28 rozdział

2K 89 66
                                    

Heathera

Na swojej dłoń czułam zimne metaliczne łuski smoka. Stałam tak wryta i nie miałam zamiaru się ruszyć. Tajemniczy smok wykonał pierwszy ruch. Swój łeb zniżył na wysokość moich oczu.

- To ty mnie śledziłeś, co?- Smok tylko cicho zawarczał.- Czy raczej, ty mnie śledziłaś?- Tym razem zabulgotał podskakujac. Smoczyca miała piękne zielone oczy. Chodziła z gracją i widać było ewidentnie, że to nie facet.

Wszyscy gapiły się na mnie z zaskoczeniem. Nie dziwię się. Sama był tak na siebie się gapiła.

- Nazwę Cię... Szpicruta. Może być?- Ona tylko radośnie podskoczyła i wsunęła pod moją dłoń swój łeb.

- I widzicie? Da się żyć ze smokami w zgodzie. Wystarczy tego chcieć.- Skomentowała Astrid. Podeszła do mnie i pogłaskała Szpicrutę. Smoczyca radośnie zabulgotała.

- Co ty na to, wodzu?- Zapytała przyjaciółka.

- Ja... W to nie wierzę...

- A jednak. Nie trzeba ich zabijać. To inteligente stworzenia, które mają uczucia i ewidentnie są jak my. Ludzie.- Wysłowiła się podchodząc do łodzi.- Płyniemy na Berk?

Chuligani i ja zgodziliśmy się. Jedną nogą byłam na statku gdy poczułam, że coś ciągnie mnie z powrotem na plażę. Odwróciłam się i zobaczyłam Szpicrutę.

- Co tam, Mała?- Smoczyca wskazała swój grzbiet. Mniej więcej wiedziałam o co jej chodzi.- Ale ja nie umiem latać...- Ja jednak miałam mało do powiedzenia. Zarzuciła mnie sobie na grzbiet i uniosła nad ziemią.- Na Thora... Odyniewszechmogący...

Czkawka

Obserwowałem Heatherę na Zbiczastrzale. Kto by pomyślał, że ten smok będzie ja śledzić i tak szybko jej zaufa?

Chuligani pożegnali się i wypłynęli na pełny ocean. Kiedy zniknęli zza linią horyzontu polecieliśmy do domu. Szybko tylko wziąłem mechaniczną lotkę.

- Nareszcie!- Krzyknęła Powell.

- Podzielam zdanie.- Powiedziała Ewa.

- Też się cieszę. A co powiecie na mały wyścig? Ostatni cały tydzień robi śniadanie...

- Bez sensu! I tak zawsze ja robię wam jeść!...- Krzyknęła Selena, ale ja już nie słuchałem. Ze swoją Nocną Furią pędziłem z prędkością dźwięku.

Na Wyspie Łupieżców

Narrator

W tym samym pomieszczeniu spotkało się tych samych dwóch mężczyzn. Wzrok każdego z nich był spokojniejszy niż dwa dni wcześniej. Jednak i tak byli podnieceni sytuacją. Rudowłosy szczególnie.

- I co? Masz te informacje?...- Zapytał oliwkowo oki.

- Podobno kupił je od jakiegoś nieznanego... bym zamaskowany i niestety nie wie kto to i tym bardziej nie wie skąd je ma...

- Szlag!- Odsuwając krzesło na kilka metrów wstał i uderzył pięściami w stół.

- Ale nie denerwuj się... Dagur. Mam je ze sobą...- Patrząc na swoje palce przyozdobione pierścieniami i paroma sygnetami cicho powiedział.

- Masz?- Z nadzieją spojrzał na mężczyznę przed sobą.

- Owszem. Piękne okazy... Niestety sprawiały opór i musiałem co nie co im uświadomić kto rządzi...

- To na co czekasz? Chcę je zobaczyć!...- Oboje wstali zostawiając pustą ciszę przepełnioną niepewnością.

Wolnym krokiem idąc koło klatek z najróżniejszymi smokami doszli do jednej wyjątkowo uzbrojonej klatki. W środku leżały dwie czarne masy. Nie sposób było rozróżnić gdzie zaczyna się druga a gdzie pierwsza. Dagur zahipnotyzowanym wzrokiem patrzył się na dwa legendarne smoki.

Gady czarne niczym sama noc nie poruszyły się mimo tego, że ich uszy stanęły na sztorc.

- I co? Robią wrażenie?...- Zapytał brodaty z iskierkami w oczach.

- A nie? Właśnie przed nami są dwie legendy... Dwie Nocne Furie... I mamy je MY, a nie tamten Czkawka!- Wymachując rękoma odwrócił się do towarzysza.

On nic nie odpowiadał. Jedynie trzymając ręce za plecami przypatrywał się czarnym masą.

- Te dwa smoki mogą zrobić więcej niż tysiąc zwykłych smoków...- Wymruczał rudobrody.

- To nie smoki... To smoczyce.- Odparł mężczyzna obok. Zdezorientowany oliwkowo oki spojrzał na brodatego.

Nocne Furie podniosły się i oddzieliły od siebie. Pierwsza z nich miała fioletowe oczy a druga zielone. Nie przyjaźnie zawarczały, ale szybko przestraszyły się węgorza rzuconego im pod nogi.

- Jeśli zdołamy im udowodnić kto ma przewagę to wygraną mamy w kieszeni.- Kontynuował brązowooki.- Może nam to trochę zająć, ale przy użyciu siły uda się.

- Mam nadzieję...- Mruknął Dagur kucając na przeciw fioletowookiej smoczycy. Furia przestraszona odsunęła się do koleżanki. Używając sposobu ogrzewania łusek znikła na chwilę. To samo zielonooka.

- Och... Jakie wy jesteście cenne... Nie pozwolę wam uciec...- Szepnął i podniósł się z kucek. Po obserwował jeszcze chwilę Furie po czym razem z mężczyzną udał się w tylko im znanym kierunku. Na twarzy każdego z nich był znajomy uśmieszek.

Na arenie została cisza przerywana równomiernym oddychaniem obydwu Nocnych Furii. Obok nich w innych klatkach znajdowało się dziesięć Śmiertników, piętnaście Ponocników, Burzochlast, pięć Gronklów, Krwioplij i Wrzeniec...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I kolejny rozdział. Jeżeli ktoś się nie domyślał kim był owy rudobrody to Dagur. W tym rozdziale pozwoliłam sobie bardziej skupić się na Łupieżcach niż Czkawce i jego spółce. Podoba się?

Do kolejnego!




Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Where stories live. Discover now