46

1.6K 111 18
                                    

"Por muy larga que sea la tormenta, el Sol siempre vuelve a brillar entre las nubes."

× Alexia ×

Wylegując się na luksusowej kanapie, wpatrując się w najdroższe kino domowe świata, wpieprzając popcorn za popcornem sięgnęłam pamięcią kilka lat wstecz. Wyobraziłam sobie te wszystkie wieczory, w których siedziałyśmy z Camen na tarasie, oglądając zdjęcia piłkarzy z treningów. Nie było takiej rozmowy, w której temat nie przeskoczyłby na Neymara Juniora, wielkiej osobistości Barcelony, którego umiejętności i talent podziwiałam. Carmen, naturalnie, też go podziwiała. Och jakże ona podziwiała te muskuły, te włosy, tę naturalną opaleniznę... Jak tylko wspomniałam te wszystkie nasze plotki i śmieszkowanie, nie mogłam się nadziwić z poczucia humoru losu. Biłam się w pierś, że nigdy nie założyłam się na jakąś sporę sumkę z Olgą, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym zamieszkam w domu Brazylijskiej gwiazdy. Wzbogaciłabym się, nie ma co.
- Co się tak śmiejesz jak głupi do sera? - przechodzący przez pokój Neymar, zerknął na mnie podejrzliwie. 
- Coś soiie ypomniauam - odpowiedziałam z pełnymi ustami, zaczynając się powoli przyduszać, ale nie miałam zamiaru się podnosić. Znajdowałam się w zbyt wygodnej pozycji na to, by ratować w tej chwili własne życie. - Mówiłam Ci już, że Olga planowała wasz ślub? - wyszczerzyłam zęby, nie dbając o to, że są teraz całe w łuskach. 
- O mój Leo - wybałuszył oczy i zrobił tak fantastyczną minę, że nigdy w życiu nie udałoby mi się jej podrobić - Kiedy? Jak to? I dlaczego ta wizja tak bardzo mnie przeraża? 
Nic nie odpowiedziałam, tylko napchana popcornem znowu zaczęłam rechotać. Nie wiedzieć czemu dostałam dziwnej głupawki i nie potrafiłam przestać się śmiać jak opętana, jednocześnie zapominając o funkcji oddychania, co finalnie skończyło się na tym, że zaczęłam się dusić. Neymar na wpół rozbawiony, na wpół wystraszony, podbiegł do mnie i zaczął klepać mnie po plecach. 
- Rany, Putellas, ile ty tego tam wcisnęłaś?! - sięgnął po miskę, którą odłożyłam na bok i podłożył mi ją pod nos. W lustrze na ścianie zauważyłam, że moja twarz wyglądała w tym momencie jak burak. - Wypluj to już, nie połykaj! 
Kolejne sekundy spędziłam na wykrztuszaniu z siebie wszystkiego, co utknęło w moim gardle i przełyku, jednocześnie kaszląc, mrużąc brwi i gratulując samej sobie, że chłopak, do którego niestety żywiłam jakieś uczucia, musiał oglądać mnie w tak mało apetycznej chwili. 
- No, już Ci lepiej? - westchnął głośno, odgarniając mi z twarzy kosmyk włosów, który sama sobie splułam. Fuj. - Przyniosę Ci wody - pokiwał głową, jakby właśnie strofował małe dziecko, a jak tylko zniknął w kuchni, ja szybko zerknęłam w lustro i starałam doprowadzić się do porządku. 
- I cały popcorn zmarnowany - jęknęłam, przyjmując od niego szklankę i oddychając głęboko. Neymar najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Gdy on poszedł otworzyć, ja odłożyłam miskę na stół i sprzątnęłam miejsce mojego pobojowiska. 
- O, cześć księżniczko - powiedział Rafinha, wchodząc do pokoju. Nie wiedziałam, czy oni zawsze się tak widują, ale od czasu mojej przeprowadzki, był tutaj częstym gościem. Czasami miałam nawet wrażenie, że mieszka razem z nami. 
- Hej, to było moje pieszczotliwe przezwisko! - obruszył się Neymar, depczący mu po piętach. 
- Zluzuj majty i lepiej zrób mi mocną kawkę - odpowiedział tamten, po czym rzucił się na fotel. - Co tam słychać? 
- Cóż, od godziny i jedenastu minut, odkąd nas opuściłeś, niewiele się zmieniło - zerknęłam na zegarek, zabrałam brudne szklanki ze stołu i podążyłam do kuchni za Neymarem. 
- Patrz, Ney, liczyła! - zawołał, a ja przewróciłam oczami, ale zachichotałam. 
- Pomóc Ci? - spytałam Brazylijczyka, wyciągając trzy filiżanki, podczas gdy on napełniał ekspres kawą. W ciągu czterech dni, w których tu przebywałam, nauczyłam się już wszystkiego i czasami miałam wrażenie, że wiem nawet lepiej, niż sam pan domu, gdzie co się znajduje. 
- Ooo, popcorn! - usłyszeliśmy z salonu uradowany głos Rafinhi i minęło kilka sekund, w którym doszło do nas, co powiedział. W momencie przerwaliśmy nasze czynności, spojrzeliśmy po sobie z przerażeniem i biegiem rzuciliśmy się do pokoju. Niestety, było już za późno. - Ale mokły jakiś - zmrużył brwi, mlaskając głośno. Widząc jego minę i pamiętając całą zaistniałą sytuację, nie mogliśmy się powstrzymać i ryknęliśmy tak głośnym śmiechem, jakiego ten dom chyba jeszcze nie słyszał. 
- Ejj, no co? - zdziwił się tamten, patrząc na nas jak na debili. 
- Nie, nic. Smacznego, Rafciu - wydukał Neymar w przerwach od śmiechu, po czym ocierając łzy, poszedł dokończyć kawę. 

EsquirlaWhere stories live. Discover now