1|8

291 36 16
                                    

Obudziła się w obcym łóżku. Chociaż z łóżkiem nie miało to wiele wspólnego tak szczerze, ponieważ była to po prostu jakaś karimata. Spało się jej jednak niespodziewanie dobrze, wstała leniwie i wpuściła trochę światła do pokoju.
Mroczny Pan kazał wracać jej tego ranka, dlatego powinna się zbierać, powinna powiedzieć czego się dowiedziała. Tylko, że Marinette chciała sama się z nimi rozprawić.

Wyjrzała za okno i ujrzała siedzącego w ogrodzie Czarnego Kota. Chłopak nic nie robił, wpatrywał się w jeden punkt. Patrzyła uważnie na każdy jego ruch.

Nagle ich wzroki się spotkały, posłał jej wielki uśmiech, taki zwykły i miły. Ten gest wprawił dziewczynę w niemałe zakłopotanie, co miała zrobić?
Dlaczego on był taki... Czuły? Tak, czuły to dobre słowo.
Jaki był w tym jego cel? Pomachała mu, a on krzyknął:

- Chodź tu do mnie!

Dziewczynę przeszły dreszcze. Chłopak nadal tam był, ponaglił ją ruchem dłoni. Granatowowłosa weszła na parapet po czym zeskoczyła i...

- Cholera zapomniałam. - wyszeptała przypominając sobie o braku mocy.

Zacisnęła usta, po czym wpadła w objęcia chłopaka. Ale nie wyglądało to jak w bajkach, gdzie dziewczyna trafia w ramiona ukochanego po czym się całują. Ona go wgniotła!
Tak, że siedziała na jego klatce piersiowej, a on zastanawiał się czy nie wyzionął właśnie ducha.

- Chyba coś złamałem.

- Przepraszam. - powiedziała z lekkim rozbawieniem. Granatowowłosa wstała i spojrzała na złotowłosego. - Więc o co chodzi?

- Następnym razem zejdź jak człowiek drzwiami.- śmiał się wstając. - Jest raczej wcześnie, więc może przejdziemy się do kawiarni? Kawa i rogaliki, ja stawiam.

Nie leżało w jej naturze zgadzać się na spotkania z kimś takim jak on, ale to mogła być świetna okazja. Okazja do wyciągnięcia z niego potrzebnych informacji. A tego nie mogła przegapić.

Marinette wysiliła się na najłagodniejszy uśmiech jaki potrafiła mu posłać i zgodziła się na ową propozycje.

Nigdy nie była w tamtej kawiarni, a było tam tak ładnie. Pachniało jeszcze lepiej, wręcz cudownie! Kiedy szła usiąść o mało nie wpadła na starszego mężczyznę w czerwonej koszuli, ale w ostatniej chwili udało jej się go wyminąć.
Do dwójki nastolatków podeszła niska kobieta o czarnych włosach, chociaż w różnym świetle wyglądały na granatowe. Miała na sobie chińską szatę w kolorowe wzory oraz niebieskie spodnie.

- Witam Czarny Kocie.- na chwilę kobieta wstrzymała oddech wpatrując się w oziębłe, fiołkowe oczy nastolatki.

- Cześć Sabi. - uśmiechnął się złotowłosy.- Prosimy cztery croissanty i dwie kawy z mlekiem.

- Tak, tak rozumiem to wszystko? - zapytała jakby wytrącona równowagi, a ten przytaknął po to by spojrzeć zaraz w oczy swojej towarzysce. Sabine odeszła, a oni zostali sami przy stole.

Zapanowała niezręczna cisza, o ile wcześniej mieli jakiś temat do rozmowy, jeżeli tematem można nazwać wybór kaw, to teraz nic nie przychodziło do głowy.

- Więc jak mam się do ciebie zwracać? - zapytał opierając się o oparcie, a Marinette zmarszczyła niepewnie brwi.

- No, a jak chcesz?

- Dajesz mi wolną rękę? - zdziwił się. - Większość dziewczyn ma jakieś specjalne zamówienia, to pewnie dlatego że jestem taki przystojny, prawda?

It's just feelings| Zbiór Ksiąg [Zakończone] Where stories live. Discover now