Sny

1.5K 76 52
                                    

Cały czas chodziłem niespokojny. Myślałem nad tym, co wydarzyło się w Halloween. To była El. Wiem to. Tylko dlaczego uciekła? Nie powiedziała co się z nią stało? Może miała jakiś powód, że się do mnie nie odzywała? Z innego punktu widzenia można powiedzieć że wariuję, po tym jak ją straciłem. Może to po prostu wydarzyło się tylko i wyłącznie w mojej głowie? Moja podświadomość stworzyła coś niemożliwego? Tak naprawdę mam jeszcze więcej pytań, niż odpowiedzi. Nie powiedziałem o tym nikomu inmemu, oprócz Will'owi. Dustin i Lucas na pewno by mnie wyśmiali... W szkole nie mogłem się na niczym skupić. Chłopaki coraz bliżej zaprzyjaźniali się z Max, a ja miałem to głęboko w dupie. Liczyła się tylko Eleven. Pewnego, chłodnego popołudnia zostałem w domu i w piwnicy rozmyślałem nad tym wszystkim i robiłem sobie notatki. Nie chciałem, żeby coś mi najzwyczajniej w świecie umknęło. Nagle drzwi się otworzyły i na dół zeszła Nancy z talerzem:

- Chyba nie raczysz przyjść na obiad, co? - zaśmiała się i podała mi posiłek.

- Dzięki. - uśmiechnąłem się krzywo i już chciałem wrócić do poprzedniego zajęcia, ale dziewczyna ponownie mi przerwała.

- W porządku? Ostatnio jesteś jeszcze bardziej cichy, jak wcześniej. Myślałam, że już jest lepiej. - posłała mi nerwowy uśmiech.

- Po prostu muszę coś przemyśleć. Zajmuje mi to sporo czasu.

- Jak będziesz chciał, to możesz się wygadać. Najwyżej przyjdź.- poklepała mnie po ramieniu i ruszyła w stronę schodów.

- Dzięki.. No wiesz, za wszystko.

- Nie ma za co Mike. - i już jej nie było.

Wróciłem do poprzedniego zajęcia, ale coś cały czas mi się nie zgadzqło... Jeżeli to na serio była ona, to gdzie mieszkała tyle czasu. No chyba nie w lesie..
Szybko zjadłem obiad, bo chciałem wyjść na świeże powietrze i trochę się dotlenić, ale byłem zbyt zmęczony, żeby się gdziekolwiek ruszyć. Jedyne, na co było mnie stać, to przenieść się do posłania Eleven i przykryć się kołdrą. Momentalnie odpłynąłem...

Ciemność.. Wszędzie ogarniała mnie ciemność... Podniosłem się z lodowatej ziemi i stwierdziłem, że coś jest nie tak. Trafiłem do Drugiej Strony... Nie było to przyjemne uczucie, wiedzieć że gdzieś może czaić się czasem jakiś potwór, który czyha na moje życie. Ruszyłem przed siebie i rozglądałem się uważnie dookoła. Mijałem różne budynki w Hawkins, ale były mroczne, budzące niepokój.. Nie czułem się tutaj bezpiecznie.. Nagle stanąłem naprzeciwko mojej szkoły. Coś ścisnęło mnie w gardle. Bałem się tam wejść, ale musiałem sprawdzić klasę, w której mogła być Eleven.
Przechodziłem szybkim krokiem wzdłuż korytarzy, szukając odpowiedniego pomieszczenia. W końcu dotarłem do celu, ale to wcale mi nie pomagało... Przełknąłem głośno ślinę i nacisnąłem na klamkę. Wszedłem do środka i stanąłem jak wryty. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach, gdy zobaczyłem siedzącą na biurku Eleven. Dziewczyna na mój widok od razu wstała:

- Mike...

- Już w porządku. Jestem tu El.. - uśmiechnąłem się i podszedłem powoli w jej stronę.

- Dlaczego tak długo? - przytuliłem ją do siebie najmocniej jak potrafiłem.

- Przepraszam.. - wyszeptałem, dławiąc się łzami. - Ważne, że już jesteśmy razem.. - po tych słowach uśmiechnąłem się i złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku...

Podniosłem się do pozycji siedzącej, dotykając delikatnie ust. Czułem się, jakby to nie był sen. Jakbyśmy się naprawdę pocałowali. Po prostu czułem dotyk jej ust na moich... Ale to przecież nie było możliwe. Jedna łza spłynęła po moim policzku, ale jej nie starłem. Pozwoliłem jej płynąć. Zrezygnowałem z pójścia gdziekolwiek i ponownie położyłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy. Tak bardzo chciałem znowu ją zobaczyć, chociaż w śnie...

Biegłem korytarzem i nie patrzyłem na to, że do kogoś dobijam. Jedyne, o czym marzyłem, to żeby wyjść z tej pieprzonej szkoły. Otworzyłem z całej siły drzwi i ruszyłem na tył budynku. Usiadłem na twardej ziemi i schowałem twarz w dłoniach. To życie tak cholernie mnie przytłaczało. Bez niej nie miało najmniejszego sensu... Nagle poczułem delikatny dotyk na ramieniu. Wzdrygnąłem się i popatrzyłem na osobę, która przerwała mi to użalanie się nad sobą. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To była El. Prawdziwa Eleven. Szybko wytarłem łzy i mocno się w nią wtuliłem. Tak bardzo tego pragnąłem..

-------------------------
Hejka! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Jutro wstawię kolejny!

353 Days. | MilevenWhere stories live. Discover now