69 rozdział

699 43 18
                                    

Jak pisałam w poprzednim rozdziale, zrobię wszystko po swojemu i tortur będzie i nie będzie...😈🤣😈😂

Czkawka

Do pomieszczenia wszedł Draco. Nie wyglądał za przyjaźnie. Pewnie dziś będzie inaczej.

- Więc?...- Zapytał głaszcząc smoka.

- Znasz moją odpowiedź.- Po raz setny powtórzyłem.

- Wiesz... to zaczyna mnie męczyć...- Mruknął lekceważąco ostrząc klingę miecza, która szybko znalazła się w pochwie.- Czas najwyższy jakoś Cię zmusić do czynów... Może polecę sobie do twojego domku i... załóżmy zacznę torturować twoich przyjaciół, na czele z Powell?...- Nie dałem mu dokończyć.

- Nie waż się do nich lecieć i ich krzywdzić!- Krzyknąłem na całe gardło.- Ich zostaw w spokoju!

- To zależy wyłącznie od Ciebie samego...- Posłałem mu nienawistne spojrzenie i złapałem kraty. Nie chciałem, by on ich dorwał. Nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia. Każdego dnia prześladowało by mnie sumienie, żal i smutek.- Ale już mnie znudziłeś, tymi... No chyba cię coś,  Nigdy... Czas pokazać Ci, kto tu rządzi.- Uśmiechnął się lekko i po chwili zwrócił kilka słów do strażnika:- Skuć go i męczyć, do póki zacznie gadać. Nie ma taryf ulgowych... Cierp...- I odszedł, zostawiając za sobą Nocną Furię i Dangerous Eyesight. Zaczęły chodzić wokoło niczym głodne lamparty, próbujące zjeść mniejszego osobnika od siebie. Nie powiem... Zacząłem się bać. Szczerbatek jest łagodny, ale za nim taki się stał, minęło parę tygodni. Tutaj muszę wytrzymać i nie dać się zjeść w parę godzin.

Strażnik jednak nie zamierzał rzucić mnie smokom na pożarcie. Swobodnie otworzył klatkę, ale nie miałem szans by uciec. Byłem głodny, spragniony, a on, silny, wysportowany i pełen energii. Taki ja, nie miałem z nim szans. Na nadgarstkach założył mi łańcuchy i chlasnął w twarz. Nis dałem się jednak i nie puściłem pary z ust. Na szyi zamontował mi coś na wzór obroży. Zza paska wyjął bicz i... już wiedziałem jak to się skończy. Spuściłem wzrok i zcisnąłem mięśnie. Ręce zacisnąłem do bólu i czekałem na strzały. One jednak nie nastąpiły. Usłyszałem kroki. Czarnowłosy Draco stanął w mroku i zaczął mnie obserwować. Zapewne dla niego to przyjemność patrzeć na ludzką krzywdę.

- Zaczynamy wodzu?- Zapytał mężczyzna mojego ,,brata".

- Czyń honory, Ivo...- Zamachnął się, tworząc świst, kiedy tą ciszę przerwał głos. Moje ukojenie. Szczęście. Chociaż teraz to owe szczęście zastąpiło zmartwienie.

- Czkawka!- Powell wbiegła i od razu stanęła w bez ruchu, widząc smoki.

- Kochanie, uciekaj...- Wydałem z siebie jak najwyższy ton głosu, ale parę dni bez jedzenia i picia zrobiły swoje. Lekko podniosłem głowę, ale od razu odpuściłem ją z bólu.

Oni nie mogą jej zrobić krzywdy. Rachel wpakowała się w samo gniazdo kobry. A wąż to wykorzysta...

- Brać ich! Smoki też!- Rozkazał Draco. Poddani zaczęli gonić i z nimi walczyć. Próbowałem coś zrobić, co kolwiek, ale na próżno.

Walka była przegrana. Wszyscy zawiśli. Na całe szczęście, Powell obok mnie. Choć na chwilę mogłem pokazać jej uśmiech, który wcale nie wyszedł, jak miał wyjść. Łańcuchy były na tyle długie, że mogłem pogłaskać ją po policzku. Pojedyncza łza spłynęła po jej bladym policzku. Piękne oczy były wypełnione małymi kryształkami. Na chwilę odwróciłem wzrok i zacisnąłem pięści z bólu. Szczerbatek, narzeczona i cała reszta byli tutaj związani i czekali na cud. I oby ten cud nastąpił. Nie wybaczę sobie, kiedy jakaś krzywda im się stanie.

- Oooo... I proszę. Już miałem lecieć sobie na waszą wyspę, a wy sami tu przyszliście.- Powiedział.- A jakie cuda my tu mamy? Blondynka z wielką blizną na twarzy, bruneta o niebieskich oczach, jakiegoś brunecika o niebieskich oczach, straszą panią z trzema warkoczykami piegowatą dziewczynę i... smoczki. Koszmara Ponocnika, Gronkla, Burzochlasta, Gnatochrupa oraz Białą i Nocną Furię... Czyżby to sama Alfa smoków? Jeśli tak, to chylę czoła... Jak tam, Szczerbatku w rządzeniu?- I wybuchnął śmiechem. Krew wzburzyła mi się i miałem ochotę go udusić.

- No więc?... Jak będzie z tym tresowaniem?...- Ponownie zapytał w moją stronę. Zastanawiałem się.

Jeżeli zgodzę się, to ON zabije wiele istnień. Jeśli się nie zgodzę, to ON zabije mój sens życia. Jakbym nie wybrał to i tak na psi urok, będzie źle.

- Nie?... Skoro nie, to będziesz patrzeć jak niewinne osoby męczą się i ciepią na twoich oczach...- Szepnął i rzucił Powell na środek. Rzuciła na mnie spojrzenie: ,,Kocham Cię, bez względu na to, co zdecydujesz.". I zaczęło się... (To moment dla tych, którzy kochają ból i tortury 😈😈😈). Zamachnął się i z całej siły uderzył ją w plecy. Krzyknąłem rozdzierając struny głosowe. W skórze zostały szramy i jasnoczerwona krew zaczęła sączyć się małymi strumieniami.

- Nie! ZOSTAW JĄ TY POTWORZE!- O dziwo, przestał. Ale nie przez moje krzyki. Tylko jedna rzecz była w stanie to zrobić. Gest ręki.

- Zostawcie ją w klatce.- Brutalnie została rzucona i zaczęła płakać.- Więc, jak?...

- Dobrze...

- Nie!!!- Ukochana znów dostała biczem. Nie mogłem na to patrzeć. Rozrywało mnie od środka.

- Zamknij się!- Chlasnął ją w twarz, zostawiając czerwony ślad.

- Mogę wytresować ci smoka, ale oni mają być nie dotykani i nie bici.

- O to się nie martw... Idziemy!

- ONA ze mną.- Powiedziałem twardo. Draco wyjął dziewczynę i rzucił pod moje nogi. Natychmiast ją podniosłem i przytuliłem. Byłem cały we krwi, ale to nie szkodzi. Była przy mnie. Tylko tyle się liczyło.- I po co tu przychodziłaś?- Szepnąłem.

- Nie mogłam Cię zostawić.- Powiedziała. Prawie nic nie usłyszałem.

- IDZIEMY.- Popchnął nas w kierunku drzwi. Musimy stąd jak najszybciej uciec.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I kolejny rozdział! Ja się starałam jak najlepiej umiałam, więc nie gryźć!😂😂😂

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Where stories live. Discover now