33.Znów tutaj

15.4K 550 16
                                    

Podjechaliśmy pod ogromnych rozmiarów budynek. Skądś go kojarzę...
- Kenny, jak nazywa się ten hotel? - zapytałam w celu potwierdzenia swoich domysłów.
- The Jeffrey Luxury, czy jakoś tak. - odpowiedział szukając odpowiedniego miejsca parkingowego.
Budynek bardzo zmienił się przez te dwa lata. Niegdyś błękitna elewacja była teraz biała, okna i drzwi wymieniono, a jasny dach zastąpiono ciemniejszym. Całość prezentowała się teraz o wiele lepiej.

Ciągnąc za sobą swoją walizkę, razem z Kenneth'em przekroczyliśmy próg hotelu. Nic się w nim nie zmieniło. Ta sama marmurowa podłoga i te same meble, a nawet... ten sam zapach. Momentalnie powróciło do mnie mnóstwo wspomnień zarówno tych dobrych jak i niezbyt przyjemnych.

- Ziemia do Melanie. - usłyszałam.
- Co?
- Pytałem, czy bierzemy dwa oddzielne pokoje, czy jeden. - przewrócił oczami.
- Dwa. - powiedziałam, a mój towarzysz pokiwał głową.
Po odebraniu kluczy od pokoju od razu się do nich udaliśmy w celu rozpakowania walizek. Postanowiliśmy zostać tu cały tydzień, więc musiałam zaopatrzyć się w troszkę większą ilość ciuchów niż zwykle. Mam tylko nadzieję, że nie spotkam nieziemsko przystojnego bruneta o ciemnoczekoladowych oczach, gdyż mogłoby to poskutkować powrotem tęsknoty, z którą męczyłam się cholernie długo...

MATT

- Cześć, szefie. - przywitał się Ronald.
- Nigdy nie będziesz mi mówić po imieniu, prawda? - zaśmiałem się. - Jaki mamy problem?
- Detektyw Tragger chce listę gości od niedzieli do dnia dzisiejszego.
- W jakiej sprawie?
- Zaginął jakiś chłop i chcą dowiedzieć się, czy był tutaj. Podobno bywał dosyć często w The Jeffrey Luxury. - powiedział podając mi karteczkę z imieniem i nazwiskiem zaginionego mężczyzny.
- Załatwię to. - rzuciłem, po czym udałem się do swojego biura i wydrukowałem potrzebne dokumenty. Oczywiście sam byłem ciekawy, czy niejaki Michał Kowalski gościł w moim hotelu, gdyż sprawiłoby to trochę zamieszania.
Na szczęście nie znalazłem takiego nazwiska na liście, ale pojawiło się na niej inne, o wiele ciekawsze. Melanie Tibbets. Melanie Tibbets, którą ponad dwa lata temu zostawiłem jak zwykły gówniarz nie potrafiący zapewnić dobrobytu swojej ukochanej.
Ale co ona tu robi? Przyjechała do mnie? A może ma już chłopaka, albo co gorsze męża i dziecko?! - myślałem. Szybko wyszedłem na balkon i odpaliłem papierosa. Dziennie paliłem całą paczkę. Wiem, że niezbyt korzystnie wpływa to na moje zdrowie, ale nałóg to nałóg. Nawet nie mam motywacji, aby z tym skończyć. Poza tym pomaga mi się odstresować.

Zgasiłem niszczyciela płuc i poszedłem do holu, aby oddać Ronaldowi listę gości, po czym opuściłem hotel. Wsiadłem do swojej czarnej, niezawodnej bestii i z piskiem opon ruszyłem z miejsca. Moje myśli zajmowała cały czas piękna brunetka śpiąca w pokoju 303...

MELANIE

- Puk puk puk. - usłyszałam głos przyjaciela przekraczający próg drzwi do mojego pokoju.
- Co tam, Kenny?
- Jak skończysz się rozpakowywać może skoczymy coś zjeść?
- Jasne. Umieram z głodu. - powiedziałam układając ostatnią bluzkę na półce. - Skończyłam.
- Co? Już? - zdziwił się.
- Tak, chodź na obiad. - zaśmiałam się, po czym oboje wyszliśmy z pokoju. Udaliśmy się do hotelowej restauracji. Jedzenie było pyszne. Zamówiłam mój ulubiony makaron z krewetkami, który przez ostatnie dwa lata jadłam bez przerwy. Przypominał mi on o Waszyngtonie, a nawet trochę o... Nowym Jorku. Nawet nie wiem dlaczego.Chyba czas troszkę odzwyczaić się od tej potrawy...

***

Po obiedzie i krótkim spacerze, w którym pokazałam Kenneth'owi okolicę wróciliśmy do hotelu. Oczywiście nie obyło się bez pytań skąd znam ten teren. Wytłumaczyłam przyjacielowi, że kiedyś spędzałam dużo czasu w tym miejscu, a nawet... hotelu. Nie powiedziałam tylko, że facetem, po którym Kenny ocierał mi łzy to właściciel najbardziej luksusowego hotelu w stolicy Stanów Zjednoczonych. Nie wiedział też, że Matthew Jeffrey to groźny gangster i bardzo przystojny mężczyzna.

Gdy znajdowaliśmy się już przy budynku, w którym byliśmy zakwaterowani moje oczy przykuł pewien samochód. Zaparkowany pod głównym wejściem czarny, sportowy Mustang. W jednej chwili wspomnienia powróciły. Przed oczami miałam ostatnie chwile z Matt'em. Słowa jak ze mną zrywał dalej bolały. Poczułam ukłucie w serduszku, a z oczu poleciała mi pojedyncza łza.
- Mała, co się dzieje? - zapytał mój przyjaciel, gdy tylko się zatrzymałam.
- Wspomnienia. Nic więcej. - wytarłam oczy i razem z Kenneth'em szybkim krokiem weszliśmy do budynku. Pożegnałam się z blondynem i udałam się do swojego pokoju. Mimo dosyć wczesnej godziny byłam ogromnie zmęczona i uprzednio przebierając się w jedwabną koszulę do spania położyłam się do ogromnego łóżka. Mimo niechęci myślałam o właścicielu tego hotelu...
Ciekawe, czy mnie jeszcze pamięta.
A może już dawno zapomniał o kimś takim jak „Melanie Tibbets".
A może ma żonę... albo i dziecko. - myślałam.

***

- Kochanie? - wyszeptałam cicho leżąc wtulona w mojego ukochanego. - Chciałbyś mieć kiedyś dzieci? - zapytałam, a Matt spojrzał mi w oczy i lekko się uśmiechnął.
- Oczywiście, że tak. Syna i córeczkę podobnych do ciebie. Do mojej przyszłej żony. - powiedział i pocałował mnie czule w czoło, na co się lekko zarumieniłam.
- Też chcę syna i córkę. - wyznałam. - Arianę i Jason'a.
- Arianę? - uniósł jedną brew.
- Tak. W dzieciństwie zawsze nazywałam tak wszystkie swoje lalki. - zachichotałam.
- Hmm... Ariana. Podoba mi się.

_____________

Kolejny rozdział książki, która będzie miała zaraz 7K odsłon i 600 głosów! Oby tak dalej! *-* Jestem Wam mega wdzięczna za taką aktywność <3 I zachęcam też do zostawiania komentarzy, bo z chęcią je poczytam i poodpowiadam <3 !

Swoją drogą myślicie, że Melanie i Matt się jeszcze spotkają? :/

Love on a gangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz