30 rozdział

1.8K 95 38
                                    

Czkawka

Szukaliśmy zagubionych Viggo i Jacka, ale na próżno.

Szukaliśmy jakiejś wyspy, lądu... cokolwiek. Lotka nie była w najlepszym stanie i mogliśmy spaść do oceanu.

Głodni i zmęczeni daliśmy prowadzić smoczym przyjaciołom. Wyczekiwaliśmy dalszego obrotu zdarzeń. Kolejna burza wisiała z powietrzu i zaczęło się ściemniać.

- Odynie! Gdzie my w ogóle jesteśmy?! - Jeźdźczyni Wandersmoka krzyknęła w nicość znajdującą się przed nią. - Dała bym wszystko by znaleźć się na jakiejś wyspie... cokolwiek!

- Uwierz, Selena ja też. Lotka prędzej czy później zniszczy się i będziemy zmuszeni wylądować... - Podleciałem do fioletowego Wandersmoka.

Lecieliśmy dalej. Księżyc wyjrzał zza chmur i radośnie odbijał światło słońca. Nam nie było do śmiechu. Wiatr nasilał się i było coraz zimnej. Smoki z determinacją łopotały skrzydłami, wypatrując miejsca zatrzymania. Sam też rozglądałem się za czym kolwiek. Rozbitym statkiem... no czym kolwiek.

Nagle za linii horyzontu zauważyłem czarną plamę. Wyostrzyłem wzrok. Drzewa, trawa, ziemia... Ląd!

- Dzieczyny...! - Schyliłem się by nie stawać oporu powietrza i modliłem by nie było to złudzenie.

Selena

- Dzieczyny...! - Usłyszałam głos Czkawki. Chłopak schylił się i uparcie patrzył w dal. Skierowałam wzrok i ujrzałam...

- Ląd!... Słodki ląd! - Krzyknęłam. Lily skrzywiła się. Przeprosiłam ją i zaczęłam lecieć za Haddockiem.

Po jakiś dwudziestu minutach z hukiem wylądowaliśmy. Razem z Lily zrobiliśmy parę fikołków. To samo cała reszta.

Po dojściu do siebie, zagłębiliśmy się w las. Dzięki sztyletom przedzieraliśmy się przez gąszcz roślin. Dotarliśmy na jakąś polanę otoczoną drzewami. Było to idealne miejsce, by przespać się i zostać niezauważonym. Czkawka wyjął z torby przyczepionej do siodła jakimś materiał. Rozwinął. Były to koce.

- Ktoś idzie ze mną pozbierać chrustu?! Musimy z tego zrobić namiot... - Z brunetem poszła Rachel, a za nimi ich smoki. My z Tris, Ewą i Marianną zostaliśmy przy ognisku, które zrobiłyśmy z jakiegoś krzaka.

- Martwię się o Jacka i Viggo... - Zdołałem usłyszeć głos blondynki opierajacej się o Zbiczastrzała. - Mam nadzieję, że szybko ich znajdziemy...

- Ja też mam taką nadzieję. Co ja zrobię bez Viggo? - Tris głaskała swojego wierzchowca - Ach Echo, Echo...

- Dobra, teraz nie gadamy o nich. Napewno się znajdą. - Powiedziałam w kierunku dziewczyn. - Pomówmy o czymś innym... No... nie wiem o czym.

Nastała cisza przerywana szumami i świstami dobiegającymi z lasu. Robiło się coraz zimniej. Na całe szczęście mieliśmy wierne smoki, które nas rozgrzały. Jak zazdroszczę Rachel i Tris. One mają tego kogoś, człowieka do którego mogą się przytulić. Ja mam tylko Lily. No, ale nie narzekam...

Tymczasem u Czkawki i Rachel

Rachel

Było tu tak ponuro! We włosach miałam parę jeżyn i rzepów. Kilka razy prawie się przewróciłam, ale uratował mnie Czkawka.

- Oj! Uważaj, bo się uszkodzisz! - Ledwo co złapał mnie za kołnierzyk protezą, a ja byłam zdolna z bliska obserwować robactwo w błocie. Szybko się podniosłam i dalej zbierałam patyki. Takie sytuacje jeszcze parę razy się powtórzyły. Na szczęście Haddock krok w krok łapał mnie i podnosił.

- Dzięki... A nie martwisz się o siebie? Ciągle mnie ratujesz... - Zapytałam,  idąc przed siebie. Po chwili usłyszałam głos.

- Martwię się bardziej o Ciebie niż o siebie, bo uważam, że jesteś więcej warta o de mnie. - Z miłością zagłębiłam się w jego zielone oczy. Uśmiechnął się... jego uśmiech był taki śliczny!

Wyszliśmy z kupą badyli po godzinie. Zrobiliśmy coś na wzór namiotów. Następnie usiedliśmy, opierając się o swoje smoki. Czkawka w tym czasie coś szkicował i poprawiał przy ogonie Furii. Nie przeszkadzałam mu, bo wiedziałam, że tego nie lubi.

Po rozmowie i jakiś nędznych pieczonych grzybach z ogniska poszliśmy spać. Ja spałam z Haddockiem, a inne dziewczyny razem w trójkę.

Wtuliłam się w bok chłopaka i cieszyłam chwilą. Tylko tyle wystarczyło mi do szczęścia. On...

Czkawka

Wtuliła się we mnie, a gdy zamknąłem oczy, pomyślałem, że nie chcę od losu niczego więcej, tylko móc już zawsze trzymać ją w ramionach.

Jej długie falowane włosy muskały mi twarz. Zacząłem obracać pasemko wokół palca.

- Czego teraz najbardziej potrzebujesz? - Zapytała.

- No wiesz... Ciebie. - Lekko uśmiechnąłem się całując ją w czoło. - Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham Ciebie, twój uśmiech, spojrzenie, śmiech, dłonie, styl, włosy, głos, zachowanie... - Powoli wyliczyłem, co mi się w niej podobało, ale wcale nie musiałem. Mogłem powiedzieć w skrócie wszystko.

- Słodki jesteś. - Szepnęła.

- Ty również. Wiesz czego też pragnę?

- Czego?

- Chciałbym każdego ranka budzić się  przy Tobie. - Spojrzałem jej głęboko w oczy i zasnąłem wtulony w jej lśniące włosy. Nie chciałem niczego więcej. Tylko jej...

~~~

Witam, witam! Dzisiaj rozdział później, bo niestety nie miałam go napisanego. Mam nadzieję, że się podoba. Przy okazji dziękuję za komentarze i gwiazdki! To daje takiej motywacji!❤❤❤

Trochę krótki, ale mam nadzieję, że wybaczycie!

Dziękuję jeszcze raz do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Where stories live. Discover now