Rozdział 33 Porwana

3.2K 102 2
                                    


PERSPEKTYWA ALEX'A

Jako pierwsze trzeba sprawdzić czy Karen została naprawdę porwana, a potem musimy się dowiedzieć co było powodem.

-Alex myślisz, że nasza chińska znajoma w piwny ma z tym coś wspólnego? - James wyrwał mnie z zamyślenia.

-Bardzo możliwe - niechętnie przytaknąłem.

-Czy ta dziewczyna jest tego warta, abyśmy się tak narażali? - podszedł do mnie jeden z przyjaciół.

-Sam tego jeszcze nie wiem, ale nie mogę jej tak zostawić - przyjaciel z uśmiechem na twarzy skinął głową dając tym samym znak pozostałym, że wyruszają ze mną.

PERSPEKTYWA KAREN

Obudziłam się w jakiejś obskurnej piwnicy. Nie pamiętałam co stało się wcześniej, ale nie trudno było się domyślić, że zostałam porwana. A przynajmniej wszystko na to wskazuję. Tylko dlaczego mam związane ręce, zakryte usta, a drzwi są otwarte? To wygląda tak jakby ktoś celowo mnie kusił, abym akurat poszła w tamtym kierunku. Mogłabym pójść w tę stronę, ale z reguły jeśli coś wydaję się zbyt proste jest podejrzane. Z tego powodu postanowiłam zakpić sobie z porywaczy. Usiadłam sobie pod ścianą na podłodze. Wyprostowałam sobie nogi, oparłam się głową o zimne, betonowe mury i zamknęłam oczy w oczekiwaniu na moich oprawców. Oczywiście mogłam rozwiązać sobie ręce, gdyż więzy wcale nie były mocno zaciśnięte, a chusta przewiązana na moich usta spadłaby przy silniejszym machnięciu głową, ale tak było zabawniej. Skoro tak bardzo się napracowali jak mogłabym zniweczyć ich plany.

Prawdopodobnie gdzieś po około 30 minutach wszedł ktoś do piwnicy

Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam mężczyznę średniej budowy ciała, krótko ściętego oraz jak się później okazało trochę przygłupiego.

Podszedł do mnie, po czym ukucnął nade mną, aby rozwiązać mi ręce. Wstałam z podłogi i chciałam zdjąć maseczkę, która wciąż zakrywała usta, ale mężczyzna powstrzymał mnie. Kategorycznie zabronił mi tego robić. Wydawało mi się to niedorzeczne, ale już tam. Przez resztę czasu spędzonego tutaj moje usta zakrywała czarna maska. Później dowiedziałam się, dlaczego musiałam ją nosić, lecz to nie była miła wiadomość. Szczególnie, gdy ich szefa zobaczyłam na własne oczy oraz pozostawiono mnie z nim sam na sam. Nigdy wcześniej nie spotkałam dziwniejszego mężczyzny. On również nosił maskę, ale ta zakrywała już całą twarz, a nie tylko dolną część twarzy jak moja.

-Nie boisz się? - spytał mnie mężczyzna, który zabrał mnie z piwnicy i teraz prowadził na spotkanie z kimś.

Szliśmy krętymi, betonowymi oraz wąskimi schodami na wyższe piętro. Czułam się tutaj jak w scenerii z horroru, a może raczej jakbym przemierzała właśnie lochy zamku Draculi. Śmierdziało tutaj praktycznie wszędzie takim metalicznym czymś, ale wolałam nie wnikać od czego pochodzi ten zapach. W podziemiach panował taki mrok, że aż podziwiałam tego mięśniaka jak on odnajduję się w tych tunelach bez odrobiny światła. Gdzieś w oddali słyszałam również stłumiony krzyk, a może raczej powinnam powiedzieć przeraźliwy pisk, który w jednej sekundzie został stłumiony.

-Powinnam się bać?  - spojrzałam na niego.

-To się okaże - odpowiedział niepokojąco.

Mężczyzna zatrzymał się, aby otworzyć zamek w drzwiach i udostępnić nam dalszą drogę. Wyszliśmy z podziemi zostawiając niepokojące krzyki oraz specyficzny zapach za sobą. Drzwi poprowadziły nas na kolejny korytarz, lecz tym razem oświetlony odrobiną światła. Nie wiedzieć, dlaczego ale w tym momencie przypomniały mi się filmy oraz książki o wampirach jakie przeczytałam w swoim życiu. Nie była to najlepsza pora na wspominki, ale te wszystkie korytarze, którymi byłam prowadzona. Dziwne zachowania podwładnych swojego szefa, krzyki dobiegające z piwnic, specyficzny zapach, półmrok panujący w domu oraz światło świec skojarzyło mi się z wampirami. Dokładniej rzecz mówiąc z jakimś ważnym hrabią, który w podziemnych lochach trzyma swoje ofiary, a jego podwładni ponurymi korytarzami przyprowadzają mu nowe ofiary. Oczywiście to tylko książki, ale tak mi się skojarzyło. Chociaż w moim obecnym położeniu nie powinnam myśleć o takich rzeczach.

Po 10 minutach drogi dotarłam do dużych, drewnianych drzwi. Mężczyzna, który mnie eskortował, aż tutaj złapał za klamki i popchnął drzwi do przodu. Popchnął mnie, abym weszła do środka, a kiedy już się tam znajdowałam zamknął za mną drzwi. 

Na końcu pomieszczenia na kanapie pod ścianą siedział jakiś mężczyzna w masce. Wyciągnął rękę w moim kierunku i skinął dłonią rozkazując mi tym samym, abym podeszła bliżej. Niechętnie podeszłam bliżej, a wtedy dostrzegłam, że ubrany jest w biały garnitur. W ręku dzierżył jakąś czarną laskę ze złotą rękojeścią, którą opierał o podłogę. Jego twarz była zakryta przez biało-złotą maskę. Można było zauważyć tylko jego czarne włosy oraz ciemne tęczówki ze spojrzeniem pozbawionym jakichkolwiek uczuć.

Jaka jest jego tajemnica? Dlaczego mężczyzna nie pokazuję swej twarzy i z jakiego powodu jak również muszę nosić maskę? 

Kiedy mężczyzna podniósł się z kanapy i powoli zaczął iść w moim kierunku, nie wiedzieć czemu zaczęłam sobie współczuć.


Rozdziały pojawiają się trochę nieregularnie, ale to z tego powodu, że się przeziębiłam ;p

Złe SerceTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang