,,-Nad tym jakie mam szczęście że mam ciebie.'' S2 R12

647 13 1
                                    

Obudziły mnie stęki Dawida, odkąd ,maluch się urodził mój sen stał się płytki i to bardzo i budził mnie byle szmer z jego łóżeczka a Igor jak to on jego pewnie by nawet bombardowanie nie obudziło.

Spojrzałam na godzinę w telefonie a była dopiero 4;28, stęki przerodziły się w płacz więc szybko wstałam.

-Cii nie płacz.Mówiłam szeptem do niego i wyciągnęłam go z łóżeczka po czym zaczęłam go kołysać w ramionach i wyszłam z nim do salonu żeby nie obudzić Igora i chodziłam z nim po całym salonie kołysząc go

i śpiewając mu kołysankę po 30 minutach udało mi się go uśpić ale nie chciałam żeby znowu się obudził więc położyłam się z nim delikatnie na kanapie okryłam nas kocem i usnęłam na nowo.

~Per.Igora~

Obudziłem się plecami do Wiktorii więc szybko sie odwróciłem w jej stronę bo chciałem zobaczyć jak śpi ale jak się odwróciłem to spotkałem tylko puste miejsce,Dudusia też nie było w łóżeczku

sprawdziłem która godzina i była 8;00 przecież Wika nie wstaje wcześniej niż o 9;00 a co jeśli ona... Nieee nie zrobiłaby tego, szybko wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju

a widok jaki zastałem w salonie normalnie przyprawił mnie o łzy w oczach, tak ja Igor Bugajczyk umiem płakać i wzruszyłem się widząc jak moja kobieta śpi na kanapie otulając bezpiecznie naszego syna.

Podszedłem do nich i przykucnąłem delikatnie pogłaskałem Wikę po policzku i Dawidka po czole co spowodowało że się obudził i uśmiechnął w moją stronę.

-Dzień dobry szkrabie, chodź tata zrobi ci amciu amciu a mama jeszcze sobie pośpi.Powiedziałem szeptem do synka i delikatnie go wziąłem na ręce i poszedłem z nim do kuchni gdzie usadziłem go w foteliku do ręki dałem mu jego

ulubioną zabawkę i już po chwili nią uderzał o blat fotelika i zaczął krzyczeć, ah te dziecko ma w sobie tyle energii że zaraża tym normalnie.

-Oj synku. Westchnąłem ze śmiechem i zacząłem robić mu śniadanie. ~Koniec per.Igora~

~Moja per.~

Obudził mnie znowuu śmiech ale tym razem Igora, ona czasami ma taki śmiech kurde jakby się dusił albo coś w ten deseń, zwlekłam się z kanapy i poszłam do kuchni skąd dobiegał jego rechot.

Nie ma to jak śmiać się z własnego syna który cały się uwalił śniadaniem normalnie, ale jak tak spojrzeć na Dawida który był cały w swojej kaszce to nawet zabawny widok aż ja normalnie się zaśmiałam.

-Spuścić was na chwilę z oka.Powiedziałam ze śmiechem

-Też się cieszę że cię widzę,ale niestety nasz syn zrobił sobie samowolkę.Powiedział

-Dawid synku coś ty najlepszego narobił.Powiedziałam łapiąc sie za głowę co wywołało śmiech u młodego, normalnie jaki ojciec taki syn.

-Chodź tu ty mój mały brudasie.Powiedział Igor i zaczął wycierać mu twarz i dalej go karmił

-Co masz w planach na dzisiaj? Zapytałam siadając po drugiej stronie stołu

-Nic po za tym że o 19;00 mam odebrać twoich rodziców z dworca.Odpowiedział

-To o której my lecimy? Zapytałam

-Jutro o 10;00 na miejscu będziemy ok 12 a że tam jest o 2 do przodu to tam będzie 14.Powiedział

-Pomożesz mi ogarnąć mieszkanie? I będziemy musieli chyba jechać na zakupy.Powiedziałam

-Okej nie ma sprawy.Odpowiedział a ja przesłałam mu buziaka w powietrzu i wzięłam się za robienie śniadania dla nas.

Nienawiść do miłości.../ReTo (Zakończone)Where stories live. Discover now