Rozdział 39 Podziemny krąg

3K 104 0
                                    


Aktualnie byliśmy w drodze na miejsce. Jednakże wcześniej nasz plan uległ drobnej zmianie. Doszliśmy do wniosku, że nie tylko musimy zrobić zamieszanie, ale również wzbudzić zainteresowanie. Z tego względu ustaliliśmy, że będzie walczył sam James, którego wystawię ja. Alex przez cały ten czas będzie obok mnie i będzie się dobrze prezentował wśród pozostałych. Po pewnym czasie nadejdzie taki moment, że trzeba będzie wszcząć drobną awanturę, za którą oczywiście odpowiedzialna będą ja. W tym czasie Carlos razem z Alex'em wymkną się by dotrzeć do zabójców mojej rodziny. 

Dotarliśmy na miejsce. Dochodziła godzina pierwsza w nocy. Gdy podjechaliśmy pod budynek wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się kto przyjechał tym autem. Carlos, który dziś pracował jako nasz kierowca oraz ochroniarz wysiadł z samochodu, po czym otworzył nam drzwi. Alex wysiadł z pojazdu, a za nim ja. Złapałam go pod rękę. Po nas z samochodu wysiadł James i stanął za nami. Teraz oczy wszystkich były skierowane tylko na nas. Szliśmy przed siebie z podniesionymi głowami, a szepty ludzi stawały się coraz głośniejsze.

-Czy to nie duch? - szeptał ktoś w tłumie.

-Duch we własnej osobie?! - dopowiadały następne osoby.

Podeszliśmy do stolika przy, którym niby rejestrowało się zawodników. Siedział tam dość nie przyjemny z wyglądu mężczyzna w średnim wieku. Jego zachowanie też pozostawiało dużo do życzenia.

-Każdego bym się tutaj spodziewał, ale nie ciebie - zwrócił się mężczyzna do Alex'a.

-Przyszedłeś wystawić zawodnika czy może po obstawiać walki? - dodał po chwili.

-Nigdy sam nie przyszedł bym do takiej nory. Ale moją dziewczynę kręcą takie klimaty i to ona wystawia dziś zawodnika, a ja tylko towarzyszę.

-Wciąż taki sam, arogancki i dumny - mężczyzna zaśmiał się.

-Długo będziesz jeszcze komplementował mojego chłopaka, czy rusz w końcu ten swój tłusty tyłek i zapiszesz mojego zawodnika? - odezwałam się ironicznie.

-Już się ruszam droga pani - wysilił się na sztuczny uśmiech, po czym napisał coś na kartce.

-Czy to nie nasz sławny obłąkany James? - mężczyzna zaśmiał się przyglądając się szatynowi.

-Nazwij tak jeszcze raz mojego zawodnika, a każe mu połamać wszystkie twoje kończyny. Osobiście tego dopilnuję i z chęcią pozbawię cię twojej resztki niby męskości. O ile je masz bo patrząc na ciebie muszą być mikroskopijne - zgromiłam go spojrzeniem, po czym rzuciłam 1000 dolarów na stół i odeszłam.

-Nieźle ci poszło - szepnął mi na ucho James.

-Dzięki - uśmiechnęłam się ledwo zauważalnie.

Po zarejestrowaniu zawodnika udaliśmy się w głąb pomieszczenia. Na środku znajdował się ring, a może raczej klatka. W całym budynku panował zaduch, przyciemnione światła, brudne podłogi od plam krwi szczególnie w okolicach ringu. Stare pożółkłe sypiące się ściany oraz pełno poustawianych krzesełek dookoła klatki, w której już niedługo ma stanąć James. Choć w głębi duszy liczę, że uda się tego uniknąć, ponieważ nie uśmiecha mi się myśl, aby z mojego powodu został ranny. 

-Myślałem, że umarłeś - podszedł do nas pod ringiem jakiś mężczyzna, po czym zaczepił Alex'a.

-Nie tak łatwo się mnie pozbyć - brunet spojrzał z pogardą na swojego rozmówcę.

-Jeszcze uwierzę, że masz 7 żyć jak kot - zrobił krótką pauzę w swojej wypowiedzi.

-Choć nie. Tobie pozostały już tylko trzy z siedmiu żyć - mężczyzna oddalił się od nas.

-Carlos już się rozgląda za nimi. Zaraz walka James'a mamy mało czasu, jeśli nie chcemy by naprawdę walczył. Więc teraz twoja kolej. Zrób jak najlepsze przedstawienie - szepnął mi brunet do ucha, po tym słowach odeszłam z James'em od niego.

-Gdzie jest szef tego bałaganu?! - podeszłam poddenerwowana do sędziego.

- Zawodnikowi coś się nie podoba?! - warknął na mnie.

-Nie interesują mnie wasze problemy! Stanie na tym ringu i zawalczy! Nie zmarnuję przez takiego gnojka tyle kasy. Więc staniesz na tym ringu i dasz sobie obić twarz, albo ty ją obijesz przeciwnikowi! - mężczyzna w średnim wieku szarpnął James'a za rękę, po czym popchnął. 

Widziałam złość szatyna w oczach i widziałam również jak mocno musiał się hamować, aby zaraz nie zaatakować mężczyzny. Ale plan był ważniejszy od naszych emocji.

-Tknij mojego zawodnika raz jeszcze, a pożałujesz! - w tym momencie mężczyzna ponownie popchnął James'a.

-Myślisz, że jak duch żyje i ty jakimś cudem wkradłaś się w jego łaski będziesz inaczej traktowana - sędzia zbliżył się do mnie.

Kiedy mężczyzna podniósł rękę i chciał odważyć się zadać mi cios. James szybko stanął przede mną, złapał rękę głupca, który nie wie co go zaraz czeka. Po czym uderzył go z całej siły. Wywołało się wielkie zamieszanie. Wszyscy do nas przybiegli, okrążyli nas przyglądając się obecnej sytuacji. Niektórzy próbowali rozdzielić dwójkę walczących mężczyzn, ale szatyn zgrabnie im to utrudniał. Aż w końcu kończyło się na tym, że sami wdawali się w bójkę. Dokładnie to chcieliśmy sprowokować i idealnie nam się udało. Alex wymknął się niepostrzeżenie i dołączył do Carlosa, który prawdopodobnie namierzył już morderców mojej rodziny. Jednakże musimy zyskać na czasie, aby mieli czas stanąć z nimi twarzą w twarz. W tym celu razem z James'em musimy ciągnąć to przedstawienie jak najdłużej.


Złe SerceWhere stories live. Discover now