Las

869 51 39
                                    

Właśnie dopakowywałem ostatnie rzeczy do plecaka. Dzisiejszego dnia postanowiliśmy sobie zrobić mały camping w lesie. Rodzice nas wszytskich się zgodzili, ale pod warunkiem że wybiorą się z nami Jonathan, Nancy i Steve. W sumie o to, żeby Harrington poszedł najbardziej domagał się Dustin, ale wszyscy bardzo go lubimy, więc nie mieliśmy z tym najmniejszego problemu. 

Usłyszałem ciche pukanie do tylnych drzwi, które znajdowały się w piwnicy, więc pospiesznie je otworzyłem. Przede mną stała uśmiechnięta Jane. Miała na sobie czerwoną koszulkę i krótkie spodenki w paski. Włosy były rozpuszczone, a z ramienia zwisał jej plecak. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem. Wpuściłem ją do środka, gdzie usiedliśmy na kanapie. Dustin razem ze Steve'm mieli pod nas podjechać. Max i Lucas zabierali się z Will'em, Jonathan'em i Nancy. Wystarczyło jechać na dwa samochody.

- Naprawdę się cieszę! Pierwszy raz będę na kempingu.

- Ja już byłem parę razy z kuzynami, ale z naszą drużyną jeszcze nie.- odpowiedziałem.

- Muszę cię uprzedzić. Ja i Max zajmujemy jeden namiot. Ty będziesz dzielił swój z Lucasem.- zaśmiała się.

Na jej słowa westchnąłem zrezygnowany. Chciałem być z nią w jednym namiocie. Już dawno u mnie nie nocowała ani ja u niej, więc zaczęło mi brakować tego wspaniałego uczucia. Kiedy wiem, że jest przy mnie moja ukochana dziewczyna i wszystko jest w jak najlepszym porządku. No trudno, może innym razem. 

Nagle usłyszeliśmy klakson, co oznaczało, że chłopaki już są. Chwyciłem El za rękę i wyszliśmy po schodach na górę. Szybko pożegnaliśmy się z moją mamą i już po chwili siedzieliśmy na tylnych siedzeniach pojazdu Harringtona. Dustin przybił mi piątkę, a dziewczynę przytulił w dosyć dziwaczny sposób, gdyż był przypięty pasami do fotela. Gdy ruszyliśmy, El oparła głowę o moje ramię, a ja splotłem nasze palce razem. Steve spojrzał na nas przez lusterko i zmarszczył brwi.

- Nie za młodzi jesteście na czułości?- zapytał.

- A ty w naszym wieku miałeś już dziewczynę?- spojrzałem na niego rozbawiony.

- No tak, ale to co innego. Jeszcze do niedawna byliście tacy mali, a teraz co?- westchnął, a my wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

- Steve, nie rozklejasz się za bardzo? Przypominasz w tym momencie moją mamę.- Dustin zmierzył go wzrokiem.

- Ale tak szybko dorastacie...- Henderson poklepał go po ramieniu, kiedy chłopak wyraźnie się zasmucił.

Czasami naprawdę zachowuje się tak jak taka niańka lub mama naszej drużyny. Nie mogłem w to uwierzyć, że z dupka Harringtona zmienił się w fajnego chłopaka, któremu nie przeszkadza różnica wieku między nami.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, reszta już czekała. Szybko się przywitaliśmy, następnie zostawiając pojazdy i idąc w głąb lasu. Ja i El trzymaliśmy się za ręce, tak samo jak Lucas i Max czy Jonathan i Nancy. Steve i chłopaki szli na przodzie, szukając odpowiedniego miejsca na nocleg. Temperatura była nie za niska ani nie za wysoka. Przyjemne ciepło ogarniało nas z każdej strony. Wciągnąłem rześkie powietrze i odetchnąłem. Tego mi było trzeba.

Nagle El się zatrzymała i spojrzała w tył. Jej twarz wyrażała czyste przerażenie, a ciałem wstrząsnął dreszcz. Chwyciłem ją za ramiona, ale nie reagowała.

- Ej, coś jest nie tak z El!- krzyknąłem, a wszyscy momentalnie znaleźli się przy nas.

Dziewczyna się trzęsła, z nosa i uszu puściła jej się krew. W ogóle nie kontaktowała. Zacząłem się naprawdę martwić. Nancy podeszła do niej i chwyciła jej twarz w dłonie.

- Jane, słyszysz mnie? Wszystko w porządku, nic się nie dzieje.- starała się mówić spokojnie i przekonująco, ale jej głos nieznacznie drżał.

Po paru minutach z ust El wydobył się cichy jęk, a następnie runęła na ziemię. Szybko znalazłem się przy niej, układając głowę na moich kolanach. Po policzkach ciekły jej łzy, oczy miała zaciśnięte. Ten widok ranił mnie od środka. Nancy zaczęła szukać czegoś w plecaku, a Max chwyciła moją dziewczynę za dłoń. 

- Hej, w porządku. Jesteś bezpieczna, a my jesteśmy razem z tobą.

Moja siostra wyjęła chusteczki i wytarła krew z twarzy El, po której policzkach nadal ciekły łzy. Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła. Zacząłem głaskać ją po włosach, żeby dodać odrobinę otuchy. Steve i Jonathan wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym podnieśli El z ziemi. Ruszyliśmy w stronę polany, na której postanowiliśmy rozłożyć namioty. Ja i Jane siedzieliśmy obok siebie, kiedy reszta zajmowała się przygotowaniem naszego kempingu. Głowę oparła o moje ramię, a nasze dłonie złączyła razem. 

Gdy wszyscy byli gotowi, usiedli w półokręgu, tak żeby patrzeć na nas. 

- Co się stało?- zapytała Nancy.

- Coś widziałam.- przełknęła głośno ślinę.- Coś niedobrego zbliża się do Hawkins.

353 Days. | MilevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz