36 rozdział

1.2K 70 60
                                    

Następnego dnia

Viggo

Z samego rana wstałem i przygotowałem się na podróż na Herring. Młody mówił, że podróż zajmie nam około tygodnia z hakiem. Po drodze było parę wysepek, więc w każdej chwili mogliśmy zlatywać i odpoczywać.

Razem z Jackiem chowaliśmy ostatnie rzeczy, kiedy podbiegł do nas Ryan. Rozczochrany zaczął coś szybko mówić.

- ...bym lecieć?! - Podniecony skakał i ułożył ręce w geście błagania.

- Czekaj, czekaj młody! Jeszcze raz! - Krzyknąłem za ramienia, odwracając się do czternastolatka. On uspokoił się i na jednym wydechu powiedział długie zdanie.

- Wczorajpodschłuchałemtwoją rozmowęzmamąotejwyspieNocnych Furiiiwogóleipytamsięczymógłbym sięzwamiwybraćnatąpodróż?

- Oj, ale my nie lecimy szukać tej wyspy... na razie. My szukamy przyjaciół... - Westchnąłem spoglądając na Jacka.

- Ale ja bardzo chciałbym poznać tych waszych przyjaciół! Z waszych opowiadań to oni są tacy... odważni! Szczególnie ten Czkawka!

Uśmiechnąłem się pod nosem. Młody naprawdę był uradowany i chciał bardzo poznać cała resztę.

- Spytaj się mamy. Ale i tak uważam, że jesteś za młody...

- A ten wasz Czkawka? Uciekł z wyspy w wieku dziesięciu lat!

- Ale on musiał uciekać. Był bity, wyśmiewany... - Wyliczyłem na palcach każde słowo dając nacisk na musiał.

- No, ale...

- Jeśli mama pozwoli, to nie mam nic przeciwko, a ty Jack? - Szturchnąłem porozumiewawczo. Pokiwał głową i wrzucił sobie na plecy worek. - Ale jeżeli się nie zgodzi, to nie licz na naszą pomoc. - Zakładając worek, wyszedłem wsiadając na Kulę. Po kilku minutach przed nami stał nijaki Ryan i jego mama.

- ...Ale mamo!

- Nie, synku! To niebezpieczne!

Chwilę minęło zanim się dogadali. Wyszło, że kobieta leci razem z nami. Oboje zabrali najpotrzebniejsze rzeczy i wylecieliśmy.

Na Herring

Czkawka

Nastał nowy dzień. O wschodzie a nawet może troszkę wcześniej poleciałem z Szczerbolem polatać. Pod wpływem ostatnich wydarzeń coraz żadziej to robiliśmy.

Różne sztuczki, akrobacje, i inne najtrudniejsze triki powietrzne wykonywaliśmy z łatwością. W tym momencie niebo należało do nas.

- Tak!!! Nowy rekord!!! - Darłem się jak głupi w dal. Furia też szczęśliwa kilka razy strzeliła plazmą i wleciała w nią z jęzorem na wierzchu.

Po dwóch godzinach zlecieliśmy na ziemię. Wszyscy już nie spali, a siedzieli przy ognisku i rozmawiali. Była też cała czwórka czyli James, Artem, Jessica i Tom.

-...dostał czkawki! O!... Cześć Czkawka! - Przywitałem Rachel całusem w policzek i usiadłem koło niej jedną ręką łapiąc w talii.

- O czym rozmawiacie? - Zapytałem ciekawy.

- A o niczym istotnym. Lepiej powiedz co ty robiłeś.

- Też nic istotnego. Latałem sobie ze Szczerbatkiem. Jak zawsze... - W dłoń dostałem gorący kubek herbaty. Napiłem się i momentalnie moje ciało rozgrzało się. Wyjąłem swój notesik i zacząłem przeglądać swoje stare rysunki. Tak jakoś mnie natchnęło... Moja dziewczyna zza ramienia również przeglądała szkicownik. Tak powiem szczerze, to nie przeglądałem go od kilku dobrych lat. Tylko rysuje i rysuje...

Na pierwszej stronie była narysowana Berk. Powróciły złe wspomnienia, więc przewróciłem kartkę. Na kolejnej karcie były rysunku pierwszej lotki Szczerbatka. To natomiast rozbawiło mnie. Pamiętam kiedy wpadliśmy w wodę i byliśmy cali mokrzy...

Kolejne strony dawały coraz więcej do myślenia i dzięki nim przypominałem sobie coraz to więcej wspomnień. Na jednym z nich narysowałem wszystkich moich przyjaciół. Był to dla mnie niezwykle cenny obrazek. Dopiero teraz zauważyłem, że na ostatniej stronie była narysowana Astrid. Nigdy przez te dziewięć lat nie zauważyłem tego. Bez zastanowienia wyrwałem kartkę, puszczając ją na wiatr, który poniósł ją ku górze.

- Czkawka, czy Ty mnie kochasz? - Zapytała Powell.

- Co za głupie w pytanie. Oczywiście, że tak.

- A kochasz tylko mnie?

- Och... nie mógłbym kochać nikogo innego, zostałem stworzony, by kochać tylko Ciebie. - Czule odpowiedziałem, mocniej przytulając ją. Odwzajemniła uścisk i dalej oglądaliśmy moje stare prace.

Mijały kolejne godziny na nic nie robieniu i śmianiu się.

W godzinach wieczornych na purpurowym niebie powoli zaczynającego się ugwieżdżać, zaczęły sypać się fioletowe i czarne pociski. Wcześniej jednak usłyszałem tylko świst. Czy to jest co ja myślę?...

- O nie... - Mruknął jeden z mieszkańców wyspy Herring. - Czarni atakują...

Wszyscy złapali swoje nieodłączne bronie i pobiegli w kierunku wioski. Nikt z Wyspy Cierni nie wiedział co robić. Złapałem Artema za ramię i zapytałem:

- Artem, mamy pomóc? - Natychmiastowo zaprzeczył.

- Nie! Oni zabiją wasze smoki. Zawsze radzimy sobie z nimi, to tym razem damy radę bez was...

- Ale tam są Nocne Furie! Muszę sprawdzić... - Wskakiwałem na Szczerbatka i poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Dziewczyna prześwietliła mnie wzrokiem. Wiedziała co chcę zrobić.

- Czkawka, nie. Nie próbuj ich przekonywać do dobroci. Nie słyszałeś opowiadań Toma?

- Słyszałem i chcę, by tamci zaprzestali wojny...

- Ale Czkawka! To nie nasza wojna! Jesteśmy tu około tydzień i nam nic do tego! Proszę Cię!

- Rachel, ale ja... nie mogę. Nie mogę patrzeć jak ten człowiek wykorzystuje te smoki. Wybacz. - Wyszarpnąłem się z uścisku i odleciałem w kierunku wioski. Na całe szczęście Szczerbatek był czarny i doskonale maskował się w barwach nocy.

~~~

I kolejny rozdział! Krótszy od poprzedniego, ale kto by się przejmował! Ważne, że w ogóle się pojawił. Jak myślicie co mogło by się dalej dziać? Co zrobi Czkawka? Prawdopodobne next jutro!

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Where stories live. Discover now