Niebieski koc

132 28 32
                                    


Drzwi otwarły się, a równocześnie odezwał się mechaniczny jazgot dzwonka reagującego na ruch. Kobieta za ladą westchnęła cicho, w tym samym czasie myśląc, że już dawno temu miała go wymienić, i dziwiąc się widokowi nowego klienta.

– Dzień dobry. Słucham? – zapytała grzecznie mimo szoku i uśmiechnęła się promiennie.

Od nowego klienta nie dostała żadnej odpowiedzi zwrotnej, nawet wyrażonej gestem.

Kobieta oparła dłonie o wąską, białą ladę, zmarszczyła brwi i swoim ciałem zasłoniła przejście do pokoju, gdzie odbywała się główna praca.

Mały przybysz wyglądał na nie więcej niż pięć lat, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Kobieta musiała przyznać, że o tak statycznej mimice czytała jedynie w książkach, bo nawet filmowym aktorom było trudno zachować ten sam wyraz twarzy.

– W czym mogę pomóc? – zapytała po chwili milczenia, tuż po tym, jak zreflektowała się, że nie odzywa się zdecydowanie dłużej niż wypada za ladą.

Chłopiec się nie odezwał. Sprawiał wrażenie, jakby wcale nie słyszał jej słów. Stał, milcząc, na przeciw niej z zamkniętymi oczami. Jedyne, co robił, to zaciskał i rozluźniał piąstkę, w której trzymał skrawek niebieskiego koca. Wydawał się nieobecny, jakby przebywał w zupełnie innym świecie.

– Czy coś się stało? – ponownie zapytała kobieta. – Szukasz mamy?

Cisza przeciągała się, a ona zdążyła ocenić materiał, z którego wykonano przyniesiony przez chłopca koc, jako ten niższej jakości. Być może to jeden z tanich koców z popularnego sklepu meblowego? Był on również brudny, widocznie ciągnięty przez chłopca po zabłoconej ziemi.

Odchrząknęła niecierpliwie oraz zaczęła nerwowo stukać paznokciami o blat.

Dziecko nie reagowało.

Stało z zamkniętymi oczami tak, jak weszło – w niebieskiej kurtce i jeansach, ciasno opatulone szalikiem oraz rękawiczkami – i jedyne gołą dłonią miętosiło błękitny koc.

Kobieta westchnęła głośno i oderwała dłonie od lady, aby podejść do chłopca. Kucnęła przed nim, aby ich twarze mogły się znaleźć na tej samej wysokości.

– Szukasz kogoś?

W tym momencie monotonny ruch dziecka ustał, a jego mięśnie gwałtownie się napięły, jednak wyraz twarzy nie uległ zmianie.

Za to mimika kobiety wyraziła zaskoczenie reakcją malca.

„Dlaczego się nie odzywa? Czego chce?"

– Chcesz do mamy? – zapytała.

Dopiero po długiej chwili milczenia chłopiec powiedział:

– Esz d mamy?

Szok kobiety nie minął. Mały chłopiec mówił nie dość, że niewyraźne, to zamiast odpowiedzieć, powtórzył jej słowa.

– To jak? – zagaiła, siląc się na miły ton, choć dziecko coraz bardziej ją męczyło. Chciała już wrócić do pracy.

– Mi – wypadło spomiędzy warg chłopca.

– Mi? Co to?

– Mi.

– A ten kocyk, to co? – Wymusiła szeroki uśmiech, mimo że przybysz miał wciąż zamknięte oczy.

– Mimimimimimimi...

Kobieta czekała, aż dziecko skończy powtarzać tę sylabę, ale nie zapowiadało się na to. Wszelkie jej pytania ignorował.

– I co ja mam z tobą zrobić? – westchnęła. Nie miała żadnego doświadczenia z dziećmi, trzymała się od nich zawsze na dystans. Pomyślała, że jeśli wszystkie są tak niechętne do współpracy, to tym bardziej będzie ich unikać.

Literki z ketchupemWhere stories live. Discover now