16.Kocham Cię

24.7K 733 19
                                    

- Nie masz do mnie za grosz szacunku. - warknęła moja mama, kiedy zwróciłam jej uwagę, żeby nie krzyczała na kelnera, bo za długo czekała na kawę.
- Nie zaczynaj. Nie chcę się kłócić.
- Dziecko, to ty ciągle mnie prowokujesz. Ciągle masz jakieś „ale". Jestem twoją matką i wiem, co jest dla ciebie dobre.
- No niby co? Nic o mnie nie wiesz. Całe życie wolałaś Kate, a na mnie nawet nie zwracałaś uwagi. - warknęłam.
- Wypraszam sobie. Poświęcałam wam tyle samo czasu i wiem, co jest dobre dla was obu. A ten cały Jeffrey nie pasuje do ciebie. - przewróciła oczami.
Gdyby Kate byłaby na moim miejscu, ta czarownica zesrałaby się ze szczęścia.
- Mam to gdzieś. Mam gdzieś twoje zdanie, mamo. - wstałam, zapłaciłam za swoją kawę i wyszłam z lokalu. Przypomniałam sobie, jak dziś zachował się Matt. Jestem mu cholernie wdzięczna za spowodowanie, że moja mama miała umysłowy wylew. I za tego buziaka...
Weszłam do hotelu, który należał do uroczego bruneta i udałam się do pokoju, w którym miałam mieszkać. Tyle wydarzeń w jednym dniu... Chyba mogę odpocząć. Wzięłam prysznic, po czym przebrałam się w wygodne, luźne piżamy i usiadłam na fotelu patrząc w przepiękny widok za oknem. Widziałam cały Waszyngton. Nocą jest jeszcze piękniejszy. Uwielbiam takie widoki. Nie mogę przestać myśleć o tym, co dzisiaj zrobił Matt, a to wszystko dlatego, że zapomniałam głupiego telefonu. A właśnie...
Wzięłam telefon do ręki i go odblokowałam. Nieodebrane połączenie z nieznanego numeru. Wybrałam go i przyłożyłam telefon do ucha.
Pierwszy sygnał, drugi... aż w końcu ktoś odebrał, jednak się nie odezwał. W słuchawce była cisza.
- Halo? - powiedziałam. - Ktoś próbował się do mnie dodzwonić z tego numeru. - wyjaśniłam, na co odpowiedziała mi cisza. Rozłączyłam się.
Pewnie to pomyłka.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i położyłam się w dużym, wygodnym łóżku. Chwilę później byłam w krainie snów...

MATT

- Nie zamierzam płacić za ten hotel. - rzekła matka Melanie.
- Musi pani, takie są zasady. - powiedziała Beth, recepcjonistka.
- Co się tu dzieje? - zapytałem łagodnie, gdy usłyszałem, że obie panie podnoszą głosy.
- Pani Tibbets nie chce zapłacić za wynajęcie pokoju. - wyjaśniła rudowłosa.
- Niech nie płaci. - oznajmiłam. - Życzę miłej nocy. - powiedziałem w stronę tej czarownicy i poszedłem do swojego pokoju. Już wiem, dlaczego Mel nie była zachwycona na widok swojej matki. Przecież ta kobieta irytuje nawet zapachem.
Wziąłem z barku whisky i nalałem ją sobie do szklanki. Byłem bardzo zadowolony z dzisiejszego dnia. Mimo, że wydarzyło się dziś cholernie dużo rzeczy nie jestem zmęczony. Jestem zadowolony z tego, że wreszcie od pół roku znowu mam przy sobie Mel. Moją słodką, małą bruneteczkę. Nie ważne, że ona nie odwzajemnia moich uczuć. Muszę ją zdobyć. I w końcu odważyć się wyznać, co do niej kurwa czuję...

MELANIE

Znajduję się w ciasnej trumnie, ale... nie sama. Obok mnie leży nieprzytomny brunet. Matt...
- Matt, Matt! Obudź się! - zaczęłam łkać. - Nie zostawiaj mnie, musisz mi pomóc! - krzyczałam. - Pomocy!
Chwilę później poczułam łaskotanie i zobaczyłam, jak na ciało moje i mężczyzny wchodzą obleśne robaki.
- Zostawcie go!! - krzyczałam. - Won! - zaczęłam strzepywać je z ciała Matthew'a. Po chwili zaczęłam się trząść. Dostałam drgawek, a kilka sekund później poczułam, jak moje ciało zderza się z czymś twardym.
- Ja pierdolę. - podsumowała, gdy zrozumiałam, że to był kolejny pieprzony koszmar. Nie zastanawiałam się ani chwili i wybrałam numer do osoby, która wystąpiła s moim śnie.
- Halo? - powiedział zaspany brunet.
- Matt, możesz przyjść do mojego pokoju? - zapytałam niepewna.
- Mel? Coś się stało? - momentalnie się rozbudził. Nie odpowiedziałam i się rozłączyłam. Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi.
- Co się dzieje? - zapytał, gdy tylko mnie ujrzał.
- Znowu miałam koszmar... - westchnęłam cicho. - Tylko, że teraz ty znajdowałeś się w trumnie razem ze mną. - posmutniałam. Przystojny brunet szybko do mnie podszedł i zamknął mnie w żelaznym uścisku. Nareszcie czułam się bezpiecznie.
- Dziękuję, że przyszedłeś - wyszeptałam.
- Dla ciebie wszystko. - uśmiechnął się. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie, a z każdą sekundą coraz bardziej się do siebie przyciągały. Były jak... magnes. Spojrzałam na pełne usta pięknego bruneta.
- Pieprzyć to. - powiedział i wbił swoje usta w moje. Od razu odwzajemniłam pocałunek. Jego wargi były delikatne i miękkie.
Rany boskie, on ma miętowy oddech nawet, gdy obudzę go w środku nocy.
- Mel? - przerwał pocałunek i podniósł moją brodę tak, abym spojrzała mu w oczy.
- Tak? - szepnęłam zapatrzona w jego brązowe cuda.
- Kocham cię. Od pół roku. I nigdy nie przestałem. - wyznał, czym cholernie mnie zaskoczył. Czy ja czuję to samo? Chuj wie. Bardzo możliwe.
- Matt... Ja nie wiem...
- Cii. - przerwał mi. - Nie musisz teraz podejmować żadnych decyzji. - powiedział i podniósł mnie. Tak po prostu mnie podniósł i zaniósł do łóżka, a zaraz potem położył się obok mnie. Wtulona w jego umięśnioną klatkę piersiową usnęłam.

***

Obudził mnie głośny alarm.
Nosz kurwa. No tak, dzisiaj pracuję.
Szybko wstałam, wzięłam prysznic, założyłam uniform i wyszłam z pokoju zostawiajac śpiącego bruneta w łóżku.
On naprawdę mnie kocha...
Nie mogę uwierzyć, że Matthew wczoraj wyznał mi miłość. Czy ją odwzajemniam? Nie wiem.
W trakcie drogi do pracy, którą odbyłam metrem, gdyż auto zostawiłam na parkingu przed pracą cały czas myślałam o mężczyźnie, który teraz śpi w moim łóżku. Co będzie, gdy wróci do Nowego Jorku? Przecież tam ma dom, siostrę... i to przecież to właśnie tam uważany jest za najbardziej wpływowego gangstera.
Kurwa mać, czy to wszystko musi być takie trudne?
Kiedy metro zatrzymało się na właściwym przystanku wysiadłam i wręcz biegiem popędziłam do szpitala, w którym zaczynam dyżur za niecałe piętnaście minut.

Love on a gangsterWhere stories live. Discover now