45.Kupię mu czołg

15.9K 527 9
                                    

Obudziłam się niezbyt przyjemnie, gdyż moja mała kruszynka znów o sobie przypomniała. Prędko pognałam do toalety i zwróciłam... nawet nie wiem co. Ubrałam ciepły sweterek i leginsy, po czym ruszyłam na dół.
- Hej skarbie. - przywitała mnie babcia. - Jak się spało?
- Całkiem nieźle. Robisz śniadanie? - zapytałam, na co uśmiechnięta staruszka pokiwała głową. - Pomóc ci?
- Nie trzeba, poradzę sobie słonko. A ty siadaj i przygotuj sobie talerz.
- A gdzie wszyscy? - dopytałam zaciekawiona pustkami w domu.
- Dziadek z Matthew'em naprawiają starego pickup'a, mama i tata pojechali na zakupy, a Kate z Erick'iem i Mikey'em... szczerze mówiąc nie wiem gdzie oni się podziewają. - zachichotała, po czym postawiła przede mną talerz z górą naleśników.
- Babciu, nie zjem tyle.
- Oj zjesz, zjesz. Zaufaj mi. Dzidzia będzie dopominać się jeszcze o dokładkę. - uśmiechnęła się, po czym zajęła się sprzątaniem domu po wczorajszym wieczorze. Mimo moich nalegań absolutnie nie chciała się zgodzić, abym jej pomogła, więc kiedy dokończyłam swoje śniadanie obwiązałam się szalikiem i wyszłam z domu. Przeszłam przez ogrodzenie i udałam się w stronę niewielkiego, czerwonego domku. W tej okolicy budynki miały różnorodne kolory. Zawsze mi się tu podobało.
- Dzień dobry, panie Mitchell. Jest może Kenny? - zapytałam mężczyznę, który otworzył mi drzwi.
- Ohh, Mel, proszę wejdź. - uśmiechnął się szeroko. - Kenneth jeszcze śpi, ale będę ogromnie wdzięczny, jeśli uda ci się go dobudzić. - pokiwałam głową, po czym udałam się do pokoju mojego najlepszego przyjaciela.
Usiadłam na łóżku, na którym chrapał blondyn i z całej siły walnęłam go poduszką w twarz.
- Wstawaj! - krzyknęłam. Przerażony mężczyzna wstał jak oparzony i wciąż zaspany spojrzał na mnie.
- Ty. - wskazał palcem podczas, gdy skręcałam się ze śmiechu. - Jak mogłaś. Mogłem dostać zawału, wylewu, epilepsji, drgawek... - zaczął wymieniać.
- Dobra, już wystarczy frajerze. - powiedziałam dalej się śmiejąc, po czym przytuliłam Mitchell'a.
- Co ty tu w ogóle robisz? - zapytał już uśmiechnięty.
- Przyjechałam wczoraj z Matt'em. - powiedziałam.
- A więc dalej razem. Kurwa, jak ja wam kibicuję. - powiedział łapiąc się za pierś. - Gdybyście zerwali to ja chyba bym się zabił. - powiedział śmiesznie gestykulując rękami.
Ich „więź" wzięła się stąd, że gdy rozmawiałam z przyjacielem przez wideoczat Matthew zawsze się dołączał. W pewnym momencie znaleźli wspólne tematy, zainteresowania i tak zaczęła się ich przyjaźń.
Teraz faktycznie gdybym rozstała się z Matt'em to blondyn by się załamał chyba bardziej niż ja.
- Dobra, dobra. - powiedziałam. - Mam coś dla ciebie. - powiedziałam dając mu torebeczkę, w której zapakowane były jego ulubione perfumy.
- Oj, jak ty mnie dobrze znasz, dziękuję. I ja również zakupiłem ci podarunek. - powiedział, na co zachichotałam. Podszedł do szafy, z której wyjął ogromne pudło. Jakim cudem to się tam zmieściło?
- Rany, co to jest?
- Otwórz, a się przekonasz. - podniósł brew cwaniacko się uśmiechając. Uchyliłam wieczko kolorowego kartonu, a moim oczom ukazał się śliczny, ogromny miś. Momentalnie moje oczy zaświeciły jak dwa małe diamenciki.
- O mój Boże! Cudowny! - wykrzyczałam skacząc z radości. Może i mam już dwadzieścia pięć lat na karku, ale kocham słodycze i zabawki. Zwłaszcza pluszowe misie.
- To nie wszystko. - powiedział, po czym wsadził rękę w... tył misia, aby po chwili wyciągnąć z niego garść moich ulubionych, kokosowych pralinek. Kocham ten smak i zapach. - Cały miś jest tym wypełniony. - wytłumaczył.
- Jezu, dziękuję. - powiedziałam dając mu buziaka w policzek. Jest naprawdę cudownym przyjacielem.
- Mam dla ciebie jeszcze coś. - powiedziałam, po czym z kieszeni wyciągnęłam niewielkie pudełeczko i przekazałam je blondynowi. - Otwórz.
Kenny uśmiechnął się i powoli rozpakował prezent.
- Kupiłaś mi buty dla... elfów?
- Dla dzieci. - poprawiłam go ze śmiechem.
- Po co? Przecież nie jestem w ciąży. - zmarszczył brwi, a ja strzeliłem tzw. „facepalma".
Chwilę później oczy mojego przyjaciela rozszerzyły się i zabłyszczały.
- Chwila moment! To ty jesteś w ciąży, a nie ja! - wykrzyknął.
- Brawo, Sherlocku. - zachichotałam.
- Ale... jak... znaczy wiem jak powstają dzieci... kurwa. Zostanę wujkiem! - wykrzyknął, po czym uśmiechnął się szeroko. - Będę najlepszym wujkiem na świecie. Jeśli urodzi się chłopiec będę go uczył podrywania innych chłop... znaczy laseczek, a jeśli dziewczyna to będę bronił jej przed napalonymi nastolatkami. Kupię mu... jej... znaczy... no kupię dziecku takie słodkie wdzianka, papugę, czołg...
- Chwila, czołg? - wybuchłam śmiechem.
- Musi podjeżdżać jakoś do szkoły. - wyjaśnił. Głupek.
- Jesteś niemożliwy. - zachichotałam, po czym mocno przytuliłam swojego przyjaciela. Naprawdę cieszyłam się, że dobrze przyjął wiadomość o mojej ciąży.
- Ty też, wielorybie. - puścił mi oczko.
- Ej! Nie jestem wielorybem.
- Ale będziesz. - powiedział, po czym obojewybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Kocham tego przygłupa, oczywiście jako przyjaciela.

_______
Hej wszystkim!
Pod ostatnim rozdziałem daliście znac, ze chcecie maraton! :D
Tak więc pojawi się on najszybciej jak to możliwe, gdy tylko dopisze jeszcze kilka rozdziałów. Obiecuje, nie będziecie długo czekać! <3
Standardowo zostaw gwiazdkę i komentarz, bo nic tak nie motywuje jak on!

Love on a gangsterDonde viven las historias. Descúbrelo ahora