Rozdział 10 Zła decyzja

4.8K 161 5
                                    


Miesiąc później

Od miesiąca staram się znaleźć jakąś pracę, ale wszystko na darmo. Nikt nie chce mnie zatrudnić. Co prawda udało mi się złapać jedną pracą, ale to na chwilę było, ponieważ jak właściciel sklepu zauważył, że rozmawiam z tajemniczym motocyklistą zaraz na drugi dzień mnie zwolnił. Swoje zwolnienie podparł tym, że nie chce mieć kłopotów. Lecz nie to jest w tym najgorsze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam z czego opłacić mieszkania. A jeśli chodzi o czynsz właścicielka jest bardzo uczulona na tym punkcie. Nie toleruje nawet jednego dnia opóźnienia, a więc co za tym wszystkim idzie? A to, że dostałam ostatnie ostrzeżenie, albo zapłacę czynsz za dwa dni, albo dostanę eksmisję. Więc chyba już powinnam zacząć szukać sobie jakiegoś dworca, na którym będę mogła zamieszkać. 

Pracy nie mam, a moje oszczędności już się kończą. Zostało mi dosłownie 100 dolarów. Cóż za to za bardzo nie poszaleje. Samo mieszkanie kosztuje mnie 100 dolarów miesięcznie, więc za co ja mam niby żyć? 

Nie wiedziałam, że znajomość z motocyklistą tak bardzo utrudni mi życie. Gdybym wiedziała o tym wcześniej nigdy w życiu bym się z nim nie zadała. Trudno najwyżej uciekałabym codziennie przez tutejszymi gangami, ale przynajmniej miała bym pracę i mogła jakoś żyć. Nie mogę wrócić do Idaho. Zresztą nie mam do czego wracać. Nie wiem co ja teraz pocznę.

Zdecydowałam się, że nie mogę pozwolić sobie na przegraną. Dlatego wyruszyłam na dalsze poszukiwania pracy. Jednakże to nie będzie łatwe zadanie, ponieważ można rzecz, że przeszłam już praktycznie cały Nowy York i w żadnej dzielnicy nie chcą mnie przyjąć. Swoją drogą jestem naprawdę zdumiona jak plotki potrafią się szybko rozejść. A teraz po mieście krążą takie plotki, o których nawet ja nie wiedziałam. Cóż czuję, że jestem na przegranej pozycji, niestety.

Wyszłam z mieszkania lekko podłamana. Wychodząc z klatki wpadłam na mojego tajemniczego znajomego. Swoją drogą uważam, że moja znajomość z nim za daleko zabrnęła i zbyt często go widuję. Ale przecież to nie moja wina, że on często bywa w tej okolicy i zaczepia mnie za każdym razem jak mnie zobaczy.

-Uważaj jak chodzisz - wpadłam na niego w przejściu.

Nie odzywałam się. Ignorowałam motocyklistę.

-Dokąd się tak śpieszysz? - odwróciłam się w jego stronę.

-Nie twój interes - odburknęłam niezadowolona.

-Co cię ugryzło?

-Ty! - podeszłam do niego oburzona.

-Ja? - spytał zaskoczony.

-Przez ciebie nie mam pracy i w dodatku zaraz będę bezdomna!

-Dworców w Nowym Yorku sporo - rzucił ozięble w moim kierunku.

-Dupek - odburknęłam pod nosem i ruszyłam przed siebie.

-Zaczekaj - zawołał za mną, a ja odwróciłam się w jego kierunku.

-Mam dla ciebie propozycję.

-Jaką ty możesz mieć dla mnie propozycję? Choć nie czekaj, nie chcę słuchać twoich propozycji. Znając życie to jakaś kolejna nie udana propozycja, która tylko jeszcze bardziej utrudni mi życie. Nie, dziękuję - chciałam zostawić mężczyznę samego i iść dalej w swoim kierunku, ale podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.

-Ja cię proszę daj mi spokój - posłałam mu karcące spojrzenie.

-Mówisz, że to moja wina, a więc chcę ci jakoś zaradzić na obecną sytuację. Mam rozwiązanie twojego problemu.

-Niby jakie?! - warknęłam lekko już zdenerwowana.

-Wprowadź się do mnie.

-Do reszty ci odbiło?! Nawet cię nie znam - myślałem, że żartuje, ale on mówił to całkiem poważnie.

-Przekonuję cię wizja spania na dworcu? Nie masz dokąd pójść, a stamtąd skąd przyjechałaś nie wrócisz.

-Skąd wiesz? - spytałam pewnym siebie głosem.

-A wrócisz? - zamilkłam.

-Widzisz miałem rację. Jaką różnicę robi ci spanie na dworcu z obcymi ludźmi, a wprowadzenie się do mnie. Mieszkam sam w dodatku praktycznie nigdy nie ma mnie w domu oraz mówiłem ci już kiedyś, że mnie nie interesujesz - zrobił krótką pauzę.

-Nie martw się, nie zabiję cię - szepnął mi do ucha, a mi po całym ciele przeszły ciarki.

-Dziękuję ci za takie pocieszenie - westchnęłam.

W jednym miał rację. Mieszkanie na dworcu z bezdomnymi, a mieszkanie u niego niczym się nie różni. Lecz nie jest dobrym pomysłem wchodzenie do paszczy lwa. Ale szczerze mówiąc nie mam za bardzo innego wyjścia. Nie mogę wrócić do Idaho. Pracy nie mogę nigdzie znaleźć, a z mieszkania zaraz mnie wyrzucą. Być może do reszty zwariowałam, ale postanowiłam się zgodzić. Coś czuję, że będę żałować mojej decyzji, lecz tylko taką propozycję mam do przyjęcia. 

Udaliśmy się do mojego mieszkania. Mężczyzna podążał za mną, weszliśmy do środka. Nieznajomy czekał na mnie w przedpokoju, a ja poszłam do sypialni spakować moją walizkę. Miałam mało rzeczy, a więc wszystko trwało może z 10 minut. Dołączyłam do mężczyzny w przedpokoju, odebrał ode mnie bagaż. Zabrałam klucze ze stolika, wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam za nami drzwi. Po drodze zapukałam do mieszkania właścicielki, aby oddać jej klucze.

-Dzień dobry. Chciałam oddać pani klucze od mieszkania - podałam właścicielce klucze od mieszkania.

-Wyprowadzasz się? - spojrzała nieprzychylnie na mężczyznę, który mi towarzyszył.

-Do tego mężczyzny? - dokończyła swoją wypowiedź szepcząc mi do ucha, aby nieznajomy tego nie usłyszał.

-Tak - skinęłam delikatnie głową.

-Zaległe pieniądze oddam pani, gdy tylko coś zarobię - powiedziałam lekko zawstydzona.

-Ile jest winna? - do rozmowy wtrącił się nieznajomy.

-200 dolarów - powiedziała nie pewnie właścicielka.

-Proszę - mężczyzna wyjął z portfela 200 dolarów i podał właścicielce budynku, która nie do końca przekonana przyjęła pieniądze.

-Dziękuję - powiedziała nieśmiało.

-Życzę ci powodzenia. Przyda ci się - szepnęła do mnie, kiedy mężczyzna oddalił się w kierunku wyjścia.

Tak wyglądało moje ostatnie spotkanie z właścicielką. Zeszłam na dół, wyszłam z klatki. Nieznajomy akurat chował moją walizkę do bagażnika. Podeszłam do niego nie pewnie. Otworzył mi przednie drzwi. Zajęłam miejsce pasażera obok kierowcy. Mężczyzna obszedł samochód i wsiadł za kółko, odpalił silnik, po czym spojrzał na mnie posyłając mi niepokojący uśmiech. Jego spojrzenia było pozbawione jakichkolwiek uczuć, a mi wtedy przebiegła pewna myśl przez głowę. Czy przypadkiem nie pożałuję swojej decyzji.

Odjechaliśmy w nieznanym mi kierunku.


Złe SerceWhere stories live. Discover now