19.Strzelaj

22.7K 724 41
                                    

- Dlaczego nie mogę z wami jechać? - oburzyłam się.
- Kochanie, to niebezpieczne. - odpowiedział mój ukochany.
- A tutaj będę bezpieczna? - przewróciłam oczami.
- Marco z tobą zostanie. - przytulił mnie.
- A tylko spróbuj mi nie wrócić. - powiedziałam i przytuliłam się mocniej do Matt'a.
- Wrócę cały i zdrowy. Obiecuję. - dał mi buziaka w czoło.
- Kocham cię. - powiedziałam, gdy wychodził.
- Ja ciebie też. - odpowiedział na pożegnanie.
A co, jeśli już go nie zobaczę?
Cholera, przecież to Matt. Da radę.
Poszłam do biblioteki, aby zająć czymś swoje myśli. Zapach książek przypomniał mi o wcześniejszym pobycie w tym domu. Mimo wszystkiego, co się tu wydarzyło ogromnie tęskniłam za tym miejscem. Wzięłam pierwszą lepszą opowieść i zeszłam do salonu, aby przeczytać ją przy kominku. Zagłębiłam się w opowieści o pewnej parze należącej do różnych kultur przy gorącej herbacie z cytryną. Mimo, iż na dworzu było ciepło, ja wręcz trzęsłam się z zimna. Przewracając stronę książki poczułam wibracje telefonu w tylnej kieszeni spodni.
- Halo? - odebrałam telefon.
- Cześć skarbie. - usłyszałam ciepły głos, a na moją twarz wleciał szeroki uśmiech.
- Cześć babciu.
- Jak się masz? Czemu nie dzwonisz do staruszki? - powiedziała łagodnie.
- Miałam dużo spraw ma głowie. - wyjaśniłam zadowolona z telefonu od babuni.
- Domyślam się jakich. Co u twojego chłopaka? - zapytała sugestywnie. Skąd ona wie? - Mama u nas była i skarżyła się.
- Ale chyba jej nie wierzysz?
- Złotko, oczywiście, że nie. - zaśmiałyśmy się. Babcia Nora i dziadek Pete to jedyne osoby w rodzinie, z którymi miałam, mam i będę miała doskonały kontakt. Kiedy byłam młodsza jeździłam do nich ma całe wakacje. Uwielbiałam tam przebywać.
- A co u ciebie babciu?
- Nie zmieniaj tematu, spowiadaj się.
Po dosyć długiej pogadance i obietnicy, że wkrótce ich odwiedzę z Matt'em wcisnęłam czerwoną słuchawkę cały czas się uśmiechając. Kiedy chciałam powrócić do czytania do salonu wpadł Marco.
- Zbieraj się Mel, oni potrzebują pomocy. - rzucił, a ja od razu wiedziałam o co mu chodzi. Czym prędzej wstałam z fotela i razem pobiegliśmy do auta Marco. Jechaliśmy cholernie szybko. Przed wjazdem do opuszczonych fabryk Audi Marco zatrzymało się.
- Masz. Matt kazał ci to dać. - powiedział blondyn podając mi pistolet, który szybko wzięłam do ręki i schowałam za pasem spodni, a następnie przykryłam bluzką. Szybko wysiedliśmy z auta i na paluszkach ruszyliśmy wgłąb zakładów.
- Myślisz, że jej nie znajdę? - usłyszałam piskliwy głos jakiegoś mężczyzny. Wyjrzałam zza rogu i dostrzegłam chudego chłopaka (tak, chłopaka) celującego w mojego Matt'a. Broń mojego chłopaka leżała dwa metry od niego. Ruth leżała na ziemi przygwożdżona przez jakiegoś mięśniaka.
Za dużo sterydów, kolego. - pomyślałam.
- Co robimy? - spytałam blondyna.
- Zostań tu. Zakradnę się od tyłu. - pokiwałam głową, po czym Marco odszedł.
- Ostatni raz powtarzam, gdzie jest twoja dziewczyna?! - krzyknął.
Kurwa, oni mówią o mnie.
- Nigdy jej nie dostaniesz. - warknął brunet.
- A może właśnie słucha tej rozmowy? Może jest bliżej niż mi się wydaje? - uśmiechnął się cwanie. - Prześliczna brunetko, wyjdź z ukrycia, jeśli chcesz, aby twój chłopak przeżył. Masz trzydzieści sekund. Raz, dwa...
Kurwaaaaa maać, co ja mam zrobić?!
- Trzy, cztery...
Ten dupek liczył, ale nie znalazłam innego wyjścia, niż pokazanie się temu kutasowi.
- Tu jestem. - powiedziałam opanowana, a zaraz po tym wyszłam z ukrycia, co wywołało szeroki uśmiech.
- Witaj, Melanie. Jesteś jeszcze ładniejsza, niż na zdjęciach.
- Pieprz się. Zostaw ich. - rozkazałam. Mimo mojego stanowczego głosu, bałam się jak małe dziecko. Nie chciałam znowu stracić Matt'a.
- Bardzo chętnie, ale pod jednym warunkiem. - oznajmił.
- Czego chcesz? - powiedziałam, ale kątem oka zobaczyłam Marco skradającego się z tyłu.
- Pójdziesz ze mną. - rzekł, a na jego parszywej gębie znów zagościł ten obrzydliwy uśmiech.
- Obiecujesz, że puścisz ich wolno? - dopytałam.
- Tak.
- Dobrze. - skłamałam. - Niech twoi ludzie opuszczą broń. Ty też. Oddam się bez sprzeciwu. - powiedziałam, na co Victor zawahał się.
- Dobrze. - powiedział w końcu. - Rzućcie broń. - rozkazał, po czym każdy z jego goryli rzucił na około metr od siebie pistolety, którym grozili ludziom, na których mi zależy.
- Puść ich.
- Jaka stanowcza. Lubię takie. - oblizał usta.
FUJ.
Zaczęłam powoli iść w kierunku tego psychola.
- Mogę coś jeszcze powiedzieć? - zapytałam.
- Co takiego skarbie? - uśmiechnął się Victor po raz kolejny.
Ta morda będzie mi śniła przez długi czas.
- Strzelaj. - oznajmiłam.
- Co? - powiedział ten oblech, a zaraz później ludzie Verksen'a zaczęli padać jak muchy przez strzały, które fundował Marco. Kilka sekund później szybkim ruchem wyjęłam broń zza paska i wymierzyłam nią w tego skurwiela.
- Pozdrów Lucyfera, mendo. - powiedziałam i oddałam strzał prosto pomiędzy oczy. Victor Verksen jest już martwy. Zaczęłam strzelać do ludzi tej larwy. Kilka minut strzelaniny i pole było puste.
Dziękuję dziadku, że nauczyłeś mnie strzelać.
- Melanie, nic ci nie jest?! - podbiegł do mnie mój ukochany i mocno mnie przytulił.
- Wszystko w porządku, a ty? Nic ci nie zrobili? - zapytałam zmartwiona.
- Nie. Byłaś wspaniała, kotku. - powiedział, a zaraz później nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

***

Godzinę później brałam już prysznic w rezydencji Matt'a. Dokładnie namydliłam swoje ciało moim, jak już wiecie, ukochanym kokosowym żelem, po czym nałożyłam szampon i odżywkę na grube, brązowe włosy. Spłukałam pianę i wyszłam spod prysznica. Założyłam czystą bieliznę i krótką koszulę nocną, po czym udałam się do sypialni Matthew'a, w której będę spać razem z nim. Weszłam do środka, a moim oczom ukazało się jasne pomieszczenie, w którym jestem drugi raz w życiu.
- Dlaczego nie skorzystałaś z mojej łazienki? - zapytał brunet leżący już w łóżku.
- Bo ty w niej byłeś, głuptasie. - zaśmiałam się i położyłam obok bruneta, który mocno przyciągnął mnie do siebie i zamknął w swoich umięśnionych ramionach.
- Dziękuję, Melanie. - wyszeptał.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Gdyby nie ty, byłbym już pewnie trupem.
- Nie mów tak Matt. Nigdy więcej. - powiedziałam i pocałowałam mojego mężczyznę.
Jestem jego dziewczyną zaledwie jeden dzień, a już kocham go ponad życie i czuję, że mogę je dla niego poświęcić.
Należę już tylko do niego.

Love on a gangsterWhere stories live. Discover now