Prolog

305 16 0
                                    

** Magia czasu 4 miesiące później **

** Moja per. **

Od tamtego dnia minęło sporo czasu, ale dla mnie to wciąż za mało na pogodzenie się z tym. Pewnie nigdy to nie nastąpi i zawszę

będę się winić o to co się stało. W szpitalu spędziłam 3 tygodnie plus 2 tygodnie spędziłam pod okiem psychologa ponieważ stwierdzono u mnie

depresję z której niby wyszłam ale ja tego nie czuję,a jedynie okłamuję Igora bo kiedy on nie widzi ja ciągle płacze a kiedy pyta czy wszystko okej ja odpowiadam

że tak, najbardziej szkoda mi bliźniaków którymi boję się opiekować. Nie umiem po prostu, cały czas przed oczami mam roześmianą twarz Dawida który cieszy się z tego że tatuś znowu

będzie z nami mieszkał.

-Wiki wszystko okej? Już długo siedzisz w tej łazience.Powiedział Igor pukając do drzwi,szybko wytarłam twarz w ręcznik po czym otworzyłam mu drzwi.

-Tak,jest okej.Odpowiedziałam

-Kłamiesz, nie jest okej. Przed chwilą znowu płakałaś bo masz zaczerwienione oczy.Stwierdził przytulając mnie do siebie co odwzajemniłam

-Masz rację,ale nie potrafię się z tym pogodzić to jest zbyt bolesne.Wyszeptałam w jego tors

-Skarbie mnie też to boli ale staram się z tym oswajać, nie zapominaj że mamy jeszcze dwójkę dzieci które potrzebują teraz od ciebie dużo miłości,a póki co ty im jej nie dajesz.Powiedział całując mnie w czoło,uwielbiam kiedy to robi.

-Boję się, boję się że znowu mnie to spotka i... . Niedane było mi dokończyć ponieważ przerwały mi w tym usta Igora

-Nie bój się,spróbuj ten strach przełamać pamiętaj że zawsze przy tobie będę.Powiedział po czym wziął mnie jak pannę młodą i zaniósł do salonu gdzie razem usiedliśmy na kanapie

-Coo ty na to abyśmy w przyszły weekend poszli na kolejną rocznicową randkę? Już nam leci 5 rok razem.Powiedział złączając nasze dłonie

-Nie wiem czy to odpowiedni moment na świętowanie.Westchnęłam

-Przestań,nie możesz wiecznie siedzieć w domu i zamykać się przed wszystkim i wszystkimi.Odpowiedział

-Masz chyba rację,a teraz chodź przewinąć maluchy.Westchnęłam klepiąc go po nodze po czym wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę sypialni gdzie maluchy już się budziły, co do bliźniaków to mieliśmy spory kłopot z imionami znaczy się Igor wybrał

ja tylko przytakiwałam a więc córeczka ma na imię Martynka a synek Jaś, Dawid by się strasznie cieszył ale może patrzy na nas z góry. Dobra Wika stop bo zaraz znowu się rozpłaczesz. Kiedy weszliśmy do sypialni bliźniaki już nie spały tylko coś tam mruczały

pod nosem, ja wzięłam Martynkę a Igor Jasia i zaczęliśmy się bawić w pieluchach, szczerze to nienawidzę zmieniać pieluch to jest jedna z najgorszych rzeczy zawsze mam obawę że zrobię któremuś maluchowi krzywdę przez przypadek ale na szczęście jeszcze to mi się nie zdarzyło.

-Igor weźmiemy ich do salonu ty ich przypilnujesz a ja zrobię im mleko i je nakarmimy i jak ci się chce możemy się przejść.Powiedziałam

-Dobrze,mi to pasuje.Odpowiedział biorąc Janka na ręce a ja wzięłam małą i wyszliśmy z sypialni, położyliśmy dzieci w kojcach Igor został w salonie a ja poszłam do kuchni gdzie zaczęłam wszystko przygotowywać.

Kiedy nakarmiliśmy maluchy przebraliśmy je i wyszliśmy z mieszkania na spacer, dzisiaj pierwszy raz od kilku tygodni wyszłam na dwór i to trochę dziwne uczucie,przez ten cały wypadek odizolowałam sie od wszystkich z nikim nie chciałam rozmawiać nie wspominając o Igorze czy rodzicach a patrzenie

czy karmienie dzieci było niemożliwe ponieważ ja się bałam je przytulić czy pocałować,nie byłam w stanie po prostu.

-Coś słyszałem od twojego taty że po tylu latach rozmawiał z Marcinem.Powiedział Igor

-Taa,też słyszałam i aż w szoku byłam kiedy z ust Gutkowskiego padło słowo ojciec.Odpowiedziałam

-Ale to co źle? Aaa może córeczka tatusia jest zazdrosna? Zapytał dźgając mnie w bok co spowodowało u mnie śmiech

-I-I-Igor przeestań.Powiedziałam śmiejąc się

-O właśnie i taką chcę cię widzieć codziennie.Odpowiedział obejmując mnie ramieniem

-Uwierz mi też bym tak chciała ale to nie jest łatwe.Powiedziałam, po powrocie do mieszkania momentalnie zostałam sama z dziećmi bo Igor zaraz dostał telefon od Kacpra i poleciał jak na skrzydłach, od kilku dni po głowie chodziła mi taka myśl żeby spłacić ten jebany dług u Que i Bartka, tylko nie wiem w jaki

sposób,bo nie będę miała życia dopóki tego nie skończę raz na zawsze a znając Igora nie da im ani grosza więc to odpada i dilowanie też,nie chcę się w to znowu wciągnąć. Moje rozkminy przerwał dzwonek do drzwi,wstałam z kanapy i poszłam je otworzyć a za nimi stała Ruda.

-Czego? Zapytałam pierwsza

-Jest Igor?

-Nie ma,i nie będzie. Coś przekazać? Zapytałam krzyżując ręce pod piersiami

-Tak że ma pozdrowienia od swojego przyjaciela i ma się stawi w Pruszkowie na pustostanach to tyle.Powiedziała po czym odwróciła się na pięcie i odeszła, zamknęłam drzwi i wróciłam do sypialni gdzie położyłam się na łóżku i znowu zaczęłam ryczeć.

Czy już zawsze będzie tak wyglądało moje życie? W strachu,stresie i bólu? Tak strasznie mnie korci żeby tam pojechać i chyba to zrobię. Wstałam z łóżka, poszłam do kuchni gdzie z szuflady wyjęłam zeszyt i długopis i zaczęłam pisać list do Igora, kiedy skończyłam weszłam jeszcze do sypialni aby pożegnać się z dziećmi.

Ucałowałam każde w czółko i wyszłam z mieszkania zamykając je, wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę Pruszkowa,jeśli nie wrócę żywa będę się opiekować nimi z góry.  **Koniec mojej per.**

** Per. Igora **

-Dobra stary ja zwijam bo nie chcę żeby Wika zostawała tak długo sama,jeszcze nie jest w formie.Powiedziałem wstając od stołu

-Racja,pozdrów ją i powiedz że w weekend wpadamy z chłopakami.Powiedział

-Spoko to narka trzymaj się.Odpowiedziałem po czym opuściłem jego mieszkanie, zbiegłem po schodach i kiedy byłem na zewnątrz zapaliłem papierosa, po spaleniu wsiadłem do auta i ruszyłem pod swój blok pod którym byłem po 15 minutach,zaparkowałem i wysiadłem z niego.

Windą wjechałem na odpowiednie piętro, poszedłem do drzwi które otworzyłem kluczem i wszedłem,w mieszkaniu panował półmrok i cisza.

-Wiki już jestem.Powiedziałem dość głośnie ale nikt mi nie odpowiedział,wszedłem głębiej ale w salonie pustka w sypialni też a dzieci śpią w byłym pokoju Dawida też pusto, wszedłem do kuchni gdzie nikogo nie było a na stole leżała kartka na której było coś napisane.

-Drogi Igorze,nie mam siły dalej udawać że wszystko jest okej. Odchodzę,nie szukaj mnie. Wiem że będzie ci ciężko ale dasz radę wierzę w ciebie,pewnie się zastanawiasz czemu odeszłam i zostawiłam ciebie z dwójką dzieci otóż muszę spłacić dług mojej głupoty bo nie wybaczę sobie kiedy naszym dzieciom się coś stanie

a kolejnego pogrzebu swojego dziecka nie przeżyję i ty dobrze o tym wiesz. Jakbyśmy się już nigdy nie zobaczyli wiedz że jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało,kocham cię kurewsko mocno ciebie i nasze dzieci ale nie potrafię tego okazać. Mam nadzieję do zobaczenia jak nie tu to na tamtym świecie, Wika. Powiedziałem kończąc czytać,czy ona właśnie? Niee to jest jakiś kiepski

żart, Igor ty debilu to nie jest żart to się dzieje naprawdę. Znowu zawalił mi się świat ale tym razem już na dobre, muszę ją odnaleźć nie odpuszczę dopóki nie będę miał jej przy sobie. W tej samej chwili usłyszałem płacz dzieci,szybko poszedłem do sypialni skąd dochodził płacz. Pochyliłem się nad łóżeczkiem i delikatnie pocałowałem obydwoje.

-Nigdy was nie zostawię,obiecuję wam to.Szepnąłem w ich stronę i się rozkleiłem, życie bez mojego synka i bez niej jest szare. Ale muszę teraz być silny dla nich,muszę im zastąpić matkę albo chociaż spróbować to zrobić. Położyłem się na łóżku i przymknąłem powieki,nie wiedząc kiedy odpłynąłem.

Nienawiść do miłości.../ReTo (Zakończone)Where stories live. Discover now