3|6

136 9 15
                                    

Marinette nie do końca wiedziała co się wydarzyło na feralnym spotkaniu z Władcą Ciem. Pamiętała tylko moment w którym poczuła, że brakuje jej powietrza, a potem ciemność. Kiedy się obudziła od razu wróciła do hotelu, gdzie jeszcze nie było Adriena. Bardzo się cieszyła, że nie będzie musiała mu mówić o tej sytuacji i chociaż zastanawiała się czy może jednak go nie wtajemniczyć to uznała, że nie chciała mu psuć humoru. Dziwne, nigdy nie myślała w ten sposób. Tyle, że naprawdę bardzo chciała spędzić z chłopakiem czas w jakiś inny sposób, tak bez zmartwień. Wolała sama się z tym uporać, tak jak zawsze z resztą. Tikki nie była zadowolona, ale ostatecznie dała jej wolną rękę.
Marinette dotknęła swojej lewej piersi, czuła że coś siedziało w jej ciele, coś chłodnego i mrocznego, ale nie była pewna co. Musiała zająć się czymś innym!
Usiadła i pochylona nad jedną z książek zapisywała istotne informacje, które tak właściwie nie naprowadzały na za dużo, ale zawsze lepiej to niż nic.
Włożyła końcówkę długopisu do ust, a jej oczy odruchowo się zamknęły. Och, jakie to przyjemne uczucie! W tamtym momencie nawet małe biurko i stare, drewniane krzesło były najwygodniejszymi rzeczami na świecie.
Po pokoju rozległo się ciche pukanie do drzwi. Marinette uchyliła powieki i złapała za kubek swojej wypitej kawy jakby to miało ją pobudzić.

— Proszę! — krzyknęła, a wtedy jej oczom ukazał się Czarny Kot.

— Dalej nad tym siedzisz? — westchnął ciężko widząc jak dziewczyna przewraca jedną z kartek — Martwię się o ciebie.

— O mnie? Nie masz powodu.

— Nie byłbym tego taki pewien. — położył dłoń na jej ramię, a wtedy rozległ się dźwięk oznajmiający, że jego transformacja dobiega końca. Plagg upadł wycieńczony na jedną z książek, ożył dopiero kiedy Adrien podał mu kawałek sera.

Marinette przyglądała się kwami. Gdy była Panią Nieszczęścia nie miała dobrej relacji ze swoim stworzonkiem, natomiast teraz, gdy była z nią Tikki miała wrażenie, że ona potrafiłaby ją wysłuchać i zrozumieć. Dalej jednak się wahała, to wszystko było zbyt pokręcone jak dla niej.

— Księżniczko? — odezwał się blondyn, a dziewczyna spojrzała na niego. — Masz wory pod oczami. Nie zrozum mnie źle, wyglądasz prześlicznie i w tym wydaniu, ale wykończysz się.

— Muszę to rozgryźć! — zdenerwowała się zaciskając dłonie w piąstki. — Wszystko...

Adrien złapał za drugie krzesło, które nie zachowało się w najlepszym stanie i usiadł na nim modląc się, aby z niego nie upaść.

— Przerwa jest kluczowa w pracy.

— Przerwy są dla osób słabych psychicznie, Adrien. — spojrzała na niego i jakoś odruchowo złapała się za serce czując delikatne ukłucie. — Pójdziemy do tego całego Strażnika, on wskaże nam drogę i wszystko będzie dobrze. Najpierw tylko znajdę trop.

— Mamy trop. — wtrącił. — Tikki wspominała coś o starym budynku medycyny chińskiej, prawda?

Zwrócił się do czerwonego kwami, które było dziwnie ciche. Nawet Plagg to zauważył, a był naprawdę zajęty! W końcu camembert sam się nie zje, prawda?

— Tak, ale Mistrz jest ostrożny. Prawdopodobnie już stamtąd uciekł w inne miejsce. — wytłumaczyła istotka.

— Szkoda, że wcześniej nie był taki ostrożny. — powiedział Plagg, a Tikki spiorunowała go wzrokiem.

— Nie czas teraz na wspominki sprzed lat.

Marinette przetarła oczy rozmazując przy tym tusz do rzęs, a raczej jego końcówkę.

— Czyli nie mamy tropu. — westchnęła ciężko i wróciła do książek, jednak literki nagle zaczęły się ze sobą zlewać i tworzyć dziwne, niezrozumiałe słowa. — Wow, to chyba jakiś szyfr.

Adrien nachylił się nad dziewczyną, żeby przeczytać tekst, ale wtedy zmarszczył brwi.

— Wiesz, że to książka kucharska, prawda? — uśmiechnął się delikatnie rozbawiony.

— Mówiłam ci. — krzyknęła dumna z siebie kwami, a Marinette zamrugała parę razy, ale to nic nie dało, bo dalej nie rozumiała nic z tekstu.

— Księżniczko. — ujął jej dłoń. — Jeżeli bez przerwy będziesz siedziała nad tymi książkami to zwariujesz. Musimy też trochę korzystać z życia.

Brunetka wytrzeszczyła oczy wpatrując się w chłopaka jak w kosmitę. Co miał na myśli?

— Nie będziemy się teraz całować, mam dużo do roboty i-

— Nie chodzi mi o to. — wszedł jej w zdanie. — Byłaś kiedyś na imprezie?

Wyrwała swoją dłoń i uniosła dumnie głowę, chociaż oczy naprawdę już się jej zamykały to walczyła z tym.

— Oczywiście, milion razy!  — uśmiechnęła się blado. — Nie, nie byłam. — przyznała po chwili trochę się przy tym rumieniąc.

— Pomyślałem, że może moglibyśmy na jakąś pójść. Znam świetny klub, gdzie imprezy są do samego rana i... — podrapał się po karku. — I naprawdę chciałbym tam pójść z tobą.

— Ale mamy zadanie do wykonania. — znowu złapała się za serce, bo tym razem poczuła coś boleśniejszego, jednak nie dała tego po sobie poznać. — I nie mamy żadnego tropu, oprócz nieszczęsnego budynku z medycyna chińską, to nawet nie brzmi dobrze

— Musimy to sprawdzić, może nie znajdziemy tam Strażnika, ale-

— Jeżeli nie znajdziemy Strażnika, nie zrozumiemy niczego z tej księgi! — zdenerwowała się wstając.

Adrien również wstał i podszedł parę kroków do kołyszącej się na boki ze zmęczenia Marinette. Objął ją swoimi ramionami i wplótł jedną z dłoni w jej ciemne włosy. Wiedział jak ją uspokoić i bezkarnie to wykorzystywał... No dobra, on też to lubił.

— Nie działają na mnie te twoje sztuczki, Adrien. — oświadczyła, ale i doskonale wiedzieli jaka jest prawda, zwłaszcza że przymknęła swoje oczy, a ton jej głosu przypominał ten dziecka, które szykuje się do snu.

— W tamtym miejscu możemy znaleźć jakieś wskazówki, które wskażą nam drogę do Mistrza. — wytłumaczył spokojnie głaszcząc jej włosy. — Na spokojnie, rozgryziemy to, ale potrzebujemy czasu.

— Mhm... — mruknęła w pół śnie.

— Czasu i rozrywki. Dasz się zabrać do tego klubu, Mari? — zapytał z nadzieją.

Ledwo kontaktowała, tak właściwie ona nawet nie stała na nogach, gdyby zrobił krok do tyłu to Marinette przewaliłaby się na ziemię.

— Najpierw... Obowiązki. — odpowiedziała, a na twarzy chłopaka pojawił się czuły uśmiech.

— Uznam to za tak. — złapał ją w stylu panny młodej, a ona objęła jego szyję delikatnie.

Po chwili już leżała w swoim wygodnym łóżku otulona ciepłą i miękką kołdrą. Adrien stanął tak na chwilę, żeby przyjrzeć się jej. Kiedyś jego mama go tak otulała do snu, czuł się wtedy bezpiecznie. Chciał, żeby Marinette też tak się czuła tyle że przy nim.
Zgasił lampkę stojącą na biurku i zaśmiał się pod nosem kiedy zamknął książkę kucharską. Niesamowite, że znalazła w niej ,, poszlaki " które zapisała nawet na osobnej kartce z kwiatkami.

— Słodkich snów.

I wyszedł.

XXX

Dzisiaj jakiś rozdziałowy dzień! Mam nadzieję, że jest napisany w miarę czytelnie i że póki co fabuła Was nie nudzi.

Trzecia księga ma trochę inny klimat tak mi się wydaje, dlatego ważna jest dla mnie Wasza opinia! Napiszcie swoje odczucia, bo to bardzo dużo dla mnie znaczy.

A póki co lecę na dłuuuugi spacer po parku z kawą mrożoną.
Buziaki i do napisania!

It's just feelings| Zbiór Ksiąg [Zakończone] حيث تعيش القصص. اكتشف الآن