You're mine, honey: Rozdział 38

142 6 6
                                    

Otwieram oczy i spoglądam na wyświetlacz telefonu. 11:30. I tak to ja mogę wstawać. Przeciągnęłam się wydając z siebie cichy jęk. Wsunęłam stopy w puchowe kapcie, podeszłam do lustra i związałam włosy w luźnego koka. Zeszłam na dół w celu przygotowania czegoś do jedzenia. Nie minęło nawet 10 minut, gdy po pokoju rozległ się dźwięk dzwonka. Kto to może być? Mama jest w pracy, a dziewczyny pewnie jeszcze śpią. Wsadziłam bluzkę w spodenki, które następnie opuściłam najniżej jak się dało. Otworzyłam drzwi, a moim oczą ukazał się pewien mężczyzna. Przez moment byłam totalnie spięta, przypomniał mi się tamten wieczór, kiedy pod mój dom zawitał trener

- Pani Carter?- zapytał

- Em... tak?- odparłam nieco wystraszona

- Proszę bardzo- wystawił brązową paczkę, z której wystawała czerwona róża w moją stronę

Dostawca widząc zdezorientowanie na mojej twarzy szybko dodał

- Opłacone

Jakby w spowolnionym czasie sięgnęłam po pakunek, podziękowałam i zamknęłam drzwi. Usiadłam na kanapie i zajrzałam do środka. Wyjęłam róże, a następnie frytki oraz nuggetsy z McDonalda. Na dnie torby leżała biała kartka zgięta na pół. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać

Smacznego księżniczko ;*

Uśmiechnęłam się na sam widok. Powąchałam krwiście czerwony kwiat i ruszyłam w stronę kuchni, aby wyjąć wazon. Kiedy już umieściłam go w salonie na stoliku zabrałam się za jedzenie. Naprawdę jestem wdzięczna Luke'owi za to, że ułatwił mi sprawę z organizacją śniadania. Malutkie kawałki mięsa zniknęły zanim zdążyłam się zorientować. Wzięłam do ręki telefon z zamiarem podziękowania mojemu chłopakowi, które brzmiały: Dziękuje za śniadanko, oszczędziłeś mi trochę czasu ;*. Parę minut później otrzymałam wiadomość zwrotną

Od: Luluś🥰: Czekaj, co? Jakie śniadanie?

Do: Luluś🥰: No to, które mi przysłałeś

Od: Luluś🥰: Niczego ci nie przysłałem. Myślisz, że by mi się chciało? Hahaha

Nic nie rozumiem... Spojrzałam się przed siebie, lecz kolejna wiadomość oderwała mnie z zamyśleń

Psychol: Smakowało?

Frytka wypadła mi z ręki. Niemal słyszałam jak odbiła się od stolika i upadła na podłogę. Miałam nadzieje, że sprawa z nim ucichła już na dobre. Rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu

- Ej, kto ci wysłał śniadanie jak nie ja?- zapytał Luke nie czekając nawet na to aż coś powiem

- To znowu on- powiedziałam cicho

- Kto?- cisza którą usłyszał z mojej strony mówiła sama za siebie- Przyjechać?

- Nie... nie musisz. Zamierzałam wpaść do Sophie, bo od wczoraj nie dała znaku życia i zaczynam się trochę martwić

Luke westchnął, lecz po chwili zabrał głos

- Uważaj na siebie. Gdyby coś się działo, dzwoń

- Dobrze

- Kocham cię

Na moje usta mimowolnie wpłynął uśmiech

- Ja ciebie też, na razie

- Pa skarbie- wymruczał

Rozłączyłam się i kontynuowałam konsumpcje frytek. No co? Nic się nie może zmarnować
***

Zapukałam do drzwi do domu Sophie. Gdy po dłuższym czasie nikt mi nie otworzył, ponowiłam próbę. Chwile później tuż przede mną stanęła mama mojej przyjaciółki

Between Brothers || You're mine, honey {L. H.} Where stories live. Discover now