Nowy rok

1.3K 76 38
                                    

Właśnie wracałem ze sklepu razem z Nancy. W naszym domu miała się odbyć mała sylwestrowa impreza, jeżeli tak można to nazwać. Mieli do nas przyjść Will z Jonathanem, Lucas, Max, Dustin, który uparł się, że Steve ma być razem z nami, no i oczywiście Hopper miał przywieść El. Rodzice wyjechali na tydzień do sąsiedniego stanu, do ciotki, więc mieliśmy trochę spokoju. Bardzo cieszyłem się, że El przeżyje swojego pierwszego Sylwestra razem ze mną. Chciałem jej tyle pokazać... 

Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos siostry, która prowadziła samochód. Dostała go w prezencie od rodziców na święta:

- Kupiliśmy wszystko, jak dojedziemy musimy zająć się dekoracjami i stołem. Rozmawiałam z Max, powiedziała że przyjdzie nam pomóc, bo i tak nie ma co ze sobą zrobić.

- W porządku. - odpowiedziałem. 

- Cieszysz się, że będzie Jane?

- Bardzo. - uśmiechnąłem się. - Przecież to będzie jej pierwsza taka impreza. Pierwszy Sylwester spędzony w gronie przyjaciół.

Dojechaliśmy na miejsce i od razu wzięliśmy się za wypakowywanie toreb z jedzeniem, napojami, petardami i innymi potrzebnymi rzeczami. Weszliśmy do domu, zakupy zostawiliśmy w kuchni, a zabraliśmy się za przesuwanie mebli w salonie. Była dopiero druga, a wszyscy mieli zjawić się przed ósmą, jednak chciałem żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, wręcz idealnie, z czego zdawała sobie sprawę Nancy oraz Max, która miała przyjść o trzeciej. Zjawiła się wręcz punktualnie i razem zaczęliśmy wieszać girlandy i wszystkie ozdoby. Choinka, która stała w kącie salonu, dodawała uroku. 

Na stole ustawiliśmy półmiski z chipsami i innymi przekąskami oraz słodyczami. Nancy przyniosła butelki z napojami i szampanem dla niej i chłopaków. Około szóstej zeszliśmy z Max do piwnicy, żeby trochę odpocząć:

- To tutaj spała? - zapytała, gdyż była tu tak naprawdę dopiero pierwszy raz.

- Tak, nie chciałem tego likwidować, w sumie sam spałem tu tak często, że nawet nie bywałem w moim pokoju na piętrze.

Usiedliśmy na kanapie, rozmawiając o imprezie, która miała odbyć się za jakąś godzinę. Szczerze mówiąc, naprawdę polubiłem dziewczynę i było mi strasznie głupio, jak na początku ją traktowałem.

- Jak tam z tobą i Jane? - zapytała, uśmiechając się.

- Dobrze, nawet bardzo dobrze. Nie widzieliśmy się od Wigilii, ale dzisiaj spędzimy trochę czasu we dwójkę.

- Coś zaplanowałeś?

- Można tak powiedzieć. 

Rudowłosa była idealną towarzyszką do rozmów na temat Jane. Tylko jej i mojej siostry mogłem się poradzić, bo z chłopakami szło opornie. No może oprócz Lucasa, który chodzi z Max. Nie zdziwię się, jeżeli on i El będą rozmawiać tak samo jak ja z Max.

- A tak w ogóle to co z tobą i Lucasem? Wiem tylko, że gdzieś się wybraliście w czasie świąt.

- Poszliśmy na spacer do lasu i do kina. Skąd wiesz? - zdziwiła się.

- Mamy sojusz. - zaśmiałem się.

- A ja z El.

Po tej krótkiej rozmowie wróciliśmy na górę i poprawialiśmy ostatnie rzeczy. Wszyscy zaczęli się pojawiać przed ósmą. Najpierw przyjechali Will i Jonathan, później Lucas, a po nim Steve i Dustin. Nie było tylko El, ale wiedziałem że Hopper prędzej czy później ją przywiezie. Nancy puściła jakąś składankę przygotowaną kilka dni wcześniej. Wszyscy bawili się świetnie. Lucas i Max tańczyli na środku, co nie powiem, wychodziło im, Moja siostra i brat Will'a również poruszali się w rytm grającej muzyki, a ja i reszta siedzieliśmy i gadaliśmy o wydarzeniach jeszcze z tego roku. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poderwałem się najszybciej jak tylko mogłem i ruszyłem otworzyć.

Stanąłem oniemiały, gdy ją zobaczyłem. Miała delikatnie pomalowane oczy, włosy okalały jej uroczą twarzyczkę, a jeansy i bordowa bluzka pasowały do niej idealnie. Na mój widok uśmiechnęła się i jednocześnie zarumieniła. Przytuliła się do mnie, a ja zrobiłem to samo. Trwaliśmy tak dosłownie chwilkę, gdyż Max i Lucas wciągnęli nas do środka. Dziewczyny zaczęły razem rozmawiać, cieszyłem się, że tak szybko się zaprzyjaźniły, a ja i Lucas odeszliśmy kawałek na bok.

- Może umówimy się na jakąś podwójną randkę za jakiś czas? - zaśmiał się chłopak.

- W sumie czemu nie? Chodź coś zjeść, bo zanim one się nagadają, minie dobra chwila.

Następne kilka godzin spędziliśmy na graniu w różne gry, tańczyliśmy do kilku piosenek oraz jedliśmy kupione wcześniej jedzenie. Pięć minut przed północą wyszliśmy na ogródek, żeby przygotować petardy. Zajęli się tym Steve i Jonathan,  reszta stała na trawie śmiejąc się, a ja i El siedzieliśmy na tarasie. Dziewczyna miała zarzuconą na ramiona moją bluzę, w której wyglądała uroczo i siedziała oparta o moje ramię. Ja natomiast trzymałem jej dłoń i bawiłem się jej palcami. Cisza między nami była komfortowa. Słowa były niepotrzebne. Wszystkie uczucia jakimi darzyliśmy siebie nawzajem były wyczuwalne. Gdy do północy została minuta, odwróciłem się w jej stronę.

- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że mam cię teraz obok siebie. Te 353 dni, uświadomiły mi, jak strasznie jesteś dla mnie ważna. 

- Ty dla mnie też Mike. Przez te wszystkie dni tak bardzo tęskniłam za tobą. 

Wybiła północ, a my pocałowaliśmy się delikatnie, po czym ruszyliśmy do pozostałych. El stała przede mną, a ja opatuliłem ją swoimi ramionami, patrząc z jakim zaciekawieniem dziewczyna obserwuje fajerwerki. Było po prostu idealnie.

353 Days. | MilevenWhere stories live. Discover now