Koszmar

1K 59 74
                                    

Siedziałem w piwnicy, kiedy usłyszałem krzyk mojej mamy z góry:

- Mike! Pozwól tu na chwilę!

Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale zrobiłem to, o co prosiła. Odłożyłem książki na bok i wyszedłem po schodach na górę:

- Tak Hopper, nie ma najmniejszego problemu. Jane jest mile widziana. Pouczą się, a później położą spać. Podrzucę ich rano do szkoły. Nie musisz się martwić, przecież nocowała tu już parę razy.- rozmawiała przez telefon.

Po chwili rozłączyła się i odwróciła w moim kierunku:

- Słuchaj, Hopper ma wyjazd służbowy za miasto i nie chce zostawiać Jane samej. Zapytał czy mogłaby u nas nocować, więc się zgodziłam. Pouczycie się, bo Jane czegoś nie umie, w porządku?

-Oczywiście!- ucieszyłem się.- O której przyjedzie?

- Za dwie godziny, także posprzątaj tą piwnicę, bo nie chcę się za ciebie wstydzić.

- Już, już..

Wróciłem na dół i uśmiechnąłem się szeroko patrząc na fort. Może będziemy spali tak jak na ostatnim nocowaniu? Pozbierałem parę poduszek walających się po podłodze i poprawiłem książki na stoliku. Po chwili usłyszałem kroki na schodach:

- Słyszałam, że El u nas dzisiaj nocuje. Jutro chyba też.- powiedziała Nancy i uśmiechnęła się.

- No, cieszę się, że mama nie ma z tym problemu. 

- Jak chcesz, to przyniosę tu coś do jedzenia i picia.

- Dzięki.

Dziewczyna wróciła po paru minutach i oznajmiła,  że rodzice jadą coś załatwić do miasta, więc zostajemy do wieczora sami. Nie przeszkadzało mi to, bo przynajmniej będzie trochę spokoju. Resztę czasu czekania spędziłem na czytaniu powieści Stephena Kinga i przeglądaniu podręczników. Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, zerwałem się z miejsca i jak najszybciej pobiegłem otworzyć. Przede mną stała El i Hopper, który trzymał jej torbę i plecak. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i weszła do środka, a ja wziąłem jej rzeczy. Już miałem żegnać szeryfa, kiedy powiedział:

- Mike, El opowiedziała mi o tym co się stało w szkole. Dziękuję, że ją obroniłeś. Zasługujesz na moje zaufanie, ale jeżeli ją zranisz, to licz się z konsekwencjami.- zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu.

- Do zobaczenia Hopper.- powiedziała Eleven i przytuliła mężczyznę.

- Widzimy się za parę dni. Nie róbcie niczego głupiego.

- Niby czego?- zapytała, a ja pokręciłem głową z niedowierzania na jego słowa.

Zamknąłem drzwi i zaprowadziłem El na dół do piwnicy. Zacząłem tłumaczyć jej ostatni temat z biologii, gdyż nie rozumiała go najlepiej. Przykro mi, że musiała dorastać w takich warunkach, odcięta od świata i braku normalnego rozwoju. Teraz musiała dużo rzeczy nadrabiać, ale miała nas, więc nie musiała się tak bardzo martwić, bo zawsze byliśmy po to, by jej pomóc. Hopper i Joyce Byers też jej pomagali. Max i Nancy zabierały ją na babskie zakupy, a ja byłem przy El w każdym momencie, pokazując jej uroki świata. 

- Mike, mam dość.- powiedziała po dwóch godzinach nauki i położyła się na kanapie.

Uśmiechnąłem się na ten widok i zamknąłem podręcznik.

- To co chcesz teraz robić?- zapytałem.

- Obejrzymy jakiś film?- poprosiła z nadzieją w oczach.

- Oczywiście. Może być Indiana Jones? 

- Mhm. 

Szybko włączyłem telewizor i odpaliłem kasetę z filmem. Wróciłem do leżącej dziewczyny i podniosłem ją do góry, tak by mogła położyć głowę na moich kolanach. Głaskałem jej miękkie włosy, uśmiechając się przy tym szeroko. Cieszyłem się, że ją mam przy sobie. Tak właśnie spędziliśmy następne dwie godziny. Po tym czasie mama, która już wróciła, zawołała nas na kolację:

- Co robiliście?- zapytała, jedząc udko z kurczaka.

- Uczyliśmy się i oglądaliśmy film.- odpowiedziałem.

- Jak ci idzie nauka kochanie?- spojrzała na El.

- Całkiem dobrze. Bez pomocy Mike'a i reszty nie dałabym sobie rady.

Po zjedzeniu wróciliśmy na dół i usiedliśmy na kanapie:

- El, mogę cię o coś spytać?

- Tak.

- Jak się czujesz po tamtej sytuacji w szkole?- zapytałem, a ona posmutniała.

- Jest w porządku, ale nie chcę już nigdy sama spotkać Troy'a.

- Nie martw się, nie pozwolę by cię skrzywdził.- mówiąc to przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.

- Dziękuję, że jesteś Mike.- wyszeptała w moją koszulkę, na co ścisnąłem ją jeszcze mocniej.

Leżeliśmy tak długi czas nic nie robiąc, tylko tuląc się do siebie. Bez tej dziewczyny nie potrafiłbym normalnie funkcjonować. Jest dla mnie całym światem. Około godziny jedenastej postanowiliśmy się położyć. Weszliśmy do fortu i ułożyliśmy się wygodnie pod kołdrą. Objąłem ją ramieniem i uśmiechnąłem się lekko. W takiej pozycji oboje zasnęliśmy.

~*~

- Mike! MIKE!!- obudziłem się słysząc głośny krzyk.

Podniosłem się do siadu i spojrzałem na dziewczynę obok. Cała się trzęsła, po policzkach ciekły jej łzy i krzyczała. Musiała mieć koszmar. Szybko chwyciłem ją za ramiona:

- El, kochanie, obudź się.- szturchnąłem ją delikatnie.- Słońce, obudź się.

Po chwili dziewczyna otworzyła oczy i od razu mocno się we mnie wtuliła. Objąłem ją mocno, gładząc po głowie. Z jej ust wydobył się głośny szloch:

- Kochanie, to tylko zły sen, jesteś tu bezpieczna, ze mną.- pocałowałem ją w czoło.

- B-boję s-s-się.- wyszeptała.

- Już dobrze. Powiesz mi co ci się śniło?

- Byłam w l-laboratorium. Tort-turowali m-nie i z-zabili cię n-a moich o-o-oczach.

- Skarbie, to nie wydarzyło się naprawdę. Jestem tu, a ty razem ze mną bezpieczna. Chodź, połóżmy się już.

Ułożyłem głowę na poduszce, a El przyciągnąłem do siebie i położyłem jej głowę na mojej klatce piersiowej. Dziewczyna wtuliła się we mnie mocno, a ja pocałowałem ją w czoło.

- Dziękuję Mike.- wyszeptała.

- Od tego jestem.


353 Days. | MilevenWhere stories live. Discover now