Dom

861 55 35
                                    

Od kempingu minął tydzień. Dookoła można było wyczuć napiętą atmosferę. Każdy z nas czekał. Nie mieliśmy pojęcia kiedy nowe zło nawiedzi Hawkins. Na samą myśl, żeby przeżywać coś takiego znowu, przechodził mnie dreszcz. Chciałem, aby wreszcie było spokojnie, bez żadnych komplikacji. Chciałem, aby El wiodła normalne życie, tak jak my wszyscy. 

Jak na razie postanowiliśmy o niczym nie wspominać Hopper'owi i pani Byers. Praktycznie z tego, co widziała El nie wywnioskowaliśmy nic, a woleliśmy ich nie martwić. Dziewczyna z kolei tamten moment przeżyła dosyć kiepsko. W namiocie spała jednak ze mną, bo wszyscy uznali, że tak poczuje się bezpiecznie. Praktycznie całą noc miała koszmary, a ja jedyne co mogłem zrobić, to ją przytulać i po prostu być.

Na wszystkich spotkaniach naszej drużyny siedzi cicho. Jest strasznie przygnębiona i zmartwiona. Chciałbym w jakiś sposób pomóc, ale nie wiem jak. Nagle usłyszałem głos dobiegający z mojej krótkofalówki:

- Mike, jesteś tam?- zapytała cicho El.

Momentalnie poderwałem się z miejsca, chwytając przedmiot, omal się przy tym nie przewracając.

- Tak El?

- Mógłbyś do mnie przyjechać?- w jej głośnie można było wyczuć nadzieję.

- Oczywiście. Będę do pół godziny.

- Dziękuję.

Ruszyłem na górę, gdzie przebrałem się z dresów na jakieś stosowne ubranie. Następnie pokierowałem się do kuchni, w której zastałem Nancy. Powiedziałem jej, gdzie jadę i po chwili siedziałem już na rowerze. Postanowiłem jeszcze zahaczyć o któryś sklep i kupić paczkę gofrów, bo wiedziałem że ją to uszczęśliwi. Dodatkowo kupiłem coca-colę. 

Jadąc dobrze mi znaną drogą, wspominałem każdy moment, kiedy życie nas wszystkich wisiało na włosku. Demogorgona, Łupieżcę Umysłów. Wszystko to było tak odległe a zarazem bliskie. Nie potrafiłem sobie wyobrazić nowego potwora, który mógłby nam zagrażać. Zastanawiałem się, czy inni również myślą na ten sam temat. W końcu wszyscy jesteśmy w to zamieszani. W laboratorium ciągle są przeprowadzane testy na tunelach, które być może już nie służą do tego co wcześniej, ale dalej skrywają tę mroczną część drugiej strony. Na szczęście ludzie, którzy teraz tam pracują, nie zagrażają El ani nam, tylko chcą pomóc.

Gdy tylko zeskoczyłem z roweru, od razu pognałem w stronę drzwi. Nawet nie zdążyłem zapukać, kiedy Hopper otworzył je i wyszedł na ganek. 

- Dzień dobry szeryfie. Zmiana w pracy?

- Cześć Mike. Tak, właśnie jadę. Zostawię cię na trochę z Jane. Może poprawisz jej humor. Ostatnio jest jakaś przygaszona.- westchnął.

- Postaram się.- posłałem mu lekki uśmiech i wszedłem do środka, zamykając drzwi uprzednio na klucz. 

Ruszyłem w stronę pokoju El i delikatnie zapukałem do drzwi. Gdy tylko usłyszałem ciche "proszę", przekroczyłem próg pokoju. Dziewczyna leżała na łóżku z książką na brzuchu. Miała ubrane szare dresy, które zostawiłem u niej kiedyś. Uśmiechnęła się słabo i poklepała miejsce obok siebie. Położyłem się na miękkiej pościeli i objąłem ją mocno.

- Hej, jak się czujesz?

- Nie jest aż tak źle. Cały czas próbuję przeanalizować to, co wtedy widziałam, ale nie potrafię. Przepraszam. - westchnęła.

- Hej, to przecież nie twoja wina, nikt cię nie obwinia.- mówiąc to, pocałowałem ją w czoło.- Spróbuj o tym już nie myśleć. Co się wydarzy, przekonamy się w najbliższym czasie. Jak na razie próbujmy żyć normalnie, dobrze?

- Dobrze.- spojrzała mi w oczy.- Pocałujesz mnie, skoro mamy funkcjonować normalnie?

- Oczywiście.- zaśmiałem się i złączyłem nasze wargi w delikatnym, przepełnionym uczuciem pocałunku.

Uwielbiałem smakować jej soczystych, malinowych ust. Czułem, że pasujemy do siebie idealnie, jesteśmy bratnimi duszami, które spotkały się w niecodziennych okolicznościach.

- Z racji tego, że mamy wolny dom, idziemy oglądać jakiś film?- zaproponowała.

- Pewnie, przyniosłem gofry.- na te słowa w jej oczach momentalnie dostrzegłem iskierkę radości.

Szczęśliwa El sprawiała mi radość. Gdy się smuciła, moje serce krwawiło. Czyż to nie jest prawdziwa miłość?

353 Days. | MilevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz