06

3.5K 196 13
                                    

" Los momentos difíciles nos ayudan a crecer. "

× Alexia ×

- Jak długo trwa co? - zmrużyłam oczy, patrząc na niego zdziwiona. Nieświadomie zaczęłam nerwowo przytupywać nogami, w zastanowieniu nad jego dziwnym pytaniem.
- Jak długo masz depresję. - odpowiedział nagle, zwalając mnie tym z nóg.
- Że co proszę? - parsknęłam śmiechem, starając się mu udowodnić, że to po prostu absurdalne. Neymar patrzył na mnie ze stoickim spokojem. Uniósł do góry brwi, jakby licząc na to, że jeszcze się odezwę. - To śmieszne. - dodałam zatem.
- Podkrążone, z ogromnymi cieniami oczy widoczne na kilometr. Kładziesz się spać późno i wcześnie wstajesz, bo nie możesz spać, prawda? - spojrzał na mnie pytająco, a mnie coś ciężkiego przewróciło się w żołądku. - Mało jesz, czasami w ogóle ignorujesz pory śniadaniowe, jak na przykład dzisiaj, co jest czystą głupotą, biorąc pod uwagę, że wykonywałaś wysiłek fizyczny. Taca pełna jedzenia Cię przytłacza. - wskazał ręką na nasz syty stolik. - Prawdopodobnie robi Ci się niedobrze od samego patrzenia, a na widok słodyczy... - tu zademonstrował moje czekoladowe, nietknięte ciasto. - Marszczysz nos. Pijesz, gdy już przypomnisz sobie, że masz sucho w gardle. Zazwyczaj zapewne tylko czystą wodę. - każdym kolejnym słowem wbijał mnie w krzesło na którym siedziałam, przez co nie byłam w stanie się ruszyć. Nie mogłam zrobić nic, prócz szybkiego mrugania oczami. - Ach, no i jest jeszcze to. - sięgnął z ponad stołu po moją rękę. Serce momentalnie mi przyspieszyło, gdy zsunął z mojego nadgarstka materiałową opaskę. Obydwoje wbiliśmy wzrok w blizny widniejące w tamtym miejscu. - Kiedy próbowałaś odebrać sobie życie?
- Dość. - przerwałam szybko, czując, że dłużej nie wytrzymam jego obwiniającego głosu i ciężkiego spojrzenia. Musiałam powiedzieć to trochę za głośno, bo para z sąsiedniego stolika przerwała rozmowę, spoglądając zaciekawiona w naszą stronę.
- Trafiłem w sedno? - zapytał triumfującym tonem. - A więc to wcale nie jest śmieszne, a raczej przykre. - wykonał coś na kształt smutnego uśmiechu. Poczułam, że nagle robi mi się duszno.
- Nie, nic o mnie nie wiesz. - odpowiedziałam rozeźlona i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Zaczekaj! - zawołał, widząc jak zamierzam odejść, ale ja go nie słuchałam. Wyszłam z lokalu szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie, choć i tak wiedziałam, że za mną nie pobiegnie. Jestem tylko nudnym przypadkiem w jego ciekawym życiu, które toczy się dalej ze mną, czy też bez.

×××

Wysiadając z miejskiego autobusu zmęczona dłużącym się porankiem, przepchałam się przez tłum ludzi i wyskoczyłam na ulicę. Moje myśli dryfowały gdzieś daleko, zapatrzyłam się w swoje buty, nie zauważając nawet, że w kogoś uderzam. Uniosłam niechętnie głowę, by mruknąć przeprosiny i jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że był to Neymar we własnej osobie, ściągający z głowy kaptur i okulary.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam z niedowierzaniem, szukając w pobliżu jakiegoś drogiego samochodu, który mógłby należeć do niego. Nasza okolica nie należała do bogaczy, więc z pewnością szybko bym go zauważyła, jednak nic podobnego nie rzuciło mi się w oczy.
- Wsiadłem za tobą innymi drzwiami i obserwowałem gdzie wysiadasz. - wzruszył ramionami, jakby była to rzecz, którą wykonuje za każdą, przypadkowo spotkaną dziewczyną.
- Ty  wsiadłeś do miejskiego autobusu? - nie kryłam zdziwienia, rozdziawiając usta. Nie tylko przez to, że uznawałam go za gwiazdora, który rzecz jasna nie przemieszcza się tego typu środkami komunikacji, ale raczej ze świadomości, jak źle mogłoby się to skończyć, gdyby ktoś go rozpoznał.
- Nie ma lepszego sposobu, by poczuć bliskość drugiego człowieka. - zachichotał. - Widzisz, naprawdę chcę z tobą pogadać.
- Nie mamy o czym gadać, bo nie ma żadnego problemu. - powiedziałam przez lekko zaciśnięte zęby i minęłam go, ruszając przed siebie.
- Gdyby nie było, to byś się tak nie irytowała. - posłał swoją uwagę, dorównując mi kroku.
Nie podjęłam tematu, nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, więc skrzyżowałam ręce na piersi i skupiłam się na drodze. Starałam się ignorować fakt, iż on wciąż szedł równo ze mną, ale kilka minut później, po dojściu do mojej kamienicy, nie mogłam dłużej udawać, że go nie widzę. - Naprawdę nie mam o czym z tobą mówić, możesz już sobie iść. - wymamrotałam, przekręcając klucz w drzwiach. Coś jednak mi nie pasowało, bo nie mogłam odblokować zamka. - Co jest... - mruknęłam, po czym drzwi bez mojej pomocy otworzyły się i wyjrzała zza nich Carmen.
- O kurcze. - odezwała się z wypiekami na twarzy, widząc kto stoi obok mnie. Znając ją doskonale, nawet nie mogłam sobie wyobrazić, co w tej chwili przeżywa.
- Cześć, jesteś siostrą Luisy? - zagadnął Neymar momentalnie, a jego błysk w oku podpowiedział mi, że ma złe zamiary. Musiałam temu prędko zaradzić. - Słuchaj, wiedziałaś, że ona... - nim zdążył dodać choćby słówko, nadepnęłam mu na stopę, czego wniebowzięta Perez nawet nie zauważyła. Brazylijczyk natomiast jęknął cicho.- ...ma wyjątkowy talent do futbolu? - dokończył, za co podziękowałam mu w duchu.
- Luisa? - zdziwiła się, ale najwyraźniej szybko sobie przypomniała - A no jasne, sama z nią trenuję. Nie jesteśmy siostrami, tylko współlokatorkami-kumpelkami. - zachichotała nerwowo. - Nazywam się Carmen. To znaczy Olga. - poprawiła się szybko. - Olga Carmen García Pérez, w woli ścisłości.
Między nami zaległa chwila ciszy, w której Carmen szczerzyła się w stronę Neymara, ja przybijałam mentalnego facepalma, a on udawał zainteresowanego, choć zapewne przeżywał podobne sytuacje średnio tysiąc razy na dzień. Miliony dziewczyn musiało przedstawiać mu się z nadzieją, że zapamięta właśnie ich imię.
- Fajnie. - odezwał się w końcu, zaglądając do środka zza jej ramienia. - Mogę wejść?
- Tak, oczywiście. - pokiwała głową, mimo mojego wzrokowego przekazu, by wymyśliła jakąś wymówkę. Przepuściła nas w drzwiach, nie wyłapując aluzji, lub po prostu ją ignorując.
- Do salonu cały czas prosto. - poinstruowała go i zatrzymała mnie na tyłach. - O Boże, co on tu robi? I kiedy zamierzasz mu powiedzieć, że nie jesteś żadną Luisą? - szepnęła podekscytowana.
- Jeszcze nie wiem. - niechętnie minęłam ją, kierując się za niechcianym gościem.
- Wow, jak tu jasno. - przyznał, rozglądając się dookoła. Całe nasze mieszkanie utrzymane było w kolorach bieli, beżu i szarości. - I przytulnie.
- Niewielka przestrzeń, którą trzeba było optycznie zwiększyć. Same się urządzałyśmy. - odparła dumnie szatynka, kuśtykając w naszą stronę. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o jej małym wypadku.
- Och, na śmierć zapomniałam! Jak twoja noga? - odłożyłam moje rzeczy na blat kuchni, która połączona była z równie niedużym salonem.
- Skręcona, ale to nic poważnego. - machnęła ręką. - Do wesela się zagoi. - puściła mi oczko, a na Neymara spojrzała znacząco. Znając jej niecne marzenia względem jego osoby, musiałam się powstrzymać, by nie parsknąć głośnym śmiechem. - Napijecie się czegoś?
- Chętnie, ale najpierw chciałbym z Tobą porozmawiać, Luisa. - brunet zwrócił się do mnie, powodując, że znów poczułam się nieswojo. - Może wyjdziemy do ogrodu?

Dla tych, co nie znają, u góry Olga García Pérez, grająca na pozycji napastnika w FC Barcelona Femení

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dla tych, co nie znają, u góry Olga García Pérez, grająca na pozycji napastnika w FC Barcelona Femení. W "Esquirli" występuje jako Carmen, ale jej prawdziwe imię również będzie się przewijać, więc warto zapamiętać, że Carmen = Olga :D 

EsquirlaWhere stories live. Discover now