24.Zamieszkajmy razem

20.1K 562 41
                                    

- Melanie? - powiedział Matt przerywając ciszę, która nastała podczas jazdy samochodem.
- Tak?
- Zamieszkajmy razem.
- Przecież już mieszkamy razem. - zachichotałam.
- Chodzi mi o to, żebyśmy kupili jakieś mieszkanie lub dom. Tylko we dwoje. - wyjaśnił.
- Ale... Przecież ty już masz ogromny dom w Nowym Jorku. - zdziwiłam się.
- Nowy Jork... Nie chcę tam mieszkać. Rezydencja to tak jakby moja siedziba. Może Karolina Północna, Floryda? Może być nawet Antarktyda, ale proszę cię skarbie - złapał moją rękę - zamieszkajmy razem.
Słowa bruneta spowodowały, że zrobiło mi się cieplej. Oczywiście, że chciałam z nim zamieszkać, ale czy to nie za wcześnie?
Melanie, co ty pierdolisz?
I tak już z nim mieszkasz, idiotko.
Mówiłam już, że nienawidzę mojej podświadomości?
- Kochanie, odezwij się. - powiedział zaniepokojony Matt.
Zastanowiłam się jeszcze chwilę i... podjęłam decyzję.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Słucham? - zdziwił się mój chłopak.
- Zgadzam się. Chcę z tobą zamieszkać, skarbie.
- O mój Boże... - powiedział Matthew i zatrzymał samochód, a zaraz po tym rzucił się na mnie i zaczął mnie obdarowywać czułymi pocałunkami, które z radością odwzajemniałam. Robiły się one coraz bardziej zachłanne i agresywne.
- Mel, może przeniesiemy się na tylne siedzenia? - zapytał lekko zdyszany brunet, na ci pokiwałam głową.
Co było później, możecie się domyśleć sami...

***

Po zakończeniu naszej zabawy szczęśliwi ruszyliśmy w dalszą drogę. W dalszym ciągu nie wiedziałam gdzie zmierzamy. Miała to być niespodzianka.
Zniecierpliwiona obserwowałam krajobraz za oknem. Jechaliśmy już dobrą godzinę. Powoli zaczynało mi się robić niedobrze.
- Daleko jeszczeeeee? - marudziłam. - Niedobrze mi.
- Jeszcze kilka minut, kochanie. Otwórz okno, jeśli chcesz.
Jechaliśmy jeszcze chwilę i zatrzymaliśmy się przy dużej, starej lecz urokliwej posiadłości. Stał na niej duży, biały dom który dotknął już czas. Był porośnięty mchem. Na całej działce było pełno pięknych kwiatów. To wszystko było jednym, wielkim, pięknym ogrodem.
- Witajcie! - na przywitanie wybiegł nam pewien staruszek, którego miałam zaszczyt już poznać. - Matt. - uścisnął dłoń bruneta. - I Melanie! - krzyknął radośnie i mnie przytulił.
- Cześć, Andrew. - uśmiechnęłam się szeroko.
- A niech mnie! Pamięta moje imię!
- A jakbym mogła zapomnieć. - zachichotaliśmy.
- Przygotowałeś wszystko, o co prosiłem? - zapytał mój chłopak staruszka, którego naprawdę bardzo polubiłam.
- Oczywiście. - Andrew puścił oczko do mężczyzny i wrócił do swojego pięknego domu, a ja z ukochanym udaliśmy się na tyły domu. Znajdowało się tam dosyć spore jezioro.
- A więc... tu mieszka Andrew. - powiedziałam.
- Tak. Z żoną.
- Ooo, naprawdę?
- A myślisz, że sam Andrew pielęgnowałby ten ogród? - oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Pięknie tu. - przyznałam.
-Racja. - powiedział brunet i objął mnie w pasie. - Masz ochotę na przejażdżkę? - zapytał wskazując na białą łódkę.
- Oczywiście, że tak.
Matt pomógł mi wejść do łodzi, po czym sam wsiadł i wypłynęliśmy w głąb jeziora.
- Podoba ci się? - zapytał mój chłopak, podczas kiedy ja leżałam i dotykałam palcami tafli wody.
- Jest cudownie. - wyznałam. Naprawdę mi się podobało. Uwielbiam spędzać czas z moim ukochanym brunetem.
Pływaliśmy łódką już dobre półtorej godziny, aż wreszcie zaburczało mi w brzuchu.
- Jesteś głodna? - zapytał mój towarzysz.
- Aż tak słuchać? - zaśmialiśmy się oboje, po czym Matthew powiosłował do brzegu. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym wychodząc z łódki nie poślizgnęła się i nie upadła. Na szczęście w porę mój facet złapał mnie swymi silnymi ramionami, dzięki czemu moja twarz uniknęła bliskiego spotkania z ziemią.
- Uważaj, księżniczko. - powiedział, po czym oboje ruszyliśmy do domu Andrew'a trzymając się za ręce.
Wchodząc do budynku oczom ukazała nam się niska kobieta w podobnym wieku do byłego ochroniarza Matt'a.
- Witaj, Grace! - przywitał się mój mężczyzna.
- Oh, Matt! Aleś wyprzystojniał! - podeszła do nas i uścisnęła chłopaka. - A co to za śliczna dziewczyna u twojego boku?!
- Jestem Melanie. - przedstawiłam się i szeroko uśmiechnęłam. Podałam rękę kobiecie, ale ona zamiast tego rzuciła mi się w ramiona.
- Grace. - uśmiechnęła się życzliwie. - Jesteście głodni?
- Jak wilki. - odparł brunet, dzięki czemu kobieta zaprowadziła nas do kuchni i kazała usiąść przy stole. Sama zaś zajęła się przygotowywaniem makaronu ze szpinakiem, który za chwilę zagościł na naszych talerzach.
NIEBO W GĘBIE.
- To jest genialne. - powiedziałam.
- Dziękuję ci bardzo, złotko. - zarumieniła się starsza kobieta. Grace to niska blondynka po sześdziesiątce. Ma przecudowne dołeczki i zielone oczy. Jest bardzo miła i serdeczna. Naprawdę ją polubiłam i mimo, iż spędziłam z nią dopiero jakieś pół godziny to czuję się wspaniale w jej towarzystwie.
Po zjedzeniu pyszności przygotowanych przez panią domu podziękowaliśmy za gościnę i wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

***

Nie mieliśmy ochoty wracać do hotelu, więc postanowiliśmy pooglądać mieszkania. Nie chciałam dużego domu. Pragnęłam na początek   przytulnego, niewielkiego mieszkania.
Zaczęliśmy poszukiwania od Waszyngtonu, lecz wcale nie jest powiedziane, że z tym miastem wiążę swoją przyszłość.
Po mniej więcej dwóch godzinach przeglądania ofert znaleźliśmy apartament na obrzeżach miasta. Zadzwoniliśmy i umówiliśmy się na spotkanie jutro o godzinie szesnastej.
Postanowiliśmy resztę dnia spędzić aktywnie, więc poszliśmy pobiegać. Musiałam spalić dzisiejsze naleśniki ze śniadania.
Ubrani w sportowy strój udaliśmy się do pobliskiego parku.
Naprawdę dobrze się czułam. Co prawda moja kondycja nie była już tak dobra jak rok temu, ponieważ zaniedbałam ćwiczenia.
Biegliśmy ile sił w nogach. W pewnym mm momencie poczułam kłucie w płucach.
- Mel, wszystko dobrze? - zapytał, kiedy zaczęłam kaszleć.
- Tak, okej. Muszę tylko usiąść. - powiedziałam zdyszana. Nie mogłam złapać oddechu.
- Mel? Mel! - krzyczał mój chłopak. W pewnej chwili wszystko stało się jak za mgłą. Zsunęłam się z ławki i widziałam już tylko ciemność...

Love on a gangsterWhere stories live. Discover now