Przeprosiny

1.8K 117 14
                                    

Dzień 46

Dalej tęsknię za tobą El... Nie musisz się bać, nie zapomniałem o tobie. Nigdy bym tego nie zrobił... Dzisiaj mama powiedziała mi, żebym pojechał na jakiś czas do krewnych, ochłonął. Ale ja nie zamierzam opuszczać Hawkins, przyjaciół. Muszę tu być, gdybyś wróciła. Muszę w to wierzyć, bo to mnie tutaj trzyma, nie pozwala się załamać.. Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale umówiłem się za chwilę z chłopakami na rowery.. Przypomniało mi się, jak jeździłaś na moim bagażniku..

W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, więc odłożyłem krótkofalówkę  na stolik. Szybko się ogarnąłem i wybiegłem z domu. Chłopaki czekali już na mnie. Wziąłem rower i pojechaliśmy:

- To gdzie jedziemy? - zapytał Dustin.

- W sumie to nie wiem. - odparłem.

- Do lasu? - zaproponował Lucas.

- Możemy. Moja mama prosiła, żebym wrócił za dwie godziny. Strasznie się teraz martwi..

- Okej, to skręcamy?

- Dobra. - powiedziałem.

Jechaliśmy ścieżką, wyjątkowo wesoło gawędząc. Dawno nie czułem się tak lekko.. Świeże powietrze i czas spędzony z najlepszymi przyjaciółmi dobrze na mnie działa, ale jednak coś w środku mnie pękło, gdy dotarliśmy pod klif.. Uratowała mnie, powiedziała że jest potworem, chociaż tak nie było. Pamiętam, jak ją wtedy przytuliłem, a do uścisku dołączył się Dustin... Postanowiłem nie płakać, bo wiedziałem że dobrze się to nie skończy. Jakaś część mnie w tamtym momencie krzyczała. Kiedy usiedliśmy na żwirze i patrzyliśmy na krajobraz przed nami. Dustin co jakiś czas mi się przyglądał. Tylko on tutaj wtedy był. Wziąłem kamień do ręki i mocno się zamachnąłem. Poleciał prosto w dół.

- Mike, wszystko okej? - Will spojrzał na mnie podejrzliwie.

- W jak najlepszym porządku.. - powiedziałem lekko piskliwym głosem.

- No nie wydaje mi się. - odparł Lucas.

Po jego twarzy, można było zauważyć irytację. Wiem, że nie przepadał za Eleven, ale gdyby nie ona, już dawno bym nie żył. Uratowała mnie. Przynajmniej Troy po tym wszystkim częściowo się od nas odczepił. Oparłam się na łokciach i patrzyłem prosto w niebo. Cały czas powtarzałem sobie, żeby przez przypadek nie wybuchnąć płaczem lub zrobić coś innego. Dustin poklepał mnie po ramieniu:

- Chcesz o tym pogadać, stary?

- Niby o czym?

- Dobrze wiesz. - odparł Lucas przewracając oczami. - O Eleven.

- Sami teraz zaczynacie, a kiedy ja coś powiem zawsze jest problem. Zdecydujcie się wreszcie!

- Mike, my się najzwyczajniej w świecie martwimy. - powiedział Will.

- Po Lucasie tego nie widać. Chcecie mnie sprowokować, żebym znowu się poryczał?!

- Stary, uspokój się. Wiem, że jestem głupi. Chyba nie minęło jeszcze wystarczająco dużo czasu, żebyś że wszystkim się uporał... Przepraszam, że byłem taki wredny, ale po prostu brakuje mi dawnego Mike'a. - westchnął Sinclair.

- Dobra, rozumiem. Nic nie szkodzi, ale uwierz że bardzo mnie to zabolało. Myślałem, że w ogóle nie przeszkadza ci to, że odeszła...

- Przecież ja też za nią tęsknię, tylko nie tak bardzo jak ty. Bardzo nam pomogła, ale też była lojalną przyjaciółką. - uśmiechnął się mówiąc to, a ja odwzajemniłem.

Resztę czasu spędziliśmy na gadaniu i patrzeniu na krajobraz. Szczerze mówiąc to cieszyłem się, że wszystko zostało między nami wyjaśnione. Nie miałem siły na kłótnie.

353 Days. | MilevenWhere stories live. Discover now