52

1.6K 144 38
                                    

Cuando te conocí, me di cuenta que nunca me había enamorado antes.

Szukały mnie i wreszcie odnalazły, kiedy wodzirej wypowiedział głośno moje imię, a reflektory skierowały się prosto w moją stronę. Moja kontuzja mnie nie wykluczała, przywoływali mnie bym powolutku wystąpiła na środek, bo ten taniec należał właśnie do nas, do zwycięzców zabawy. Ja jednak, mimo usilnych prób, nie byłam w stanie się poruszyć. Zobaczyłam, jak pary przede mną rozstępują się na boki, tworząc ku mnie przejście dla tego, którego w ogóle nie powinno tutaj być.
- Mogę prosić? - wyciągnął ku mnie swoją opaloną dłoń. Spojrzałam najpierw na niego, potem na Rafinhę stojącego nieopodal, i dopiero gdy tamten posłał mi zachęcający uśmiech, wyrwałam się z transu i lekko roztrzęsiona przyjęłam zaproszenie.
Neymar objął mnie delikatnie, wsuwając swe smukłe palce między moje i zaczął kołysać nas powoli w takt pierwszych nut muzyki. Przymknęłam powieki, nie mogąc uwierzyć w to, że naprawdę tutaj jest, ale tak było. Czułam go, czułam tak dobrze mi znane perfumy, czułam go na swoim ciele, a przede wszystkim w sercu. Nie musiałam otwierać oczu, by jeszcze raz się przekonać.
Był tutaj.
- Dlaczego nie jesteś na Sycylii? - wyszeptałam w końcu nurtujące mnie od początku pytanie, pozwalając mu okręcić mną dookoła. Oddalił mnie na odległość kilkudziesięciu centymetrów, jednak po chwili znów przyciągnął ku sobie, obejmując mnie w talii. Wciąż byłam na niego cholernie wściekła za ostatnie wydarzenia, ale teraz nie potrafiłam tego wywlekać.
- Byłem tam. Pojechałem wcześniej, nie mogąc się doczekać niespodzianki, i gdy już prawie nadszedł czas, coś się wydarzyło. O tutaj - oderwał moją dłoń ze swojego ramienia i przyłożył sobie nad lewą piersią. - Leżałem na tej plaży, na którą zabrałem Ciebie i zdałem sobie sprawę, że to wszystko bezsensu, bo... to Ciebie znów chciałem tam zobaczyć. W przeciągu jednej chwili uświadomiłem sobie, że przez cały ten czas szukałem sposobu na odzyskanie miłości, nie zdając sobie sprawy, że miałem ją przed nosem - mówiąc to, nie uśmiechał się, nie mrugał, tylko wpatrywał we mnie śmiertelnie poważny, jakim jeszcze nigdy wcześniej go nie widziałam. - Zdałem sobie sprawę, że całe to walczenie o Brunę, to staranie się o jej względy, tak bardzo mnie uszczęśliwiało i nakręcało dlatego, że to ty byłaś przy mnie.
- Ale przecież ją kochasz - przypomniałam mu, czując, jak pod wpływem tych wszystkich wyznań robi mi się słabo.
- Tak, kocham - potwierdził. - Ale ten żar miłości już dawno się wypalił. Wypalił się już w dniu naszego rozstania, kiedy postanowiliśmy ruszyć we własne strony. Czułem się po tym pusty w środku, potrzebowałem jakiegoś wypełnienia, wmówiłem sobie, że nadal jest dla nas szansa. W międzyczasie pojawiłaś się ty, krucha i niepewna, a jednocześnie tak silna i zdeterminowana. Nie wierzyłaś w to wszystko, w co ja każdego dnia pokładałem nadzieję. W życie. Bo nie ma nic piękniejszego niż móc żyć, Putellas, cieszyć się każdym wschodem i zachodem słońca, doceniać to, co się ma, nawet jeśli inni wokół mają więcej. Odebrałem poznanie pogubionej Ciebie jako zadanie, które Bóg podarował właśnie mnie. Miałem to wszystko, czego tobie brakowało: wiarę we własne możliwości, upór w dążeniu do celu, ufność w lepsze jutro i własne miejsce w świecie. Musiałem Ci pokazać dlaczego warto żyć. Po prostu... musiałem - mówił to wszystko bardzo powoli, a jednak z zapartym tchem. Spijałam z jego ust każde słowo, które dźwięczało mi w uszach. To wszystko nie może być prawda, takie rzeczy dzieją się przecież tylko w filmach, czyż nie? - Alexia...
- Co? - wyszeptałam, wyrywając się z zamyślenia. Czekałam aż ktoś, ktokolwiek, podbiegnie do mnie zaraz i powie, że to tylko sen, z którego zaraz się wybudzę. Że mocno mnie uszczypnie i powróci smutna rzeczywistość. Ale to nie był sen, wszystko dookoła było tak prawdziwe jak jeszcze nigdy.
- Czy ty właśnie... czy to są łzy? - oderwał jedną dłoń i dotknął nią kącik mojego oka. 
Początkowo nie wiedziałam o czym do mnie mówi, zmrużyłam brwi i spojrzałam na niego pytająco. Dopiero kiedy coś błysnęło na wierzchu jego palca, wstrzymałam oddech i podążyłam jego śladem. 
- To niemożliwe - szepnęłam, czując wilgoć w oczach i pojedynczą kroplę spływającą przez sam środek mojego policzka. Neymar starł ją delikatnie, a w miejscu, gdzie jego kciuk dotknął mojej skóry, poczułam płomień, który sparzył mnie w przeciągu zaledwie jednej sekundy. 
Wkrótce stałam przed nim, przed tym, którego w ogóle nie miało tutaj być, śmiejąc się przez łzy, bo to wszystko pachniało na kilometr jakąś tragikomedią, dramatem romantycznym, nieprawdopodobnym zwrotem akcji, który zazwyczaj oglądamy na ekranie. 
- Od dobrych paru lat nie uroniłam ani jednej łzy, ANI JEDNEJ! - zawołałam uradowana, pociągając nosem. - Możesz być z siebie dumny, doprowadziłeś mnie do płaczu. 
- Cóż, uznam to za komplement. Słuchaj, wiem, że jestem palantem... - zaczął, obejmując mnie i znów delikatnie prowadząc w rytm muzyki, zważywszy na moją nogę.
- Nie jesteś palantem.
- Nie, proszę, tylko mnie teraz nie broń. Wiem, że... - kontynuował, ale ponownie weszłam mu w zdanie. 
- Jesteś przeklęta maszkarą, może nawet szpetnym indywiduum - na wspomnienie naszych dawnych wyzwisk powaga zniknęła z jego twarzy, ustępując miejsca uśmiechowi. - I byłam na Ciebie wściekła, trochę nadal jestem! Co nie zmienia faktu, że... - westchnęłam. - Do końca życia będę Ci wdzięczna. Dziś przypomniałam sobie gdzie byłam jeszcze rok temu. Żyłam i zachowywałam się jak własny cień. Spotkałam Cię wtedy, kiedy wierzyłam, że nic dobrego mnie już nie spotka. 
- Nic wielkiego nie zrobiłem, ja tylko pomogłem uwierzyć Ci w samą siebie. 
- I właśnie to jest słowo klucz, Neymar. Uwierzyłam w siebie, a ty przez to mnie uratowałeś, rozumiesz? - stanęłam, a muzyka ucichła. Wszyscy gapili się na naszą dwójkę, a ja nie miałam bladego pojęcia co się dzieje. W powietrzu czułam napiętą atmosferę i wcale mi się to nie podobało. Ponad ramieniem Neymara napotkałam na wzrok Jenni która bezgłośnie wołała: No dalej, buzi buzi! - jednocześnie się obmacując. Gdyby nie to, że serce właśnie podeszło mi do gardła, może bym się zaśmiała. Spojrzałam z powrotem na Neymara, dostrzegając dziwny błysk w jego oku. 
- Nie jestem taka piękna jak Bruna. Mam trochę krzywe nogi i daleko mi do idealnej, kobiecej sylwetki - wypaliłam, a on spuścił wzrok na moje usta. 
- Jesteś piękna taka, jaka jesteś. 
- O stokroć wolę spodnie, niż sukienki, i nie zamierzam tego zmieniać. Brakuje mi dwóch zębów, bo musiałam wyrwać, i mam całkiem dużo piegów - kontynuowałam, a on zaśmiał się pod nosem. Wciąż jednak nie patrzył mi w oczy, co mnie stresowało. - Czasem lubię iść spać, nie myjąc zębów i skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie puszczam bąków przez sen.
- Och, uwielbiam kiedy ze mną flirtujesz - parsknął śmiechem, rozbawiony i zmniejszył dystans między nami.
- Nie mam doświadczenia w relacjach damsko-męskich, Neymar - wyszeptałam, kiedy byliśmy już naprawdę blisko. - I nie wiem, czy to odpowiedni moment, by to mówić, ale ja jeszcze nigdy się nie całowałam.
- Poważnie? - zatrzymał się, a ja czułam jak płonę rumieńcem. Nigdy nie uznawałam tego za powód do wstydu, nie byłam jedną z tych dziewczyn, które całowały się tylko dla zabawy. Ja zawsze chciałam by dla mnie było to coś wyjątkowego. I przez wyjątkowość nie miałam bynajmniej na myśli chwili, w której patrzy na ciebie jakieś sto trzydzieści osób, na przodzie z twoją własną rodziną. 
Przez moment myślałam, że Neymar się oddali, zniechęci, czy Bóg wie co. Ale on uniósł kącik ust ku górze, pochylił się, po czym mnie pocałował.
W sam czubek głowy.
- W takim razie będziemy musieli popracować nad tym, żeby to było coś naprawdę niezwykłego i wartego zapamiętania - wyszeptał mi wprost do ucha, a ja odetchnęłam z ulgą i wdzięcznością. Carmen, która znała mnie bardzo dobrze, wystąpiła na środek, wołając, by zespół się w końcu ożywił, bo zaraz wszyscy zasną. W ramach podziękowania posłałam jej buziaczka, którego złapała i pokazała, że wkłada go sobie do stanika, na co wybuchnęłam śmiechem.
Muzyka zaczęła grać, Neymar wtulił mnie do siebie, a ja przymknęłam oczy.
Bo wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.  

No i proszę, wasz Polsat publikuje to, nad czym pracował już dawno dawno dawno! Z niecierpliwością czekam na wasze odczucia i opinie :D x

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

No i proszę, wasz Polsat publikuje to, nad czym pracował już dawno dawno dawno! Z niecierpliwością czekam na wasze odczucia i opinie :D x

Besos ❤

EsquirlaWhere stories live. Discover now