3|7

131 11 5
                                    

Brała głębokie oddechy, kiedy Władca Ciem zabierał jej energię. Całe ciało miała jak z waty, ale po chwili było już po wszystkim. Usiadła na krzesło i zadrżała z bólu, który rozszedł się po jej całym ciele. To było trochę tak, jakby ktoś rozdzierał jej skórę, ale tak naprawdę powoli.

— Cóż... Starczy mi na trochę. — oświadczył podchodząc do okna. — Ale i tak nie na wiele się to zda.

— Jestem ci oddana, posłuszna. Robię więcej niż ta zdrajczyni, więc dlaczego nie wtajemniczasz mnie w swoje plany? — zapytała po chwili Królowa Os.

— Ciesz się ze stanowiska Przywódczyni, dałem ci ogromną władze. — założył ręce z tyłu i spojrzał na blondynkę. — Mój plan działa idealnie.

Dziewczyna się skrzywiła i wstała, chociaż z trudem. Mimo, że nie miała w sobie wiele dobrej energii to jednak kiedy Władca ją wysysał brakowało jej siły.

— Nie słuchasz mojego planu. Wystarczy, że przechwycimy Czarnego Kota, przecież ona poleci za tym futrzakiem na koniec świata. A wtedy-

— Doskonale wiem co robię. — wtrącił z irytacją.
Ta dziewczyna pożądanie działała mu na nerwy.
— Biedronka niedługo sama się do mnie zwróci po pomoc. 

***

Blade niebo witało właśnie okrągłą kule, która żegnała wszystkie z gwiazd wokół siebie. Dwójka bohaterów skakała po paryskich kamienicach.
Miasto jeszcze spało, ptaki dopiero budziły się do życia rozgrzewając gardło, aby zaraz zacząć radosną pieśń.

— Dlaczego tak wcześnie? — westchnął Czarny Kot przeskakując na kolejny z dachów i tym samym dorównując tempa dziewczyny. — Jest naprawdę rano, jeżeli Strażnik tam będzie to pewnie śpi.

— Nie narzekaj. Im wcześniej tym lepiej, potem będzie czas na inne przyjemności.

— Przyjemności, mówisz? — ucieszył się.

— Nie zapędzaj się, Dachowcu. Najpierw mamy sprawy do załatwienia. — przytaknęła na krawędzi dachu i spojrzała na mapę znajdującą się w jej yo-yo. — Z tego co mówiła Tikki to właśnie tutaj. — wskazała na mały, skromny budyneczek. — Nie wygląda zbyt dostojnie.

Gdyby miała porównać ten śmieszny domek do pałacu w którym zamieszkiwała przez całe życie to prędzej by się zaśmiała. Niby tu tu miał ukrywać się ten wielki, legendarny Strażnik?

— Więc to idealne miejsce na kryjówkę. Chodźmy, Moja Pani. — zeskoczył z budynku, a dziewczyna podążała za nim.

Zapukali, ale nikt nie odpowiedział. Ponadto drzwi wyglądały na stare, prawie jak te w hotelu, tyle że te nie były brzydkie. Powoli weszli trzymając swoje bronie, tak na wypadek gdyby skądś miał pojawić się jakiś wariat, złoczyńca, cokolwiek. Tyle, że nikogo tam nie było i kiedy już upewnili się o tym na sto procent opuścili broń.

— Pusto. — powiedział, a jego głos odbił się echem.

— Spostrzegawczy jesteś. — wywróciła oczami. Musiała odnaleźć Strażnika! Tylko on jeden mógł rozszyfrować księgę w której mogła znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania, albo na większość. — Szukajmy wskazówek.

— Masz jakąś dwubiegunówkę? — założył ręce na biodra, kiedy ta się schyliła.

— Słucham?!

— Raz rzucasz mi się na szyję, a raz jesteś chamska. — wytknął na co zwróciła swój wzrok ku blondynowi. — Nie rozumiem tego.

— No, ale nie cieszysz się, że już nie próbuję cię zabić?

— Racja, jakiś postęp. — teraz to on wywrócił oczami i Marinette poczuła, że nie lubi tego, gdy on to robił, mimo że sama ciągle to robiła. — Nieważne, wracajmy do szukania.

Odwrócił się i spojrzał na jeden z obrazów wiszących na ścianę. Oboje zajęli się zadaniem, tyle że dziewczyna nie potrafiła się na tym zadaniu skupić, to coś nowego, bo zwykle zawsze była skupiona. No chyba, że akurat siedziała w ogrodzie pełnym kwiatów, drzew i makaroników, a obok niej leżał ten Dachowiec. Nie, wtedy nie była skupiona i teraz też nie była.
Zerknęła na chłopaka, który wyjął jakąś kartkę z listą zakupów zza obrazu, a z jej piersi mimowolnie wyrwało się głośne westchnięcie.

— Kocie... — zaczęła ze skruchą, jednak ciut za cicho bo Adrien w swoim podekscytowaniu wcale tego nie usłyszał.

— Mam! — krzyknął prawie w tym samym momencie co ona. — Ta lista zakupów jest niedorzeczna!

Brunetka spuściła wzrok i zacisnęła dłoń na chuście, którą przed chwilą wyjęła zza starego gramofonu.

— I to cię tak cieszy? — burknęła urażona.

— To może być jakaś poszlaka. — przymrużył oczy.

— Albo zwykła lista zakupów. — założyła ręce na piersi i podeszła do niego nieprzekonana. — Gazeta, rabarbar, ametyst, monitor, okulary, figi... — przeczytała parę rzeczy z listy.

Bohater uśmiechnął się wesoło.

— Kto trzyma takie dziwne listy z zakupami za obrazem? To musi coś znaczyć!

— Fakt... Czym jest ametyst? To coś do oswajania świń? — założyła ręce na piersi i złapała skrawek papieru w swoje dłonie. — Masz rację, nie mamy innej poszlaki musimy rozważyć każdą z opcji.

— Tylko jakie może mieć znaczenie gazeta i rabarbar? — westchnął opierając się o ścianę.

Bohaterka przebrnęła jeszcze parę razy po wszystkich z zapisanych rzeczy, przeanalizowała czy istnieje między tym wszystkim jakieś powiązanie, ale nie mogła niczego skojarzyć. Zagryzła wargę i nerwowo tupnęła nogą, zaczęła chodzić w te i we w tę.

— Chyba, że... — odezwała się po chwili, a na jej buzi pojawiło się coś na kształt uśmiechu. — To są miejsca w których mamy szukać! Jest tutaj osiem rzeczy, każdą można dostać w innym miejscu.

— Nieźle główkujesz. — przyznał, ale po chwili dodał mniej entuzjastycznie. Zdajesz sobie ile w Paryżu jest sklepów spożywczych? Musielibyśmy szukać chyba przez rok. A i tak nie wiemy nawet czego szukać, przecież nie będziemy pytali każdej przypadkowej osoby czy jest strażnikiem, bo pomyślą że zwariowaliśmy!

— Hmm... — przyłożyła dłoń do brody zamyślona. — Więc może to jakaś gra słowna? Albo... — znowu przesunęła wzrokiem po tekście. — Bingo! Pierwsze litery składają się w słowo ,, gramofon"!

Czarny Kot przypatrywał się swojej partnerce z uznaniem czego nie mogła nie zauważyć, problem w tym że kiedy ona na niego spojrzała on wcale się nie speszył tylko dalej jej się przypatrywał co wywołało u niej zmieszanie.

— N-no co? — zapytała spuszczając wzrok.

— Nic, po prostu uwielbiam kiedy skupiasz się na zadaniu. — przyznał, a ona przez to się zarumieniła.

Patrzyli tak na siebie przez chwilę dopóki Marinette się nie otrząsnęła z tego dziwnego transu.

— Gramofon! — wróciła do tematu wymachując kartką przed nosem chłopaka. Podeszła do komody i przesunęła palcem po zakurzonym gramofonie. — Tylko co to ma do rzeczy?

— Sam nie wiem. — przyznał podchodząc do dziewczyny. Zaczął szukać ukrytego przycisku jak na filmach, ale nic nie znalazł, ot zwykły, stary rupieć.
— Chyba to nic nie da.

— Zabierzmy go ze sobą na wszelki wypadek i poszukajmy innych wskazówek. — poinstruowała zabierając się do pracy.

— A wieczorem impreza?

— Zawsze dotrzymuję słowa. — odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. — Ale najpierw obowiązki, szukaj wskazówek.

XXX

Ach ten Gramofon, co to może być i co też wymyślił ten Mistrzunio tym razem?

Zobaczymy niedługo...

Do napisania :*

It's just feelings| Zbiór Ksiąg [Zakończone] Kde žijí příběhy. Začni objevovat