2|12

145 13 21
                                    

Wieści o tym, że Pani Nieszczęścia opuszcza Paryż rozniosły się natychmiastowo i w pałacu i w całym mieście. W pałacu panowała dziwna atmosfera,nikt nie wiedział jak do końca się zachować gdy mijali na swojej drodze prawie byłą przywódczyni. To, że ona była na tym stanowisku to po prostu najzwyklejsza codzienność i nawet mimo jej pogorszenia kondycji nikt nie myślał o tym, aby ją wymieniać. Jedynie Królowa Os się cieszyła i za każdym razem kiedy ktoś wspominał o Pani Nieszczęścia drwiła z niej. Chociaż tak naprawdę chciała w inny, bardziej godny sposób przejąć władze.

Alya i Nino siedzieli właśnie w jednej z komnat przytuleni do siebie.

- Skoro ona odchodzi to musi być dla nas znak. - mruknęła cicho.

- Kiedy Królowa Os obejmie władze nie damy rady ukrywać naszych uczuć. Gdyby się dowiedziała nie miałaby litości. - objął ją mocniej, a ona wtuliła się w niego. - Pani Nieszczęścia, a Królowa się różnią.

- Nasza przywódczyni ma w sobie coś ludzkiego. Zawsze patrzyła na nas przychylnie, to znaczy zazwyczaj. - zaśmiała się przymykając przy tym oczy. - Ucieknijmy w tym tygodniu, kiedy będzie deszcz meteorytów. To będzie romantyczna ucieczka.

On na znak zgody pocałował ją czule co dziewczyna odwzajemniła. Oboje cieszyli się już na ucieczkę jak małe dzieci. Po ich komnacie rozniosły się chichoty.

W przeciwieństwie do tej pary Marinette wcale nie było do śmiechu.

Stała w okropnej, niewygodnej, czarnej sukni ślubnej. Opinała jej całe ciało, drapała i trudno się w niej chodziło. Władca Ciem patrzył na dziewczynę w milczeniu, jego dłoń drgała niespokojnie, naprawdę wiele go kosztowało, aby nie wyssać z dziewczyny resztek energii.

- Musi być taka? - zapytała przeglądając się w lustrze i usiłując jakoś zakryć pokaźny dekolt. - Jest strasznie skąpa.

- Jest idealna. - powiedział podpierając się swoją laską, żeby wstać.

Marinette zerknęła na reami, które w milczeniu patrzyło na suknię ślubną. Całe szczęście stworzonko nie puściło pary z ust o jej nocnych spotkaniach z Czarnym Kotem, to byłaby tragedia.

- Skoro to ja jestem panną młodą, to mam chyba coś do powiedzenia. - zezłościła się.

- Nikomu nie zależy na tym żebyś się tam dobrze czuła. - oświadczył łapiąc ją za ramię.
Był wyczerpany potrzebował jej energii, musiał to zrobić po prostu ostrożniej niż wcześniej. Zamknął oczy i skupił się, żeby wchłonąć energię na co dziewczyna łapczywie nabrała powietrza. Miała wrażenie jakby ktoś ją podduszał, brakło jej powietrza, złapała się za szyję a potem upadła z wycieńczenia. Zwykle Władca Ciem robił to w taki sposób, że później nic nie pamiętała, jednak teraz gdy zabrał jej zdecydowanie mniej mocy było ryzyko, że będzie pamiętała tę sytuację.

Odwrócił się zostawiając dziewczynę w komnacie całkowicie samą, spojrzał się jeszcze tylko, a kiedy zauważył że oddychała po prostu wyszedł.

***

Skoro wieści o tym, że Pani Nieszczęścia opuszcza Paryż rozniosły się natychmiastowo to u ludzi nastała błoga radość. No bo trzeba było się cieszyć, prawda? Niektórzy szeptali, że to za sprawą Czarnego Kota, inni że sama tak wybrała, jednak pewne było to, że ta nowina napawała ich nadzieją. W starym hotelu ,, Le grand Paris" roznosiła się głośna muzyka. Świętowali to wielkie wydarzenie, podczas gdy Czarny Kot przyglądał się temu z boku. Na jego twarzy nie można było dostrzec tej samej radości co u innych. Na jego twarzy malował się ból.

- Zatańczysz? - zapytała jedna z dziewczyn z roziskrzonymi oczami, a. koleżanki kibicowały jej zza stolika.

Czarny Kot spojrzał na blondynkę, która w żadnym stopniu nie przypominała jego Marinette. Westchnął ciężko, irytował się bo ona nie była nią.

- Dziś nie tańczę. - odparł grzecznie co spotkało się z przygaszonym spojrzeniem dziewczyny.
Wymamrotała tylko coś po cichu i poszła do koleżanek, które już zaczęły snuć różne teorie.

Tak bardzo tęsknił za jej fiołkowymi oczami, malinowymi ustami i w ogóle za całą nią. Nie mógł myśleć o żadnej innej, kiedy nie miał tej jednej przy sobie.

- Cholera. - wyszeptał zdając sobie sprawę, że naprawdę bardzo głęboko wpadł w to uczucie.

Wyszedł na pusty balkon i usiadł na chłodnej barierce. Patrzył na ciemne niebo. Ciemne jak jej włosy.

Jakim cudem spieprzył tak proste zadanie? Miał tylko przeciągnąć ją na swoją stronę, to wcale nie było dużo, a i tak to zepsuł zakochując się w niej bez reszty. Wyjął z kieszeni pudełeczko w którym kryły się kolczyki Biedronki. To jego ostatnia szansa, wiedział że musi ją zatrzymać przy sobie. Czuł, że jej potrzebował i to wcale nie do ratowania świata.
Ona ratowała go przed pustką, która wypełniła jego serce po stracie mamy. Nie chciał żeby go zostawiała. Nie chciał też żeby cierpiała w samotności, on przynajmniej mógłby ją przytulić jak te parę dni temu.

Potrzebowali się wzajemnie i byli tego boleśnie świadomi.

XXX

Dostaniemy jeszcze sceny ladynoir? Może od razu przenieśmy się do punktu w którym Marinette zakochuje się w Snake'u? ;)

Napiszcie co sądzicie o rozdzialiku i do następnego!

It's just feelings| Zbiór Ksiąg [Zakończone] Onde histórias criam vida. Descubra agora