2|4

150 9 3
                                    


Wieczorem w pałacu Mrocznego Pana panowała dosyć specyficzna atmosfera, bo o ile Przywódczyni zapewniała o tym, że wszystko było w jak największym porządku to każdy przecież widział jak nerwowo spoglądała za siebie, gryzie wargę i - co nie zdarza się często - trzęsie się jakby z zimna lub strachu. Nie dało się jednoznacznie określić, bo faktycznie ostatnie wieczory nie należały do najcieplejszych, ale z drugiej strony zachowanie dziewczyny wskazywało na to, że coś ją trapiło. Może więc to strach nią przemawiał?

Stanęła przed ogromnymi schodami, a jej ciało przeszedł przejmujący dreszcz. Wiedziała, że czekają ją konsekwencję podjętych na własną rękę decyzji, a przecież już i tak przejęta była tym, że omal nie straciła życia z rąk Czarnego Kota i tym, że właśnie go nie straciła... Zastanawiało ją w co ten chłopak grał, ona gdyby miała taką wspaniałą okazję już dawno ukróciłaby jego męki. Musiał mieć większy plan. Większy od zwyczajnego zabicia jej. Szczerze przerażała ją ta wizja, ta niepewność i ten jego beznamiętny wzrok, który przez całą drogę powrotną przywoływała w pamięci. Nigdy nie sądziła, że coś może nią wstrząsnąć równie mocno co tamten moment. Nie, bardziej wstrząsający był dla niej ten, kiedy na ich potajemnym spotkaniu zobaczył, że płakała przez Białego Kota. Tak, to było naprawdę upokarzające.

- Wszystko w porządku? - zapytała Lady Wi-fi bezceremonialnie, kiedy reszta się rozeszła, a Marinette dalej stała przy tych nieszczęsnych schodach.

- Oczywiście. - przytaknęła zerkając na dziewczynę blado. Wcale jej to nie przekonało, spojrzała na brunetkę badawczym wzrokiem, chociaż nie powinna przekraczać pewnej narzuconej im bariery to w jakiś sposób to robiła. Taka już była, często łamała zasady jak każdy tutaj, włącznie z Marinette.

- Jesteś pewna? To znaczy... Jest panienka pewna? - poprawiła się szybko.

- Tak, jasne. - odparła dumnie Przywódczyni, ale nie miało to nic wspólnego z prawdą, bo była wykończona. - Idź do sypialni, jutro rano ruszamy ponownie... Wy ruszacie ja mam inne sprawy na głowie. - wymyśliła na poczekaniu, a Lady Wi-fi przytaknęła i poszła w swoją stronę.

Marinette zaczęła zmierzać do gabinetu Mrocznego Pana, a serce biło jej jak oszalałe. Wiedziała, że nie mogła póki co pokazywać się Czarnemu Kotu, bo on miał nad nią władzę co musiała z wielkim wstydem przyznać. Miała nadzieję, że to może tylko jednorazowa sytuacja, ale w głębi duszy wiedziała, że coś nie grało i oboje o tym doskonale wiedzieli - i ona i Czarny Kot. Teraz zaczęła się zastanawiać czy może Mroczny Pan też o tym wiedział i dlatego nie chciał wypuścić jej z zamku i zupełnie przypadkowo trafiła idealnie w punkt. To był jego plan, którego była nieświadoma.

Nacisnęła niepewnie klamkę, a masywne drzwi się uchyliły. W pomieszczeniu panował półmrok, na krześle siedział jej Władca i aż wzdrygnęła się napotykając jego rozwścieczony wzrok. Wiedziała, że nie mogła igrać z ogniem, a niewątpliwie to robiła. Chciała się wycofać, ale było już za późno, więc weszła z opuszczoną głową.

- Wiem, że nie powinnam. - zaczęła zmieszana, a mężczyzna wstał. Drzwi zatrzasnęły się za brunetką.

- Wykazałaś się nieposłuszeństwem. - podszedł do niej i zmierzył srogo wzrokiem. Złapał w palce parę kosmyków jej włosów jak gdyby chcąc upewnić się, że wszystko z nią w porządku. W końcu była źródłem jego energii, potrzebował jej żeby władać pełną mocą. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby stracić tak cenną osobę, która wręcz sama się mu podkładała. - Spotkałaś Czarnego Kota?

- Nie. - skłamała zbyt zawstydzona faktem w jaki sposób przebiegło owe spotkanie.

- Czy coś się wydarzyło? Coś niespodziewanego? - zapytał ostrożnie.

W głowie Marinette zapaliła się lampka ostrzegawcza. Władca o czymś wiedział to pewne, może nawet miał związek z tym całym osłabieniem?

- A czy coś powinno? - założyła ręce na biodra.

Miała swoją dumę, za nic nie przyznałaby, że słabnie i że Czarny Kot rośnie w siłę. Nie, nie zrobiłaby tego za żadne skarby.

- Odpowiedz. - złapał za jej podbródek i ścisnął go naprawdę mocno. Nie wymagał przecież wiele, a dziewczyna i tak nie spełniała jego prostych oczekiwań.

- N-nie. - zająknęła się.

Puścił ją i podszedł do biurka. Był głęboko zirytowany jej zachowaniem i chyba przez to nie zdał sobie sprawy z tego, kiedy ta wyszła...


Czarny Kot przysiadł na trawniku w ogrodzie, którego urok bardzo mu się podobał. Nie miał pojęcia kto dbał o to miejsce, ale chciałby ją poznać, bo od razu widać było, że to osoba o złotym sercu. Wszystko wyglądało tam tak harmonijnie, subtelnie i magicznie. Jego mama polubiłaby to miejsce... Uśmiechnął się na samo wspomnienie tej wiecznie radosnej i ciepłej kobiety, to ona nauczyła go jak powinien postępować, to dzięki niej był teraz dobrym człowiekiem i to dla niej postanowił zmienić świat na lepsze. Mimo, że już nie mógł jej zobaczyć to czuł jej obecność obok siebie właściwie to każdego dnia - rano, południem i wieczorem.

Zerwał fioletowego krokusa, a ten kolor przypomniał mu o Marinette, która tego dnia wyglądała upiornie. Tak właściwie miał ją na tacy, to mogło się więcej nie powtórzyć, ale czuł że już niebawem będzie miał okazję poznać ją o wiele bardziej i może to tylko jakieś odległe marzenie, ale naprawdę mocno w to wierzył. Powinien się skarcić za te absurdalne myśli, ale w jakiś sposób podobała mu się ta obecna sytuacja. Wszystko było owiane tajemnicą, nutką grozy i brzmiało jak dobry film.

Chciał już zdjąć transformację, ale musiał być ostrożny, w końcu jako zwyczajny nastolatek nie mógł zrobić zupełnie nic, nie miał jak się obronić i był zbyt łatwym celem.

Wstał rzucając kwiatem za siebie i naszły go wyrzuty sumienia, że właśnie zniszczył kogoś pracę. Obiecał sobie, że jeśli pozna właściciela ogrodu przeprosi go za to.

Wiedział, że będzie tam wpadał częściej...

XXX

Hej, hej, hej!

Tak właściwie te cztery pierwsze rozdziały były raczej wprowadzające więc proszę nie zniechęcajcie się tym, że nie dzieje się w nich zbyt dużo.

Wszystko przed nami.


It's just feelings| Zbiór Ksiąg [Zakończone] Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu