49.Możesz pocałować pannę młodą.

15K 462 11
                                    

- Gotowa? - zapytała Ruth.
- Chyba tak. - uśmiechnęłam się i spojrzałam w lustro. Miałam na sobie drogą, białą suknię aż po kostki z lekką koronką w talii, co podkreślało mój zaokrąglony, ciążowy brzuszek. Moje już całkiem długie włosy spięte były w wymyślnego warkocza, a matowa szminka podkreślała moje pełne usta. Jednym słowem wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- Stresujesz się? - dopytała Kate, która razem z Ruth była moją druhną.
- Minimalnie. W końcu nie będzie to jakieś wielkie, huczne wesele... Zaledwie trzysta osób...
- Zaledwie... - powtórzyła, po czym wszystkie trzy wybuchłyśmy śmiechem.
Chwilę później wsiadłyśmy do wypożyczonej limuzyny i ruszyłyśmy na miejsce uroczystości.
Tak, to dziś. Dzisiaj zostanę panią Jeffrey.
Cieszę się jak dziecko, ale również się boję, że ta część rodziny Matt'a, która mnie jeszcze nie poznała nie zaakceptuje mojej osoby.

***

- Córeczko? - uśmiechnął się tata nadstawiając ramię. Miedze nim, mamą i mną wszystko się ułożyło. Pewnego razu usiedliśmy na spokojnie do rozmowy i powiedzieliśmy sobie wszystko, co nas gnębiło. Teraz jest już dobrze i... nareszcie czuję, że mam rodziców.
Uśmiechnęłam się do ojca, po czym razem weszliśmy do kościoła. Momentalnie oczy zgromadzonych tam gości zwrócone były na nas. Zrobiłam krok, a wtedy zaczął grac marsz weselny. Szlam w stronę ołtarza, pod którym mój ojciec „oddał" mnie Matt'owi. Długo welon wlókł się za mną. Gdy muzyka ucichła w oddali słychać było czyjś płacz. Zerknęłam w tamtą stronę i dostrzegłam wzruszoną babcię mojego narzeczonego. Uśmiechnęłam się do niej, na co staruszka odwzajemniła gest i spojrzałam na mojego ukochanego.
- Obawiałem się już, że uciekniesz sprzed ołtarza. - zażartował.
- Ohh, skarbie. Nie pozbędziesz się mnie już nigdy. - puściłam do niego oczko. Byłam niebywale szczęśliwa.
- Zebraliśmy się tutaj, aby związać węzłem małżeńskim tą oto parę. - powiedział kapłan, gdy tylko w kościele zrobiło się cicho.
Nie stresowałam się ani trochę, aż w końcu przyszła pora na przysięgi.
- Matthew, czy chcesz wziąć tą oto Melanie za żonę i być z nią w zdrowiu, chorobie, dostatku i biedzie dopóki smierć was nie rozłączy?
- Tak, chcę. - powiedział, po czym lekko się uśmiechnął.
- A ty, Melanie, czy chcesz wziąć tego oto Matthew'a za męża i być z nim w zdrowiu, chorobie, dostatku i biedzie dopóki smierć was nie rozłączy?
- Tak, chcę. - odpowiedziałam z ogromnym uśmiechem.
- Na mocy nadanej mi przez Boga ogłaszam was mężem i żoną! - wykrzyknął kapłan, po czym w kościele rozległy się głośne brawa i wiwaty. - Możesz teraz pocałować pannę młodą. - dodał.
Matt odchylił welon z mojej twarzy i złożył na moich ustach ciepły, delikatny, czuły pocałunek.
- Kocham cię, Matthew. - wyszeptałam.
- Ja ciebie też, pani Jeffrey. - odpowiedział patrząc mi cały czas w oczy.

***

Po ceremonii zaślubin przenieśliśmy się wszyscy na dużą salę bankietową, gdzie wypiliśmy toast za zdrowie moje i Matt'a. Oczywiście ja zamiast alkoholu piłam w kieliszkach wodę lub sok ze względu na nowe życie rozwijające się w moim brzuchu.
Nie mogę się doczekać, aż wezmę ich na ręce, utulę do snu i przeczytam jakąś bajkę na dobranoc.
Już za niecałe dwa miesiące urodzę dwójkę dzieci: chłopca i dziewczynkę. Czy przeraziłam się, gdy usłyszałam, że zamiast jednego urodzi mi się dwójka? Ani trochę.
Mam męża, z którym będę się nimi opiekować. Oprócz tego jego siostra i Elvis również postanowili przeprowadzić się do Los Angeles zamiast na Florydę i zarzekli się, że będą pomagać przy dzieciach. Dodatkowo cały nasz dom będzie naszpikowany różnymi gadżetami, więc nie ma mowy o jakimś włamaniu lub kradzieży. Wliczając do tego wszystkich ochroniarzy, którzy będą z nami 24/7 nie mam żadnych obaw o bezpieczeństwo naszych bąbelków.
- Jak tam, mamo wieloryb? - zapytał żartobliwie Kenny.
- Lepiej być nie może. - wyznałam, po czym przytuliłam przyjaciela.
- A właśnie, Mel... Słuchaj...Gdybyś nie wiedziała jeszcze kto zostanie chrzestnym mojego chrześniaka lub chrześniaczkę, zależy do którego z nich mnie przydzielisz, to ja jestem ogromnie chętny. - wyszczerzył się, a ja wybuchłam głośnym śmiechem. Ten głupek zawsze potrafi mnie rozbawić.
- Hmm, no nie wiem. Chyba powinnam zrobić casting. - zażartowałam.
Tak naprawdę już dawno ustaliliśmy z Matt'em, że chrzestnymi naszego synka zostaną Kate i Marco, a córeczki Ruth i Kenny.
Wobec tego nie było żadnych sprzeciwów, ale jeszcze im tego nie powiedzieliśmy. Czekamy na odpowiednią okazję.

Cała impreza szła zgodnie z planem. Dobre jedzenie, muzyka, tańce, fajerwerki o północy, ale kiedyś to musiało się zakończyć. Nad ranem wszyscy goście się rozeszli, a ja i mój świeżo upieczony mąż wróciliśmy do domu.
A to, czy poszliśmy tylko spać zachowam w tajemnicy...

______

Następny rozdział za 10 minut ;)
Zastanawiałam się również, czy chcielibyście wiedzieć coś o mnie?
Jeśli tak to zachęcam do pisania pytań w komentarzach pod tym rozdziałem :)

Love on a gangsterWhere stories live. Discover now