56 rozdział

943 66 53
                                    

Czkawka

Szczerbatek odizolował mnie od świata toną śliny.

- Mordko, przestań...- Jeszcze raz mu powtórzyłem. Furyjka przestał i dopiero teraz miałem okazję przyjrzeć się zamaskowanej postaci, która uratowała mi życie. Widziałem tylko zielono-niebieskie oczy. Bardzo podobne do moich.

- Naprawdę wszystko dobrze, Czkawka?- Zapytała Selena pomagając mi razem z Rachel wstać. Pokiwałem tylko głową patrząc na wzdrygnietą kobietę. Tak jakby przestraszyła się mnie dzięki imieniu? Żeglarze rozpowszechnili tak bardzo moje imię i tytuł Smoczy Jeździec?

- Eee... Pani mnie zna?- Zapytałem. Poprawiła tylko maskę i obruciła laskę w dłoni.

- Nie... Nie. Po prostu... Tak jakoś wyszło...- Speszyła się, nie wnikałem, bo pewnie i tak nie dowiem się prawdy. Szybko zmieniła temat.- Może uciekniemy z wira walki, bo dostaniemy od Łupieżców?- Zgodziliśmy się i wolnym krokiem zeszliśmy na plażę pod opiekuńczym wzrokiem smoków, które zabijały każdego złego, który podchodził.

- Sam wytresowałeś Nocną Furię?- Spytała podchodząc do Szczerbka i go głaszcząc. Smok przewrócił się na grzbiet i wywalił jęzor.

- No... Tak. Ale to nic takiego... Wiele smoków mam na koncie...- Odparłem zmieszany.

- Ty nie bądź taki skromny!- Krzyknęli wszyscy. Jednak kontynuowała Powell.- Oswoiłeś nam wszyskim smoki, pomogleś Jamesowi, Jessice, Tomowi i Artemowi... A! I nie zapomnijmy o Julie i jej synu Ryanie!

- Oj ta...- Na plażę wbiegli Chuligani. Pośpiesznie założyłem maskę przed bystrym wzrokiem ojca i Astrid.

- Wy... wy... wygraliśmy!- Krzyknął Pyskacz.-I teraz próbują zaciągnąć Nocne Furie z powrotem na statek!- Bez słowa wsiedliśmy na smoki zostawiając zdezorientowanych ojca i Pyskacza. Astrid i Heathera poleciały za nami. Jak się okazało nie kłamali. Dwadzieścia osób łapało za sznury i ciągnęło Furie na pokład. O nie...

Szczerbatek zarówno jak i Błyskawica ryknęli na ludzi. Zlecieliśmy i zaczęliśmy walczyć przecinając liny. Parę strzałów plazmy i wrogowie uciekli z popatrzonymi tyłkami. Tchórze...

Dwie Furie kiedy nas zobaczyły chciały czym prędzej uciekać z kajdanami na pyszczkach.

- Nie odlatujcie!...- Szczerbatek powiedział coś do nich po swojemu. Delikatnie ściągnąłem im łańcuchy i spróbowałem dotknąć. Były zgrabnymi czarnymi smokami, jak sądzę samicami. Jedna z nich-zielonooka była identyczna i gdyby nie sztuczna lotka, mógłbym pomylić smoki. Druga zaś o fioletowych oczach była troszkę większa od koleżanki i bardziej nieufna w stosunku do mnie. Łupieżcy i Berserkowie mieli w tej nieufności swój udział...

- Nie bójcie się. Oni już wam nic nie zrobią...- Chyba przekonałem je do siebie, bo obydwie łasiły się niczym koty. Usiadłem zmęczony po trutce Łupieżców i głaskałem dwie Nocne Furie i swoją prywatną maskotkę, Szczerbatka. Tak sądzę, że to dziwnie wyglądało. Trzy wielkie masy przykryty mnie swoim ciężarem lizały, uderzały łapkami i przytulały na smoczy sposób. Poddałem się im.

Mordka odgonił na chwilę przedstawicielki swojego gatunku i zaczęło mu odwalać. W zęby złapał protezę i byłbym ciągnięty przez całą wyspę, ale odkręciłem sztuczną nogę. Furia zorientowała się po dziesięciu minutach i z wyrzutem wrócił z ,,gryzakiem" w pyszczku.

- No wiesz, dziękuję Ci!- Dokręciłem sobie nogę i wsiadłem w siodło. Lecąc do wioski, zauważyłem ojca i całą ekipkę Smarka przed Wielką Salą. Zlecieliśmy tam z nową zamaskowaną... W sumie ja też byłem w masce...

- No to co, świętujemy?...- Krzyknął Smark. Tamci pognali a ja niechętny do zabawy zostałen popchnięty do pomieszczenia przez zbiegających się Chuliganów. Usiadłem przy brzegu i siorbnąłem alkoholu postawionego mi pod nos. Od razu wyplułem zawartość na stół.

Ble! Nienawidzę Bimbru (XD~Dop. Autorki). Odstawiłem kubek i palcem wygładzałem krawędzie. Wsłuchiwałem się w odgłosy ludzi:

- Co tam masz?...

- Eliksir szczęścia!...

- A tak po naszemu!?...

- Wódka z sokiem z jagód!...

Gadali o kompletnych bzdetach. Nagle na przeciw mnie usiadła tajemnicza Pani. Do tej pory miała na sobie maskę. Błyskały jej zielono-niebieskie oczy.

- To ty? Naprawdę Czkawka Haddock?- Zapytała.

- Tak. Aż tak żeglarze rozpowszechnili mnie po archipelagu?...- Zetarłem rękawem bimber (XD). Po chwili jednak wylądowała zaśliniona proteza.

- Słodki ten...

- Szczerbatek.- Odparłem głaszcząc Furię, która przebiegła w prośbie zabawy ,,gryzakiem" odrzuciłem mogę, a Szczerbol znów gdzieś się ulotnił.

- Ile się znacie?- Zapytała.

- Jedenaście lat.- Ponownie rzuciłem nogą w kierunku wyjścia.- Kiedy miałem dziesięć lat opuściłem Berk...- Tym razem to powiedziałem prawie, że  niesłyszalnie, by nikt nie powołany to usłyszał.- Obiecuje Pani nikomu nie powiedzieć, co powiem?- Niebiesko oka pokiwała głową na zgodzę.

- Kiedy uciekłem stąd przypadkiem natrafiłem na Ciernisko. Tydzień drogi stąd. Tam zamieszkałem. A teraz wszystko się pogmatwało i trafiłem z powrotem tu. Na dodatek ojciec ma jakąś dziewczynę...- Delikatne nią drgnęło. Co może jej być?

- Stoik Ważki ma nową dziewczynę?

- Tak. I ma z nią syna, Oscara. To jest po prostu zdrada dla mamy. Szkoda... Może gdyby żyła to wszystko inaczej by się potoczyło?- Pytanie retoryczne skierowałem do zamaskowanej patrząc na Mordkę z protezą w pyszczku. Ponowne rzuciłem mu ją dopijając łyk miodu pitnego, który nabyłem od jakiego wikinga.

- I ma syna...- Mruknęła.- Oscara...- Bez słowa odeszła kierując się do wyjścia. Zaintrygowała mnie ta Pani. Postanowiłem ją śledzić. Zbliżał się wieczór i Nocne Furie doskonale chowają się w mroku.

Zaprowadziła nas do Kruczego Urwiska ze swoim smokiem-Burzochlastem usiadła nad jeziorkiem. Zdjęła maskę i oparła ręce na kolanach. Miała szczupłą twarz i duże zielono-niebieskie oczy. Włosy takiego samego koloru co ja zaplecione w trzy warkocze. Coś mi świtało, ale nie wiem...

- Jak myślisz, Chmuroskok, co robił Czkawka przez te jedenaście lat? Jak mu się żyło beze mnie?- Mruknęła. Nie pasowało mi to... Jak mu się żyło beze mnie? Nie miało to sensu...

Pojedynczy trzask i wszystko zostało  zrujnowane. Kobieta spojrzała w naszym kierunku i nie było odwrotu. Wyszliśmy na środek i stanąłem na przeciw niej.

- Kim ty właściwie jesteś?- Z lękiem zapytałem. Jak widać bardzo dobrze mnie zna, ale nie przyznaje do tego.

- Czkawka... nie denerwuj się, proszę... ja jestem twoją matką.

Zamurowało mnie. Że co? Ona to moja mama, która podobno nie żyje?

- Co? To niemożliwe...

- Możliwe... synku. Ta blizna na podbrudku to sprawka Chmuroskoka. Miałeś wtedy roczek...

- Ale... dlaczego nie wróciłaś? Musiałem przez dziesięć lat znosić chumory ojca i innych. Dlaczego?

- Uznałam, że tak będzie lepiej... dla nas wszyskich. Pomysł, kto by tolerował dwadzieścia jeden lat temu przyjaźń ze smokiem? Lepiej było zniknąć...

Nie mogłem uwierzyć. Jak na dzisiaj za dużo emocji. Zdecydowanie...

Wsiadłem na Mordkę i wylecieliśmy z prędkością dźwięku. Moja mama za mną, ale na Burzochlaście nie była w stanie mnie dogonić...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Heh... Równo 1000 słów bez notki! Wow!😁😂 Nie będę się pytać czy się podoba, bo raczej znam odpowiedź...😂😂😂

Rozdział być może jeszcze dzisiaj wieczorem, ale jeszcze nic nie obiecuję.

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Where stories live. Discover now