2 rozdział

4.5K 215 79
                                    

Stoick

Zbliżał się wieczór. Obserwowałem zachód słońca, wracając do chaty. Miałem nadzieję, że Czkawka przygotował coś do jedzenia. Umierałem z głodu. Pukałem w drzwi. Nikt nie odpowiedział, co było dziwne. Otworzyłem drzwi, rozglądając się w około. Pokój świecił pustką. Pewnie schował się w lesie, szukając trollów. Nie miałem pojęcia jak mu wytłumaczyć, że nie było czegoś takiego jak trolle, ale szedł w zaparte. Był uparty jak Valka...

Valka... dlaczego zniknęłaś? Z tobą byłoby o wiele prościej...

Przez drzwi wbiegł Gary — mój kolega. Zdyszany złapał się za klatkę piersiową i wydyszał parę słów.

— Smoki... atakują...

Wybiegłem. Ogień rozprzestrzeniał się i gorące języki pożerały domostwa.

— Śmiertniki, Zębirogi, Gronkle i Koszmary...

— Nocne Furie?

— Nie.

— Dobrze. Jeszcze ich brakowało.

Strzepałem z naramiennika płonącą drzazgę i wyjąłem topór. Szarżowałem na gady bez litości. Same pchały się pod ostrze, to od ostrza zginą.

A Czkawka? Gdzie on był, na młot Thora?

Gdzie mógł być? Pewnie w kuźni. Pomagał Pyskaczowi jak zwykle.

Nie obeszło się bez ofiar. Zginął Gary i Bob. Zabił ich ten sam smok — Koszmar Ponocnik. Odpłaciłem się draniowi, odcinając mu łeb i posyłając w zaświaty. Jego skóra przyniesie wielki zysk. Za pół stopy skóry Ponocnika dają sto złotych monet...

Po tek walce Berk odniosło duże szkody. Dobrze że nie zaatakowała Nocna Furia. Straty byłyby dwukrotne...

Mój topór był wykrzywiony we wszystkie strony. Poszedłem oddać go do kuźni. Zapytałem o Czkawkę.

— Czkawka? Ja dziś go nie widziałem! Byłem pewien, że był z tobą. Musiałem sam sobie radzić, na bogów...

Zacząłem się martwić. Może był z rówieśnikami...?

Myliłem się. Czego się spodziewałem? Że będzie przebywał z dziećmi, których nie lubi?

— Nie był z wami przypadkiem? — zapytałem.

— Z nami? Proszę wodza, za przeproszeniem, on nie umie podnieść wiadra! — zgromiłem go spojrzeniem. Co jak co, Czkawka to dzieciak, ale Sączysmark nie będzie obrażał nikogo o nazwisku Haddock. Nawet jeśli to kompletna łamaga. Zamknął się.

— Któreś z was go widziało?

Astrid wspomniała coś o lesie, jednak to wydawało się dziwne i nie zgodne. Wkońcu... Usłyszałby krzyki, nie? Ech! Zły ze mnie ojciec...

Dlaczego odeszłaś, najdroższa Valko?

Pobiegłem do domu. Może wrócił?

Nie, nie wrócił. Jego pokój był posprzątany na błysk, co mnie zdziwiło...

Nic nie ruszałem. Weszłem na dół, wierząc, że wróci później.

Gdzie byłeś, Czkawka?

Zmorzył mnie niespokojny sen...

***

O wschodzie zacząłem poszukiwania Czkawki. Zaczęliśmy od północnej części. Podniosłem każdy krzak, głaz i kamyczek. Z resztą wyspy było podobnie. Dzieci pomagały. W Kruczym Urwisku Hofferson znalazła kawałek tuniki. Znalazła też czarne łuski. Czy to było o czym myślałem? Czy Nocna Furia zabiła mi syna?

To nie mogła być prawda...

Poszedłem do portu, by zliczyć statki. Łodzi było jednak co do joty. Wszystko się zgadzało i Czkawka nie mógł odpłynąć. Wszystko wskazywało na jego... śmierć.

Astrid

Dobrze zrozumiałam słowa wodza? Czkawka nie żył? Walczył z Furią? To moja wina! Smark go upokarzał i bił, a ja nawet nie próbowałam pomóc Haddockowi! Przeze mnie zginął!

Zeszłam do Kruczego Urwiska. Było tu pięknie. Nie dziwiłam się, że szatyn tu przychodził. Jeziorko, a którym nocą odbijały się gwiazdy, jaskinia, ścianki, które oddzielały wszystko od okrutnego świata...

__________

Next wkrótce!

• Dynka •

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Where stories live. Discover now