mogę uwierzyć. Ughh, wszyscy trąbili tylko o powrocie Luke'a i jego kolegów. Naprawdę? Jest aż taką gwiazdeczką, żeby podniecać się samym faktem, że będzie chodził z nami do szkoły? Przewróciłam oczami.

Po zjedzeniu śniadania, ogarnęłam jeszcze trochę w kuchni i postanowiłam zebrać się do wyjścia. Sama się sobie dziwię, dziś wyjątkowo szybko się wyszykowałam. Jest dopiero 7:30, więc spokojnie mogę się przejść.
***

Wychodząc z domu zakluczyłam go i ruszyłam przed siebie. Przechodziłam właśnie obok domu Rachel, zauważyłam ją i Mayę (jej drugą przyjaciółeczkę) prowadzają dosyć żywą rozmowę. Zgadnijcie o czym...

- Nie wierzę, że Luke'i wraca!- zapiszczała Maya

- Ohh, nie rób sobie nadziei. Nie zwrócił na ciebie uwagi dwa lata temu, to i teraz tego nie zrobi- skrzyżowała ramiona patrząc na nią lekceważąco. Dobra z jej „przyjaciółka"- Poza tym, dam sobie rękę uciąć, że to do mnie pierwszej wystartuje.- prychnęła

- Jeszcze zobaczymy- odpowiedziała oburzona odwracając się od niej

Kiedy zobaczyłam, że idzie w moim kierunku schowałam się za doniczką, ale z racji tego, że jestem okropną ofermą, przewróciłam ją robiąc ogromy hałas

- No nie wierzę... kogo ja tu widzę? Nie nauczyli cię, że nieładnie podsłuchiwać?

- Jaaa- nie wiedziałam co powiedzieć

- Oh, dajcie jej spokój. Założę się, że to tylko zwykły wypadek, prawda?- o Boże..., przełknęłam ślinę

Odwróciłam się stając twarzą w twarz z Luke'iem.

- Em... tak, dokładnie- zaczęłam się plątać w swoich własnych słowach, dlatego też wzięłam głęboki wdech po czym wypuściłam powietrze.- No, na mnie już pora.- uśmiechnęłam się niezręcznie i szybkim tępem ruszyłam w stronę szkoły.

Zastanawia mnie jedno. Czy Luke się w końcu ogarnął i chociaż trochę wydoroślał, czy to tylko jednorazowa akcja? A z resztą, nieważne. Nawet jeśli byłby teraz najwspanialszym człowiekim na świecie, nie uda mu się nawiązać ze mną żadnej relacji.
***

- Naprawdę? Jesteś pewna, że to był TEN Luke?- zapytała zdziwiona Sophie po tym jak opowiedziałam jej historię sprzed pięciu minut.

- Tak, tego jestem w 100 procentach pewna. Chociaż za nic nie wiem, dlaczego się tak zachował.

- Może się zmienił- Sophie wzruszyła ramionami.

- Szczerze w to wątpię. Ludzie tacy jak on się nie zmieniają.

Usłyszałyśmy piski, więc nieco zdziwione ruszyłyśmy w kierunku wydawanych dźwięków.
Przez frontowe drzwi, wszedł właśnie Luke, a tuż za nim Michael, Ashton i Calum. W sumie jednym z plusów jest to, że chłopaki nie wiedzą jak się nazywam, więc pod tym względem nie ma szans, żeby mnie poznali. Ja natomiast zdążyłam poznać ich imiona, ponieważ nie raz słyszałam jak się ze sobą naradzali, czy też po prostu rozmawiali.

Stado dziewczyn rzuciło się na nich, dosłownie się przyklejając do każdego z osobna

- To jest chore...- powiedziałam z zażenowaniem.

- No niby tak... ale musisz przyznać, że niezłe z nich ciacha- szturchnęła mnie głupio się uśmiechając.

Spojrzałam na Luke'a... blond włosy postawione na żel, kolczyk w dolnej wardze... o Boże, oczy błękitne jak ocen (ich bym nie zapomniała), czerwona koszula w kratę... i... jejuu, ale on urósł.

- Nie. Nie widzę nic szczególnego- wzruszyłam ramionami, ale Sophie chyba wyczuła, że kłamię.

- Uhm, oczywiście- zrobiła poważną minę zmieszaną ze śmiechem.

- Cześć skarbie- poczułam oddech na swojej szyi

- Hej Jack- pocałowałam go w usta- Widzisz jakie się tutaj widowisko zrobiło? Twój brat musi być tutaj naprawdę ceniony- wywróciłam oczami

- No niestety tak. Rok temu jak przyszłaś do naszej szkoły to już go nie było, więc nie mogłaś zobaczyć co się tutaj działo- widocznie się spiął

- Eh, nie ma co tutaj stać. Chodźmy pod salę- powiedziała Sophie
***

Lekcja angielskiego ciągnęła się w nieskończoność. Siedziałam z Sophie w ławce, a żeby jakoś zapełnić czas, postanowiłyśmy zagrać sobie w kółko i krzyżyk.
Po mojej trzeciej, przegranej rundzie odpuściłam:

- Nie chce mi się już w to grać.

- Mhm... i to napewno nie dlatego, że jeszcze ani razu nie wygrałaś, zgadłam?- cicho się zaśmiała

- Dokładnie tak- również się zaśmiałam

- Panno Watson, widzę że jesteś dziś pełna energii, a więc może chociaż raz wykorzystaj ją w słusznej sprawie i pójdź proszę do biblioteki, po słownik ortograficzny dla każdego ucznia.

- Po 20 słowników?

- Cieszę się, że chociaż liczyć potrafisz, ale tej zdolności możesz użyć na lekcji matematyki, a teraz zrób to o co cię proszę.

- Yhym...- mruknęłam oburzona.

Ugh, dlaczego uwzięła się akurat na mnie? Przecież w klasie nie tylko ja rozmawiałam. Z resztą to do Rachel powinna mieć wyrzuty, bo nie raczyła się zjawiać na lekcji. Jestem ciekawa jak mam przenieść te wszystkie słowniki, sama!

Idąc kolejnymi korytarzami słyszę jakieś śmiechy:

- Ojj nie wygłupiaj się, tutaj?- kto by się spodziewał... Rachel

- A niby czemu, przecież nikogo nie ma- Luke?!
Skąd w ogóle przyszło mi do głowy, że mógł się zmienić. Nie dość, że wredny i arogancki to jeszcze puszczalski.

- To chyba nie wasz dzień- uśmiechnęłam się chamsko pokazując się im.

O nieee, zobaczyłam właśnie Rachel, w samej bieliźnie. Szybcy są...

- Alisson?!- krzyknęła- Już od samego rana mnie irytujesz! I co Luke, nadal uważasz, że to tylko „wypadek"?- powiedziała do niego ubierając się, on z kolei zmierzył mnie wzrokiem i wyraźnym grymasem ma twarzy.

Mhm... zaraz się zacznie

- Wiesz... chyba masz racje, niepotrzebnie rano się za nią wstawiłem, najwyraźniej lubi podsłuchiwać innych i pojawiać się zawsze wtedy, kiedy NIE POWINNA- ostatnie dwa słowa wręcz wysyczał w moim kierunku

- Słucham?! Myślicie, że chciałam zobaczyć jak się tutaj liżecie?! W sumie nie ma tego co, by na dobre nie wyszło, bo gdybym przyszła tutaj 5 minut później, to zapewne już byście się wymieniali swoimi chorobami wenerycznymi. Jesteście po prostu obleśni, a ty Luke? Ledwo przyjechałeś i już cię swędzi? Radziłabym ci uważać, bo jak Rachel jest już tak rozepchana, że z pewnością zgubisz się w tej otchłani.- ostatnie słowa dosłownie wyplułam po czym odwróciłam się i skierowałam do biblioteki.

Nie powiem, byłam dumna ze swojej wypowiedzi. Teraz jestem pewna, że nie będę już siedziała cicho. Nie dam sobie wejść na głowę.

Wiem, że to głupie i pewnie rozpętam wojnę, ale... mam ochotę się zemścić, za tamte wakacje i za to co stało się przed chwilą... Sprawię, że przeżyje taką samą kompromitację jak ja, tyle że przed wszystkimi swoimi rówieśnikami i o 100 razy bardziej widowiskową.

Muszę się przyznać, że na tą zemstę długo będzie nam dane czekać😂// następny rozdział jutro

Between Brothers || You're mine, honey {L. H.} जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें