34.Cześć, Matt..

15.8K 524 27
                                    

Obudziły mnie promienie słońca padające na moją twarz przez duże okno. Spojrzałam na zegarek. Była już jedenasta, a za dwie godziny byłam umówiona z kosmetyczką i fryzjerką.
Tak, to dzisiaj jest ślub Sammy i Bill'a, więc to logiczne, że chciałam wyglądać lepiej niż zwykle.
Zgarnęłam hotelowy szlafrok oraz ręcznik i udałam się pod prysznic. Dokładnie namydliłam ciało standardowo kokosowym żelem, po czym spłukałam pianę.
Jakoś nie mogę się przemóc do zakupu płynu o innym zapachu.
Dokładnie osuszyłam ciało, po czym zawiązała ręcznik na głowie. Chyba znów muszę skrócić włosy, ponieważ są już stanowczo za długie i cholernie się plączą. Założyłam luźne ciuchy i poszłam do Kenny'ego po kluczyki od auta. Nie chciało mi się iść pieszo jakieś trzy lub cztery kilometry.
- O której będziesz? - zapytał przyjaciel, gdy już wychodziłam.
- Za dwie lub trzy godzinki. - rzuciłam, po czym opuściłam pokój blondyna.
Szlam wąskim korytarzem podśpiewując, gdy nagle usłyszałam pewien męski głos.
- Przepraszam, coś pani upadło. - odwróciłam się, a gdy ujrzałam twarz mężczyzny zamarłam.
- Dziękuję. - wybełkotałam wpatrując się w dawnego przyjaciela.
- Melanie?
- Cześć Marco. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nic, ale to nic się nie zmieniłaś. - powiedział dalej będąc w widocznym szoku. - Nie sądziłem, że cię jeszcze kiedyś zobaczę.
- Ja też...
- Co tu robisz? - zapytał, gdy osłupienie odpuściło.
- Przyjechałam na ślub.
- Bierzesz ślub?! - otworzył szeroko oczy.
- Nie ja, koleżanka. - zaśmiałam się. - Właśnie lecę na makijaż.
- Uff. W takim razie nie będę dłużej cię zatrzymywał, ale koniecznie musimy się umówić na kawę. - uśmiechnął się szeroko.
- Będę tu jeszcze tydzień. - powiedziałam, po czym wymieniliśmy się numerami. Przytuliłam dawnego przyjaciela, po czym udałam się na parking i pojechałam do salonu, w którym byłam umówiona... i solidnie spóźniona.

MATT

- Matt, kurwa! Nie uwierzysz w to, co ci powiem. - usłyszałem, gdy tylko Marco przekroczył próg mojego gabinetu.
- Stary, nie teraz. Zaraz mam randkę z Vivian. - powiedziałem zawiązując krawat.
- Vivian... Ile wy już jesteście razem?
- Półtora roku. - rzuciłem, a mój przyjaciel zmrużył oczy.
- To nie jest dziewczyna dla ciebie, Matt.
- A to niby dlaczego? - odwróciłem się w jego stronę.
- Bo jest zbyt poukładana. No wiesz, jest „damą". - powiedział kreśląc cudzysłów przy ostatnim słowie.
- Daj spokój, Marco. Muszę lecieć.
- Pamiętaj o moich słowach. Wiem, że nie kochasz jej tak bardzo jak pewnej brązowookiej brunetki! - rzucił, gdy przekraczałem próg drzwi. Byłem już spóźniony, ale blondyn trafił w mój słaby punkt. Odwróciłem się i spojrzałem na Marco.
- To co było między mną, a Melanie skończyło się dwa lata temu. - oznajmiłem bez żadnych emocji, po czym opuściłem hotel. Wsiadłem do swojego czarnego Mustanga i udałem się do umówionego miejsca spotkania.

***

- Kochanie, spóźniłeś się. - usłyszałem, gdy tylko wysiadłem z samochodu.
- Wiem Viv, przepraszam. Miałem kilka spraw do załatwienia. - wytłumaczyłem się, po czym dałem blondynce buziaka w policzek.
- Dobrze już, chodźmy do środka. - objąłem ją w talii i razem ruszyliśmy do drogiej restauracji w centrum Waszyngtonu.
- Rezerwacja na nazwisko Jeffrey. - powiedziałem. Pracownik pokiwał głową, po czym zaprowadził nas do dwuosobowego stolika. Dałem mężczyźnie napiwek, po czym razem z Vivian zajęliśmy się wertowaniem karty dań.
- Mam ochotę na łososia w sosie pieczarkowym. - uśmiechnęła się blondynka.
- Tylko? - dopytałem.
- Tak, dbam o linię. - wyjaśniła. Melanie nigdy nie przejmowała się niezdrowym jedzeniem. Jadła na co miała ochotę, a i tak była piękna...
KURWA MAĆ, MATTHEW! Jesteś na randce ze swoją obecną partnerką i myślisz o byłej?!
Ty i Mel to przeszłość, krótki epizod, który dobiegł już końca i nigdy więcej się nie powtórzy.
Hmm, zdecydowanie nie przepadam za swoją podświadomością.

***

MELANIE

Ślub i wesele odbywało się w lewym skrzydle hotelu The Jeffrey Luxury. Cała ceremonia była przepiękna.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia dla was obojga. - złożyłam życzenia nowożeńcom, po czym ich uściskałam.
- Mel, super, że jesteś. - uśmiechnęła się Sammy. Pogadaliśmy jeszcze troszkę, po czym postanowiłam odszukać Kenny'ego. Nie było to trudne zadanie, ponieważ mój przyjaciel znajdował się przy barze i pił drinka.
- Mojito. - powiedziałam do kelnera, po czym zajęłam miejsce obok blondyna.
- Jak się bawisz? - zapytał.
- Całkiem dobrze, a ty? - uśmiechnęłam się.
- Hmm, nie najgorzej.
- Ej, co jest? - zmartwiłam się. Kenneth zawsze ociekał dobrym humorem, a z jego twarzy przenigdy nie schodził uśmiech.
- Dostałem SMS'a od Chick'a. - upił łyka swojego drinka, po czym wyjął telefon i pokazał mi wiadomość.
- Ohh, Kenny. - powiedziałam, po czym przytuliłam przyjaciela. - Widocznie tak miało być.
- No dobra, ale tak SMS'em? - zasmucił się.
- Nie ma jaj.
- Ojj, żebyś ty widziała jego jaja, są jak dwa duże...
- Kenny! - przerwałam mu.
- Ups, przepraszam. - zarumienił się, przez co wybuchłam śmiechem.
- Jak wrócimy do Idaho wszystko z nim wyjaśnisz.
- Masz rację. Wiesz, że jesteś moją ulubioną przyjaciółką, tak?
- Oj wiem. A teraz przepraszam, muszę do toalety.
- Przypudrować nosek? - poruszył śmiesznie brwiami.
- Mniej więcej. - zachichotałam, po czym wstałam z miejsca i opuściłam salę.
Weszłam do ładnie urządzonej toalety, gdzie dominował marmur.
Matt chyba włożył w to dużo forsy.
Weszłam do kabiny i szybko załatwiłam swoją potrzebę. Wychodząc, jak to ja, niechcący rozbiłam komuś nos drzwiami.
- Cholera, bardzo przepraszam, to było nie chcący.
- Wszystko w porządku.
- Nic panu nie je... - przerwałam, gdy zobaczyłam jego czekoladowe oczy. Oczy, w które patrzyłam każdego dnia przez cztery miesiące.
- Cześć, Matt... - uśmiechnęłam się lekko.

___________

Jest i długo wyczekiwane spotkanie Mel i Matt'a! Myślicie, że się dogadają? *o*

Swoją drogą „Love on a gangster" ma już 8K odsłon i prawie 700 głosów <3 Nawet nie wiem co powiedzieć *-*
Koniecznie daj znać co myślisz! Każdy komentarz motywuje do pisania ;)

Love on a gangsterWhere stories live. Discover now