26 rozdział

2K 110 114
                                    

Astrid

Będąc na plaży, rozmyślałam o nie dalekim spotkaniu z Wandalami. Jak zareagują na spotkanie ze mną? Czy zaakceptują to, że przekonałam się, że smoki wcale nie są złe? Może wygonią z wyspy i nawet nie wezmą na Berk? Nie wiem. Przyszłość pokaże...

Patrząc na ocean pierwsze co dostrzegłam to fale, które z pluskiem uderzają o kamienie i głazy porośnięte glonami i różną roślinnością. Słońce, które za nie długo miało zajść świeciło na soczysty pomarańczowy kolor. Często na Berk siedziałam na klifach i przyglądałam się słońcu i gwiazdom. Do późna rozmyślałam nad tym, co ma być, co było, i jak jest obecnie.

Gwiazdy świeciły wskazując drogę podróżującym wikingom i żeglarzom. Nie mogłam przestać gapić się w te małe punkciki. Dla innych były to tylko gwiazdy, ale ja miałam inne zdanie. One miały coś takiego w sobie... magicznego. Po prostu chce się w nie patrzeć. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale zasnęłam z myślą o tajemniczym Harrym. Mimo, że ma maskę wydaje się być bardzo przystojny. A już szczególnie jego oczy są bajecznie zielone...

Rano o wschodzie wstałam i poszłam na arenę. Jeszce nikogo nie było. Zauważyłam jedynie zielonookiego na Nocnej Furii z kolorowooką na błękitnym niebie. Wydawało mi się, że jest zdecydowanie za blisko Harry'ego... Co ja gadam! Ja go przecież nie znam. Ale mam takie wrażenie, że już widziałam kiedyś takie oczy...

Po godzinie może dwóch przez światełko wleciał zamaskowany ze swoimi przyjaciółmi.

- Ludzie z Berk nie długo będą na sąsiedniej wyspie. Już lecimy. - Przemówił. Wzięłam swoje rzeczy (Topór) i mimo tego, że chciałam zaprzyjaźnić się ze smokami, to raczej niechętnie podeszłam do Wandermoka i innych niebezpiecznych gadów.

- A na którego mam wsiąść? - zapytałam.

- Na którego chcesz o ile pozwolą Ci jeźdzcy...

Po chwili siedziałam na Nocnej Furii. Złapałam się rękami za jego tors i wylecieliśmy. Kątem oka widziałam, że dziewczyna na Białej Furii z obrzydzeniem patrzyłam się na mnie. Pod nosem uśmiechnęłam się z satysfakcji. Nie lubiłam jej.

Lot zajął dwie i pół godziny. Szybko zsiadłam ze smoka i udałam za wszystkimi, a właśnie wszyscy razem ze mną udali się za Harrym. Zaprowadził nas do małego domku. Sam powiedział, że musi gdzieś iść i ze swoim smokiem poleciał gdzieś. Wyszłam na dwór i udałam się do lasu. Usiadłam pod jednym z drzew. Zerwałam z ziemi jakieś nędzne źdźbło trawy i przewijałam pomiędzy palcami. Nawet nie zauważyłam, kiedy podeszła do mnie kolorowooka.

Rachel

Kiedy tamta dziewucha wyszła z domu od razu poszłam za nią. Udała się do lasu. Usiadła przy drzewie i zerwała źdźbło trawy. Szybkim krokiem wyszłam zza drzewa i stanęłam nad nią. Złość ze mnie kipiała i musiałam powiedzieć jej, to co o niej myślę w twarz, po tym co zrobiła. Jak śmiała przy mnie na Szczerbatku przytulać Czkawkę? No, jak śmiała!?

Podniosła wzrok na mnie i pytająco spojrzała. Udawała głupią... ha! Przecież ona nie musi...

- Co? Udajesz, że nie wiem o co mi chodzi? - Z złością, a właściwie wściekłością w oczach zapytałam. - Ty wiesz doskonale o co mi chodzi.

- O czym ty mówisz?

- O tym, że SPECJALNIE wsiadłaś na Szczerbatka i złapałaś Cz... Harry'ego i go przytuliłaś! Nie udawaj głupiej!

- Co? To nie prawda! - Zaprzeczyła wstając.

- No jak nie!? Widziałam ten uśmieszek! Nie zaprzeczaj! - Wydarłam się jej w twarz. Byłam od niej troszkę wyższa i to był plus.

- Nie udaję! Masz bujną wyobraźnię! - Już przesadziła... Miałam jej serdecznie dość. Palcem uderzyłam ją w klatkę piersiową i po każdym słowie uderzałam to mocniej.

- T.K.N.I.J.G.O.J.E.S.Z.C.Z.E.R.A.Z.A.U.J.Ę.B.I.Ę.CI.Ł.A.P.Y.S.U.K.O.- Wysyczałam przez zaciśnięte zęby i odwróciłam się na pięcie. Dość żadko przeklinałam, a jak już przeklinałam to z konkretnych powodów. A to był konkretny powód...

Wsiadłam na Błyskawicę i poleciałam poszukać Czkawki. Tylko on mógł mnie teraz uspokoić. Tylko on...

~~~

I drugi już rozdział dzisiaj! Krótszy od reszty, ale jest! Może być?

Do kolejnego!

Co Serce Pokochało Rozum Nigdy Nie Wymaże~JWS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz