Początek

890 54 36
                                    

I zasada- Mroczny Pan ma zawsze rację

Pani Nieszczęścia weszła do pokoju, a jej oczom ukazał się chłopak w białym lateksie. Rozłożony na łóżku machał swoim paskiem imitujący ogon z zadziornym uśmiechem.

- Witaj skarbie. Co powiesz na odprężenie? Wersja rozszerzona.

Fiołkowe oczy patrzyły na niego z pogardą. Podeszła do niego i wzięła głęboki wdech.

- Masz dwie minuty, inaczej wylecisz przez tamto okno i już nigdy nie zobaczysz tego świata, jeżeli jednak przeżyjesz dopilnuję tego byś został wykluczony z naszego składu, następnie będziesz głodował, po czym naśle na ciebie chłopaków którzy spuszczą ci lanie. Wykrwawisz się w piwnicy i nikt nie będzie o tym wiedział. Na koniec przyjdę i wytnę ci nerkę, żeby potem ją sprzedać na czarnym rynku. - na koniec swojej wypowiedzi posłała mu uśmiech.

- Jak zwykle jesteś taka chłodna. - wstał i zmarszczył smutno brwi.

Uciekł z pokoju dziewczyny, na co ona tylko wywróciła oczami. Same z nim problemy. Nie wiadomo jakim cudem trafił do zamku, ponieważ był niezdarny i naprawdę głupi zdaniem Marinette.
Ona wychowała się w tym zamku, pod opieką Mrocznego Pana i strażników. Dziesięć lat temu kiedy to miała sześć lat chciała mieć władzę, o której innym się nawet nie śniło. A dzisiaj mogła dumnie prowadzić całą grupę uzdolnionych ludzi. I tych głupich. Jak tamten przed chwilą. Mroczny Pan traktował ją jak córkę, której nigdy nie miał. Nie otaczał jej miłością, co po prostu przywiązaniem, gdyby zawiodła za pewne by ją zabił. Jednak Pani Nieszczęścia nigdy o tym nawet nie pomyślała.

Włączyła piosenkę, na słuchawkach i zabrała się do obmyślania kolejnych planów. Westchnęła cicho czując nadchodzące zmęczenie. W tamtej chwili do jej pokoju rozległo się pukanie. Zdjęła słuchawki i zaprosiła do środka. Lady Wi-fi z kamienną twarzą weszła do ciemnego pokoju i ukłoniła się.

- Słyszałam o absurdalnym zachowaniu Blanca. To wprost niedopuszczalne. Przekazuję jego przeprosiny. Cała grupa pytała też, czy zje Panna z nami kolację?

Pani Nieszczęścia wstała i westchnęła. Blanc zawsze ją przepraszał, a później i tak proponował randki. Nie raz zdarzało się, że przychodził do jej pokoju w piżamie chcąc jakiegoś intymenego zbliżenia.

- Owszem, zaraz zejdę. Uwierz, że to był męczący dzień, kolejny nieszczęśnik pragnął śmierci.

Skinęła głową i zniknęła za rogiem.

Czasami męczyły ją te grzeczności. W końcu mogłyby rozmawiać tak normalnie, ale to raczej nie było wykonalne. Zamknęła drzwi od toalety i podeszła do wielkiego lustra. Odkręciła wodę i zdjęła maskę. Jej twarz była taka dziwna bez czarnej maski w bordowe kropki. Może to kwestia przyzwyczajenia?

Kiedyś używała swojego prawdziwego imienia, jednak teraz o tym kim na prawdę jest przypominały jej tylko takie chwile jak ta. Marinette, tak się nazywała. Ale nikt jej tak nie nazywał. Tylko ona czasami szeptała ,, Marinette, jesteś silna " żeby dodać sobie odwagi. Zmyła z dłoni krew i założyła maskę z powrotem.

Bez maski jest się nikim.

XXX

Książka była opublikowana jakiś czas temu, jednak ją usunęłam z paru względów. Teraz jest napisana trochę w inny sposób.

Miłego czytania i dajcie znać co uważacie.

It's just feelings| Zbiór Ksiąg [Zakończone] Where stories live. Discover now