,,-Przykro mi bardzo.'' S3 R10 CZ1

336 11 3
                                    

Aaa proszę bardzo jaka niespodziewajka :D Too jest podzielone na dwa rozdziały i drugi wbije jutro a teraz łapcie pierwszy i po tym drugim juz będzie prolog i kolejna seria,aaa tam będzie na gruubooo ;D Miłego czytania i do jutra ;* 

** Per. Igora **

Dobra jednak nie umarłem, tylko się schlałem jak świnia bo od razu po otworzeniu oczu niemiłosiernie nakurwiała mnie bania,ale co z tego że

się najebałem i w dupie miałem pracę jak problemy pozostały. Po rozmkminie wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni gdzie z szafki wyjąłem jakieś proszki na ból

bani i popiłem je wodą,rano miałem być u Wiki a jest prawie 13 a i muszę jej to opowiedzieć w sumie chłopakom też a szczególnie Gruszyńskiemu. Kiedy głowa przestała mnie boleć

zacząłem się ogarniać i ogarniać salon w którym leżało kilka butelek, gdy wszystko było na tip top wziąłem tele i w końcu go włączyłem a tam masa nieodebranych połączeń od Adiego i Kacpra, ja rozumiem

że kumple i że się o mnie martwią ale żeby aż tyle razy do mnie dzwonić? Dziwne ale okej,trza oddzwonić.

~Halo!? Ty debilu do chuja gdzie ty masz ten telefon? W piździe?! Zaczął krzyczeć wkurwiony Adrian

~Ciiszeej, co jest? Czemu jesteś taki wkurwiony? Zapytałem łapiąc się jedną ręką za głowę

~To nie jest rozmowa na telefon,przyjeżdżaj do szpitala na Żoliborskiej jak najszybciej.Powiedział

~Ale kurwa co jest? Coś z Wiką czy Dawidem? Zapytałem spanikowany

~Dowiesz się wszystkiego na miejscu,przyjeżdżaj! Krzyknął

~Dobra tylko nie drzyj się już na mnie za 10 minut jestem.Powiedziałem po czym się rozłączyłem i schowałem tele do kieszeni i szybko wyszedłem z mieszkania zgarniając kluczyki od auta po drodze a wychodząc z mieszkania nawet go nie zamykając z na klucz, zbiegłem po schodach

i wsiadłem do auta odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon,najwyżej złapie mandat za przekroczenie prędkości ale teraz jest to mało istotne.

Pod szpitalem byłem po 10 minutach jechałem jak pojebany, kiedy zaparkowałem i zgasiłem silnik szybko wysiadłem i wbiegłem do tego szpitala i na szczęście obok recepcji czekał na mnie Kacper.

-Stary co jest? O co chodzi? Zapytałem

-Przykro mi bardzo.Odpowiedział załamany, jak on jest w takim stanie to coś musiało się mocnego stać.

-Ale co jest? Powiedz mi.

-W-Wiktoria i Dawid zostali potrąceni na pasach jak przechodzili, ona walczy o życie a Dawid... . Nie dokończył tylko się do mnie mocno przytulił, nie on chyba nie chce powiedzieć że mój synek... .

-Gdzie oni są? No gdzie? Zapytałem potrząsając Kacprem

-Chodź.Odpowiedział wycierając łzy które mu spłynęły i poszliśmy do windy która nas zawiozła na 2 piętro i kiedy się zatrzymała ja wystrzeliłem jak z procy na korytarz na którym był Adrian i Grucha.

-Co z Dawidem? Zapytałem dobiegając do nich, obydwoje spojrzeli na mnie z bólem

-Przykro nam, młody miał zbyt dużo obrażeń i nie nie przejdzie mi to przez gardło.Powiedział załamany Adi

-I-Igor Dawid n-nie żyje, umarł na miejscu.Odpowiedział a mnie oblał zimny pot,ale jak to? Mój mały synek,co za bydle siedziało za kierownicą przysięgam że go zabije własnymi rękami za to co zrobił. W jednym momencie zawalił mi się cały świat, nogi zrobiły mi się jak z waty i z pomocą Gruchy usiadłem

Nienawiść do miłości.../ReTo (Zakończone)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora