Rozdział 3 Praca bywa ciężka

6.3K 178 3
                                    


Podjęłam decyzję o spotkaniu. Nie powiedziano mi o, której mam się stawić, ale uznałam, że 11 rano będzie odpowiednią porą. Obudziłam się o godzinie 9:00, na spokojnie zjadłam śniadanie, a także naszykowałam się, czasu miałam jeszcze w zapasie. Pierwotny plan pieszej wędrówki odpadł z gry. Postawiłam na podróż taksówką, którą swoją drogą w dość krótkim czasie, dotarłam pod same drzwi sklepowe. Po uiszczeniu opłaty opuściłam pojazd zadowolona.

Szczerze mówiąc, mieszane odczucia miałam względem tej pracy, a wszystko prawdopodobnie wynikało z moich podejrzeń. Nie należę do najbardziej ufnych osób, szczególnie po tym co przytrafiło mi się w przeszłości, lecz staram się dawać drugie szanse, wierząc całym serduszkiem, że ma to głębszy sens. Zapewne naiwność to z mojej strony, lecz wciąż to ta mała, zagubiona gdzieś cząsteczka mnie, która przypomina, że nie wszystko stracone.
Dzwoneczek zawieszony nad drzwiami wejściowymi powiadomił właścicielkę o nowym kliencie. W mgnieniu oka za ladą pojawiła się gotowa do obsługi ciemnoskóra kobieta w średnim wieku z niechlujnie związanymi włosami oraz lekko rozmytym makijażem. 

-W czym mogę pomóc? - spytała z uśmiechem na twarzy.

-Miałam zgłosić się w sprawie pracy - powiedziałam nieśmiało.

-Karen? - skinęłam bez słowa głową.

Kobiecina podeszła do mnie, bacznie się przyglądając. Stanęłam naprzeciwko mojej osoby, po czym zlustrowała ją wzrokiem od góry do dołu. Niezręcznie, ale zależy mi na tym etacie. Okrążyła mnie dwukrotnie, drapiąc się po głowie, po czym znów pojawiła się naprzeciw.

-Sklepik duży nie jest, lecz jedyny taki w okolicy. Za dnia nie mamy dużo klientów, zaś nocą inna historia. W Nowym Yorku prawdziwe życie zaczyna się po zmroku. Zdarzają się natrętni kupcy, lecz wierzę, że dasz sobie z nimi radę, a nie uciekniesz jak twoje poprzedniczki - zrobiła krok w tył. -Przedstawię ci moją córkę Brooke - głośno zagwizdała, by zawołać z zaplecza młodą ciemnowłosą damę o nieco jaśniejszej karnacji, niż ona sama. -Śliczna pracuje na rannej zmianie, będziecie się wymieniać, przy okazji oprowadzi cię oraz pokaże jak zamknąć sklep.

-Zamknąć sklep? - powtórzyłam z zaskoczeniem w głosie.

-Tak. Twoja zmiana zaczyna się od 19:00 p.m. do 02:00 a.m. Wierzę w twoje zdolności i liczę, że nie poddasz się na starcie, gdyż potrzebujemy w końcu pracownika nocnej zmiany - starsza pani poklepała mnie ochoczo po ramieniu. -Jeśli masz zastrzeżenia, zgłoś je teraz, potem nie będzie na to czasu - położyła dłonie na biodrach.

-Z chęcią przyjmę tę pracę - uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową.

-Możesz zacząć od razu? - przytaknęłam.

Córka właścicielki oprowadziła mnie po średnich rozmiarów sklepie. Udzieliła cennych wskazówek i przydatnych rad odnośnie co poniektórych typów klientów. Dodatkowo nauczyła obsługiwania kasy oraz zrobiła szybki kurs dotyczący wystawiania faktur. 

-Pracowałam kiedyś kilka po zmroku. Ciężka sprawa. Większość odrzucała tę ofertę pracy. Myślę, że duże znaczenie miała tutaj dzielnica, w jakiej mieści się sklep. Zwykle wszyscy odrzucają tę pracę, szczególnie że nasz sklep mieści się w takiej dzielnicy. Nocami bywa nieco niebezpiecznie, a kupujący lubią odwiedzać nas lekko podirytowani. Zawsze im się śpieszy, nigdy miłych słów nie wypowiedzą, a wymagają gwiazdki z nieba - spojrzała na mnie z politowaniem. -Musisz być naprawdę zdesperowana, że przystałaś na ową propozycję - westchnęłam. Trafiła idealnie. Nowe miasto, nowe życie, wszystko zabrała przeszłość, zostawiając z niczym.

O dreszcze przyprawia mnie wizja tej pracy, lecz od czegoś trzeba zacząć. Spoczywając na laurach, celu nie wypełnię. Obrałam drogę, z której zboczyć już nie można. Dam radę, grunt to wierzyć i nie dać pożreć się strachowi. 

Kilka godzin później

Wybiła 19:00 czas wziąć się do roboty. Wymieniłam się miejscami z Brooke oraz jej matką. Pożegnałyśmy się z serdecznymi uśmiechami na twarzach, który zaraz po ich odejściu szybko zniknął z mej twarzy. 

-Życzę powodzenia - krzyknęła na odchodne 23-latka o orzechowej cerze, długich kręconych kruczoczarnych włosach i ciemnoróżowych ustach, z których uśmiech praktycznie nigdy nie znika. Ciekawe czy tatuaż w postaci napisu Belive na jej nadgarstku był odzwierciedleniem jej pozytywnego stylu bycia. Jeśli to przypadek, został celnie trafiony.

Pierwsza serdeczna spotkana osoba w tym mieście. Nie podejrzewałabym, że z moim szczęściem trafię na taką osóbkę, jednakże cieszę się niezmiernie. 

Powędrowałam za ladę. Spojrzałam na zegarek - 19:03 p.m. Zmiana rozpoczęta.

Zapewne perspektywa pracy w nietypowych godzinach w potencjalnie najniebezpieczniejszej dzielnicy nie napawa entuzjazmem. I nie ma co się dziwić, iż większość wzbraniała się przed taki trybem funkcjonowania. Naturalnie postąpiłabym podobnie. Życie należy szanować, niepotrzebnie je narażać. Jednakże wcześniejsze nieudane próby znalezienia pracy oraz goniący mnie czas, nie pozwoliły na zrezygnowanie. Krótko mówiąc: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Poradzę sobie ze wszystkimi trudnościami losu. Moje życie nigdy usłane różami nie było, wręcz przeciwnie. Uwielbiało rzucać kłody pod nogi. Wielokrotnie potykałam się o nie, szlochając, a zarazem przeklinając obecne realia. Lecz w pewnym wieku zaczynasz dostrzegać rzeczy, na które wcześniej nie zwracałeś uwagi. Przestajesz walczyć, sprzeciwiać się z niepokonanym. Rozumiesz, że to jak walka z wiatrakami, więc zaczynasz akceptować. Godzić się z przygotowanym dla Ciebie żywotem. I choć bywa on niesprawiedliwy oraz cholernie bolesny, nie wygrasz. Możesz na chwilę udo godzić w tym sobie, ale wiecznie trwać to nie będzie. Wieku nie oszukasz, nie zatrzymasz lecących lat i tak samo jest z przeznaczeniem. Nie zatrzymasz swego losu. Dlatego z pokorą, mimo bólu w sercu zaakceptowałam swą żywotność.


,,Żeby przetrwać, musisz się nauczyć żyć bez niczego. Pierwszy umiera optymizm, po nim miłość, na końcu nadzieja. Mimo to musisz trwać. Człowiek walczy, by przetrwać, a nie po to, by się poddać."

Złe SerceWhere stories live. Discover now