25.Tak się bałem

18.4K 577 7
                                    

Obudziłam się w twardym, szpitalnym łóżku, obok którego siedział mój chłopak.
- Matt... - powiedziałam cicho. Moje gardło piekło jak diabli.
- Skarbie, tak się bałem. - powiedział i ujął moją dłoń, na której zaraz złożył delikatny pocałunek.
- Co się stało?
- Biegaliśmy po parku i zemdlałaś. Lekarze zrobili ci badania. Na szczęście wszystko wyszło dobrze. - odetchnęłam z ulgą. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a Matthew poszedł zawołać lekarza. Kilka minut później brunet wszedł do małej, jednoosobowej sali z młodym lekarzem. Na oko był w wieku Matt'a.
- Dzień dobry. Jestem Anthony Rowling. Jak się pani czuje? - zapytał.
- Dobrze. - statystyczna odpowiedź.
- Pamięta pani, jak się nazywa?
- Melanie Tibbets. - powiedziałam bez zawahania.
- Mhm... - mruknął i zapisał coś w dzienniku. - Zrobiliśmy pani podstawowe badania. Nie wykazały nic, więc może pani wrócić do domu.
- Jeśli nic mi nie jest to dlaczego zemdlałam?
- Przepraszam bardzo, ale to chyba ja znam się na medycynie, a nie pani. - oburzył się. Frajer.
- Jestem pielęgniarką. - przewróciłam oczami. Miałam wielką chęć kopnąć tego doktorka w dupę.
- Aha... Omdlenie mogło wystąpić przez przemęczenie. Biegała pani, tak?
- Owszem. - potwierdziłam wstając i zabierając swoje rzeczy z szafki obok łóżka.
- Nic pani nie dolega. - powiedział i się do mnie zalotnie uśmiechnął.
Wydaje mi się, czy on w kółko powtarza słowo „pani"?
Kiedy chciałam już wyjść z sali ten pożal się Boże lekarz złapał mnie za plecy.
- Melanie? Może chciałabyś się umówić na jakąś kawę? - zapytał zjeżdżając ręką na moje pośladki. Tego było już za wiele. Zamachnęłam się i wymierzyłam mu cholernie siarczystego policzka.
- Nie ma takiej opcji, dupku. - powiedziałam i złapałam za rękę mojego chłopaka, który był bardzo zadowolony z tego, co przed chwilą zrobiłam.
- Kutas. - szepnął Matthew, po czym szczęśliwi wyszliśmy z budynku szpitala.

***

Reszta dnia minęła mi na leżeniu w łóżku i oglądaniu seriali. Matt stwierdził, że narazie nie powinnam się przemęczać. Nie mając co robić postanowiłam położyć się spać.
Obudziłam się dopiero rano.
- Meeeeeeel - śniadanie. - usłyszałam głos mojego kochanego bruneta niosącego mi tacę z rogalikami maślanymi, truskawkami i sokiem pomarańczowym. Czyż on nie jest cudowny?
- Dziękuję. Nie musiałeś. - powiedziałam i dałam chłopakowi buziaka w policzek.
- Jak się spało? - zapytał radośnie.
- Dobrze. Która godzina?
- Czternasta. - powiedział.
- Hmm... Chyba mieliśmy coś dziś w planach. - za Chiny nie pamiętam co.
- No mieliśmy. - odpowiedział czekoladowooki i chytrze się uśmiechnął. - Nie pamiętasz, prawda? - zaprzeczyłam głową. - Oglądamy dziś apartament na obrzeżach.
Cholera, jak mogło mi to umknąć?
- Skarbie, jeśli chcesz możemy to przełożyć.
- Nie! - wrzasnęłam. - Jedziemy tam. - dałam mężczyźnie buziaka i ruszyłam pod prysznic. Po dokładnym namydleniu ciała kokosowym płynem i spłukaniu piany związałam swoje brązowe włosy, które już mi trochę odrosły, w kucyk, pomalowałam się i nałożyłam czarne rurki z wycięciami na kolanach i różową bluzę. Gdy wychodziliśmy zarzuciłam jeszcze szary płaszczyk, bo dzisiejsza pogoda nie należała do najlepszych. Zgarnęłam swoją torbę i oboje z Matthew'em wsiedliśmy do czarnego Mustanga i ruszyliśmy na obrzeża miasta, aby obejrzeć apartament.

***

Weszliśmy do windy w pokaźnym, nowoczesnym wieżowcu i udaliśmy się do mieszkania 104B. Kiedy doszliśmy do białych drzwi mój chłopak pewnie zapukał, a po chwili otworzył je wysoki mężczyzna w garniturze.
- Witam. Hektor Violet. - przywitał się i podał nam po kolei dłoń, którą oboje uścisnęliśmy.
- Matthew Jeffrey, a to moja dziewczyna Melanie.
Uśmiechnęłam się do mężczyzny i weszliśmy do apartamentu. Wyposażony on był w dwa pokoje, dwie łazienki, salon i oczywiście kuchnia. Wystrój bardzo mi się podobał. Nowoczesne, jasne meble i duże pomieszczenia. Mieszkanie było prześliczne.
Po dokładnym obejrzeniu i porozmawianiu z właścicielem doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się wahać i wynajmiemy właśnie ten apartament. Był naprawdę ładny.
Po załatwieniu wszystkich formalności wraz z moim chłopakiem wybraliśmy się na pizzę. Znudziły nam się już wykwintne i drogie restauracje, więź zwykła pizza i cola w pełni nam wystarczyły. Oczywiście co to by było za spędzenie czasu bez kelnerki, która świeciła cyckami w stronę Matt'a.
- Podać coś? - zatrzepotała rzęsami.
- Dużą pizzę amerykańską i butelkę coli z dwiema szklankami. Chcesz coś jeszcze, skarbie? - zwrócił się do mnie.
- To wszystko, dziękujemy. - powiedziałam i posłałam mojemu ukochanemu pocałunek.
- Ale plastik. - oznajmił Matthew, gdy kelnerka odeszła.
- Masz rację. Botoks we wszystkich zakamarkach ciała. - zaśmiałam się.
Nie czekaliśmy długo na zamówione jedzenie, a gdy już przyszło zabraliśmy się za jedzenie.
- Sucha. - powiedział brunet i upił łyka coli.
- Chwila, chwila. Co to jest? - zapytałam spoglądając na dół szklanki, na której była przyczepiona żółta karteczka. Sięgnęłam po nią i ujrzałam ciąg cyfr.
- Ta kelnerka dała ci swój numer. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Mój chłopak wziął papier do ręki, pogniótł ją i wyrzucił na oczach plastikowej, farbowanej kobiety. Byłam z niego naprawdę dumna.

Love on a gangsterWhere stories live. Discover now