,,-Igor nie,mam już tego wszystkiego dość.'' S2 R11

604 20 4
                                    

** 7 miesiące później **

Od miesiąca między mną a Igorem nie jest za dobrze, wychodzi rano a wraca wtedy kiedy ja z Kubą już śpimy. Nie odzywa się praktycznie do mnie tylko wtedy kiedy

chodzi o Kubę, nawet nie śpi już ze mną w łóżku tylko w salonie. A kiedy pytam co się stało wzrusza ramionami albo się kłócimy, nie potrafimy ze sobą już rozmawiać tylko pytanie dla czego?

Zrobił się taki od kiedy wydał swoją płytę ,, KRUK'' w weekendy jest na koncertach a w tygodniu od czasu do czasu do kogoś wyskoczy a tak to Kubą się zajmuję, a na mnie nie zwraca w ogóle uwagi. Już nie raz płakałam przez to ignorowanie i nie tylko, po prostu

zrobił się dla mnie zimny i oschły.

Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos dzwonka do drzwi, wzięłam Kubę na ręce i poszłam otworzyć.

-Dzień dobry poczta kwiatowa, pani Wiktoria Michel? Zapytał chłopak ubrany w mundurek firmowy, nie wiele starszy ode mnie

-Taak. Odpowiedziałam

-Prosze to dla pani, i życzę miłego dnia.Powiedział i wręczył mi duży bukiet czerwonych i odszedł, ja zamknęłam za sobą drzwi nogą i położyłam bukiet na komodzie i poszłam do salonu położyć Kubę do łóżeczka i wróciłam po ten bukiet.

W środku kwiatów znalazłam niewielki bilecik, otworzyłam go i przeczytałam.

~,, Przepraszam Cię myszko,kocham Cię najmocniej na świecie. Pamiętaj o tym... Twój I.B.''

-Tylko szkoda skarbie że nie umiesz mi tego powiedzieć prosto w twarz. Powiedziałam sama do siebie, po czym zaniosłam kwiaty do kuchni gdzie wstawiłam je do wazonu i nalałam im wody i postawiłam na blacie pod oknem.

Wróciłam do salonu i wyciągnęłam Dawida z łóżeczka i położyłam go na brzuchu i zaczęłam się z nim bawić, kiedy skończyliśmy nasze wygłupy nakarmiłam go i położyłam spać.

Około 17;00 do domu wrócił Igor, myślałam że coś powie cokolwiek ale nic, od razu jak przyszedł poszedł do łazienki a kiedy z niej wyszedł też się nie odezwał nic kompletnie tylko usiadł na kanapie i zaczął oglądać jakiś film.

Powoli mnie to już wkurwiało, miałam ochotę coś wziąć, zapalić nie wiem wciągnąć cokolwiek, do głowy przyszedł mi pewien pomysł poszłam do sypialni gdzie z szafy wyciągnęłam bluzę z kapturem wzięłam telefon i portfel i wyszłam bez słowa.

Poszłam do miejsca gdzie kręcili się tacy co to lubią coś sprzedać, zaczepiła mnie pewna dziewczyna niska brunetka młodsza ode mnie.

-Chcesz coś kupić? Zapytała półszeptem

-Po to tu przyszłam, co masz? Odpowiedziałam

-Amfe, mefedron, merry i LSD. Powiedziała

-Woreczek amfy i merry. Odpowiedziałam a dziewczyna dała mi to o co prosiłam, zapłaciłam jej i poszłam nad Wisłę na swoją ławkę na której nie raz piłam,paliłam i jarałam. Tak od miesiąca jaram merry a czasem wciągam no dobra nie czasem ale nie jestem uzależniona chyba.

Rozejrzałam się dokładnie czy nikogo nie ma i na ławce zrobiłam jedną kreskę którą szybko wciągnęłam i z dwiema pozostałymi zrobiłam tak samo, na rezultaty długo nie czekałam, czułam się jakby czas zatrzymał się w miejscu. Po amfie zjarałam merry jeszcze tak nie mieszałam ale chuj z tym.

Jednak ta mieszanka nie wyszła mi na dobre, z nosa zaczęła mi lecieć krew i kapała mi na bluzę a przed oczami robiło mi się mroczno, w pewnym momencie widziałam tylko ciemność...

Nienawiść do miłości.../ReTo (Zakończone)Where stories live. Discover now