Dostawca

222 38 82
                                    

Nikodem POV

Czy znacie ten moment, kiedy już po prostu nie wiecie, co zrobić ze swoim życiem?

To dobrze, bo ja też nie. Zazwyczaj siedzę z nosem w książce jak jakiś psychopata. Patrzę na skrzywdzone drzewa pokryte farbą wydzielającą trujące opary, a potem widzę obrazy w głowie, słyszę głosy, odczuwam emocje, które w mojej bezpiecznej norce nie powinny mnie nachodzić.

Nie inaczej było tym razem. Pochłaniałem każde kolejne zdanie, głodna wyobraźnia nie potrzebowała żadnych ozdobników, syciła się nagim tekstem, zaspokajając swoje najskrytsze pragnienia. Za oknem chyba świeciło słońce, niejednego jeża kusząc swym blaskiem. Nie pamiętam – ja znajdowałem się w samym centrum walki przyobleczonej w burzę.

Zajęło mi chwilę czasu, nim zorientowałem się, że wwiercający się w czaszkę dźwięk nie należał do książki. Moje myśli powoli wypełzły z obcego świata, rejestrując otoczenie po kolei. Pierwszy pojawił się zatęchły zapach długo niewietrzonej nory, potem przedmioty w pokoiku, a dopiero na końcu zrozumiałem – nieustannie powtarzający się dźwięk to był dzwonek do drzwi.

Szybko włożyłem zakładkę do książki, równocześnie kładąc ją na łóżko obok siebie. Kiedy ja z prędkością światła biegłem do wyjścia, okładka się zamknęła.

Szybko poczochrałem igły i, robiąc zaspaną minę, otwarłem okrągłe drzwi.

Spodziewałem się raczej Ash, a nie dorosłego jeża z paczką... (Dlatego udawałem zaspanego).

Serce na moment mi stanęło. Paczka. Paczka. Paczka. Tylko tyle byłem w stanie pomyśleć. Paczka mogła oznaczać jedno.

– Czy pan Nikodem? – odezwał się znudzonym, służbowym tonem dostawca. Pokiwałem głową w odpowiedzi. – Pańska przesyłka z księgarni internetowej – dodał.

Wiedziałem.

Jeż spojrzał w papiery.

– To będzie sto pięćdziesiąt siedem złotych i osiemdziesiąt sześć groszy. – Jego ton skojarzył mi się z suchym, ale mimo tej myśli niemal się przewróciłem. Gorączkowo zacząłem się zastanawiać: "skąd ja wezmę tyle pieniędzy?".

Kurier uśmiechnął się pod nosem, być może dostrzegłszy panikę w moich oczach. Już miałem zaoferować mu płuco – nerkę obiecałem tydzień wcześniej w sklepie muzycznym – kiedy mnie olśniło.

– Momencik – rzuciłem krótko w stronę dostawcy.

Odwróciłem się, aby szybko wbiec do pokoju i chwycić w łapki portfel. To była trudna kalkulacja moich finansów, ale miałem nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Wróciłem do jeża stojącego z paczką w drzwiach, otwierając portfel. Sto złotych w pierwszej przegródce miało mi starczyć na opłacenie życia w najbliższych dniach, ale przecież trochę diety jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Szczególnie że moja dusza byłaby syta.

A w drugiej części... Pieniądze, tyle pieniędzy!

Które były odłożone na wspólne wyjście z Ash, obiecałem jej kino w tym tygodniu... Ale...

Dzięki drobnym monetom pochowanym również w kieszeniach udało mi się uzbierać odpowiednią kwotę, którą wręczyłem kurierowi. Podziękował z przyzwyczajenia i szybko oddalił się w stronę samochodu. Biedniejszy o ponad sto pięćdziesiąt złotych, ale bogatszy o pokarm dla umysłu, zatrzasnąłem drzwi.

– Brawo, Nikodem – mruczałem do siebie, kierując się z pakunkiem w stronę swojego pokoiku. – Nie dość, że zapomniałeś o paczce zamówionej na początku miesiąca, to jak zwykle płacisz za część książek zamówionych przez Rinę. No super, Niki. A siorka znowu nie będzie miała jak nam oddać, brawo...

Mimo wszelkich wyrzutów sumienia oraz złości, czułem podekscytowanie perspektywą ustawienia kolejnych książek na półkach. Mogłem nawet wybaczyć siostrze dług, który łącznie pewnie wynosił już kilkaset złotych.

A może mógłbym zacząć płacić za książki z góry; być może wtedy nie wmawiałbym sobie, że jak przyjdą, to będę mieć pieniądze, ale... Odsunąłem od siebie szybko te myśli, dobierając się do pakunku.

Książki były takie piękne. Tak bardzo powodowały, że moje serce przyspieszało z radości. Chwyciłem jedną z nich w łapki. Dotknąłem. Powąchałem. Wpatrywałem się.

Aż w końcu trzy moje nowe książki odstawiłem na półkę, którą w myślach nazywałem "do przeczytania", a pozostałe na stos "oddać Rinie". Uradowany opadłem na łóżko, rozglądając się po pokoju. A właściwie po regałach, zajmujących całą klitkę.

Zatopiłem się w przerwanej lekturze, znowu zapomniawszy otworzyć okno.

***

Ash POV

Nikodem zaskoczył mnie, mówiąc, że mam przyjść do niego. Byłam pewna, że pójdziemy razem do kina na długo wyczekiwany przez nas oboje nowy film Marvela, ale może chciał najpierw przygotować coś w norce...

Czasami silił się na romantyzm, bo naczytał się książek i sądził, że tak należy. Starał się być szarmancki czy poetycki, mimo że taki nie był, a ja tego od niego nie wymagałam...

Westchnęłam cicho, kładąc łapkę na klamce. Tak bardzo mu zależało, ale czasami był to zbędny trud. A nawet zawsze...

Zwykłe kino by wystarczyło... No, naprawdę.

Otworzyłam drzwi, a powitały mnie półmrok oraz podejrzanie głęboka cisza.

– Niki? – zawołałam w głąb norki, powoli przekraczając próg. Dopiero po chwili zauważyłam ścieżkę, której brzegi wyznaczały świeczki.

Świeczki oczywiście różnej wielkości, koloru i zapachu; wszystko to sprawiło nieco przytłaczające wrażenie...

Jeszcze bardziej zaskoczyły mnie płatki róż na owej drodze...

No, ale jak on tak mógł wymieszać zapachy? O kolorach nie wspomnę.

Nikodem tak się starał, ale często zapominał o mojej pasji do grafiki i umiłowaniu kolorów... Te świeczki wyglądały źle, nijak nieułożone. Ani wielkością, ani odcieniem, pewnie zapachem też nie...

W końcu zamknęłam drzwi, więc w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze ciemniej.

– Niki? – Ruszyłam ową ścieżką, a płatki róż jakby szeleściły pod moimi stopami. Dlatego schyliłam się, aby ich dotknąć...

Z bliska zobaczyłam, że były to różnej wielkości kształty elipso-podobne wycięte z papieru o kolorze sinokoperkowego różu.

Nie pozostało mi nic innego, jak pójść drogą wytyczoną przez świeczki.

Nikodema zastałam, jak opierał się o kanapę, bawiąc się krawatem. Chyba starał się być pociągający, ale parsknęłam cichym śmiechem. Spoważniał, wypiął dumnie pierś i zaczął:

– Ash! Ash, moja najmilsza! – Schylił się za oparcie kanapy, aby coś wyciągnąć zza niej. – Och, Ash, nie wiesz, jak ja cię kocham!

Pomyślałam, że zaraz zwymiotuję tęczą. Czyli ten jeż coś kombinował...

Trzymał coś w łapkach. Coś kanciatego.

– Ash, niestety, ale nie mogę zaoferować ci wyjścia do kina. – Zasmucił się, a ja coś tak czułam już od dłuższej chwili. – Jedyne co, to możemy razem, w romantyczny sposób – zapauzował – poczytać moje nowe książki!

Zaśmiałam się, tym razem głośno.

– Niki. – Przytuliłam jeża do siebie, wdychając zapach jego perfum i zerkając na jego biblioteczkę. – Co mogłabym wybrać dla siebie?

Po całym wykładzie Nikodema na temat książek, oboje wybraliśmy odpowiednie lektury i zajęliśmy miejsca na kanapie, wtuleni w siebie, ale wpatrzeni w "martwe drzewa", jak jeż zwykł określać papier...

Tak, to była wspaniała randka...


Obraz w mediach to oczywiście dzieło Ash. ♥

Literki z ketchupemحيث تعيش القصص. اكتشف الآن